niedziela, czerwca 28, 2015

OJCIEC ELEKT



Będę ojcem. Ponoć. Jesteśmy w połowie drogi na 20 okrążeniu ciążowego maratonu. Ja i moja dziewczyna Ola zwana przeze mnie dokuczliwie kuleczką. Jutro poznajemy płeć tegoż istnienia. Co będzie nie lada ułatwieniem przynajmniej w zakresie wymyślania imienia dla pociechy. W sumie skróci nam to myślenie o połowę, jeśli będziemy znali płeć. Gorzej jeśli okaże się, że to gender. Wtedy sam nie wiem co to będzie. Wiele osób pyta mnie jak to jest być w mojej sytuacji Ojca elekta i muszę przyznać, że zdążyłem przyzwyczaić się do tego tytułu. Nie było żadnej ojcowskiej kampanii. Nie było ojcowskich obietnic lub ojcowskiego programu. Zostałem nominowany i już dostałem posadę w oczekiwaniu, którą mam obciąć gdzieś w połowie listopada. Jeżeli porównywać ojcostwo do długotrwałej prezydentury, lub monarchii królewskiej (choć oczywiście mogę zostać zdymisjonowany lub sam abdykować) trzeba by pomyśleć o samym królestwie lub państwie AKSINOWICZ w którym to obywatelstwo będzie się wychowywać. I o tym będę chciał pisać na moim starym blogu. Będą to spostrzeżenia ojca, który dorasta jako artysta i jest nim na swoją psychologiczną definicję. Ojca, który będzie starał się nie abdykować i nie zwariować w nagonce nowych obowiązków i zmieniającej się sytuacji nas wszystkich w tych szybkich czasach zmian i nierówności.