wtorek, października 10, 2006



Powiedizelismy sobie z Jasiem ze te 10 dni maratonu w Polsacie rozlozymy tak jak w prawdziwej walce bokserskiej. Czyli na 10 rund... jak narazie wszystko to dokladnie przypomina ring bokserski



RUNDA 1

Byla wielkim rozpoznaniem przeciwnika. Nie doszlo do wiekrzych ciosow lub mniejszych ale bardzo mnie wymeczyla. BYla to gala mnustwo chodzenia, biegania. nie nadaje sie do tej reporterki. Cos w stylu przydus go noga i wydus jakas rozmowe. Potem jeszcze oczywiscie po nocach na montazu... trudna walka



RUNDA 2

POczatek rundy totalny wpierdol. Niezrozumienie ze strony ekipy. Dziwekowiec mowi przy wszystkich dajcie rezyserowi ta torbe to chociarz cos bedzie robil. No myslalem ze go naprawde kurwa chcialem go zwolnic... obudzilem sie w polsacie na podlodze i wyobrazilem sobiei siebie jako 45 latka, ktory podnosi sie z podobnej podlogi w podobnej firmie i dzwiga ciezar swojego ciala i worow pod oczami :)



Na szczescie koncowka rundy drogiej wyszla super. Poniewaz zaczolem juz spokojnei chodzic po ringu i wymyslalem kreatwynie coraz to nowe pomysly, zyskalem sobie sympatie Dziwekowca i kamerzysty pierwszej kategorii, ktory wspolpracowal z Jasiem. Wiec na koncu dnia mialem takie... UFF przynajmneij mam cala ekipe po mojej stronie...



RUNDA 3

Poczatek rundy bardzo dobry... zaczolem improwizowac ze stankim, ale zapomnialem o moich gwiazdeczkach prezentereczkach... Jedna z nich wkurwiona zaczela mnie opierdalac ze nei szanuje jej czasu i takie tam... Powiedzialem jej ze dla mnei jest wazniejszy rezultat programu niz jej czas. To ona mowi ze idzie do domu... a ja do niej... czesc...no to wtedy wszyscy zaczeli ja dobruchac... ja jeszcze nie....

Brak komentarzy: