poniedziałek, stycznia 19, 2015

PONIEDZIAŁEK



Dziś jest ponoć najbardziej depresyjny dzień w roku. Człowiek mierzy się z sytuacją płacenia rachunków a postanowienia noworoczne po tych 21 dniach nie idą tka jak planowaliśmy. Czyli ci co chcieli biegać nie biegają. ci którzy nie pili alkoholu skusili się w ten weekend. Ci co nie palili zapalili a Ci co mieli schudnąć wpierdalali dziś w nocy. Tak... jesteśmy jednak bardzo podatnymi stworzeniami i może tak trzeba na to patrzeć. Podatni na nałogi. Uzależnieni od uzależnień. Ja na ten przykład uzależniłem się od HAUSE OF CARDS. Serial który wszyscy już widzieli a teraz przyszła i moja kolej. Jestem na etapie uspokajania mnie po ostatnich burzliwych tygodniach nad którymi nie potrafiłem zapanować. Teraz już balans.

Przez dwa tygodnie postanowiłem zająć się projektem SHE. W między czasie IZA PAJĄK montuje układkę filmu W SPIRALI tak, bym mógł obiektywnie zobaczyć i dać równie obiektywne spostrzeżenia na przyszłość montażu tego dzieła. Film to naprawdę wielka sztuka oczekiwania na moment chwili. Zarówno w pisaniu w kręceniu jak i w montażu. Jet to moment kiedy łapiesz to zdanie i lokujesz go na papierze. Ono już będzie. Tak samo z ujęciem. Dokonuje się pewnego rodzaju spełnienie. Moment kiedy wychodzi światło lub aktor zapomni coś by powiedzieć coś zupełnie nowego. Teraz w montażu. to właśnie ta sklejka i te drastyczne zmiany jak wsadzenie sceny w drugiej połowie filmu, lub wyrzucenie jej kompletnie z filmu. To już zostaje na zawsze. Te nieodwracalne zmiany w każdej produkcji filmowej fascynują mnie. Potem już nic nie da się zmienić. widz przyzwyczaja się do tego filmu i lubi go lub nie. Koniec historii. Jest jeszcze jeden bardzo interesujący aspekt każdego dzieła, kiedy pewnego razu wydawać by się mogło, że dany POMYSŁ nie jest aż tak ważny jak wtedy kiedy ten pierwszy raz zawitał do twojej głowy. Jest wciąż tym pomysłem ale już opakowany w działania. Pomysły najlepiej się czują w naszych głowach. I czasem warto by tam pozostawały dla projekcji naszych przyjemności. Bo czasami marzenia się spełniają i okazuje się że nie ma planu na to co miało by się robić dalej po nieodwracalnym jego spełnieniu. To tak jak by oglądać przez trzy godziny film o gościu który tak bardzo chciał się wspiąć na najwyższą górę świata, pomimo jego niedyspozycji lub kalectwa. I wchodzi zdobywa i schodzi. I co dalej? to mnie najbardziej interesuje. Na to na co nie byliśmy gotowi w marzeniach. Wtedy pojawia się życie i charakter, system wartości, który podejmuje za nas wybory w emocjach lub pod presją czasu. Wtedy okazuje się prawdziwe oblicze każdego z marzeń. Prawdziwa próba. Myślę że tak będzie i z tym filmem W SPIRALI bo my naprawdę dostaliśmy ten MONT EVEREST od losu. A teraz trzeba zejść z tej góry i pomyśleć co dalej.

środa, stycznia 14, 2015

MALOWANIE NA PŁÓTNIE



No i wszedłem na płótno . Ale zabawa. Te farby są bezlitosne. Używam kolorów jak najbardziej podstawowych z jedną myślą. Maluj i nie martw się, że ci nie wychodzi. Tylko wtedy jest zabawa i przyznaję się, daje mi to radochę. W dwa dni namalowałem dwa obrazki. Przecież nie muszę ich sprzedawać, dawać. Nie mam wielkiego celu. Cel jest sam w sobie by malować.



Więc dziś autoportret. Konrad AKX wierny psiarz. To ja właśnie w 2015. Wychodzący z Cyprysem trzy razy dziennie na jego spacery. W takiej kurtce w takiej czapce zimowej. Jaki był by komiks przygód Konrada AKXa?



Nawiązujący do CRUMbowskiego AMERICAN SPLENDER. Konrad to bohater a raczej AKX, który żyje codziennym życiem warszawy śródmieście.



Jego przygody są monotonne ale jak prawdziwe by ocenić rzeczywistość polaków freelanserów, artystów takich jak ja i mnie podobni. Po raz pierwszy dziś poważnie pomyślałem o wydaniu swojego komiksu. Szczególnie kiedy zobaczyłem okładkę tego dzieła



Co mnie najbardziej fascynuje w rysowaniu to fakt, że ograniczają mnie tylko moje umiejętności a wszystko po za tym jest bezwzględnie osiągalne. Przecież mogę rysować to sam. nie ma wielkiego budżetu na to. Mogę pisać i rysować co chcę. A najważniejsze to chodzi mi ten projekt po głowie już od lat. I myślę że nadszedł czas by powoli go zacząć realizować.


niedziela, stycznia 11, 2015

RYSUJE MALUJE CRUMB BYŁ BY ZADOWOLONY



Robert Crumb był by zadowolony bo zacząłem sobie rysować. Szczególnie po tym zamachu można powiedzieć, że umiera czterech rysowników a na ich miejsce rodzi się czterdziestu. W każdym bądź razie ja sobie codziennie coś tam skrobie.



Co mnie fascynuje w rysunku to fakt, że nie ma żadnych ograniczeń. Mogę rysować co chcę. Nawet umiejętności mnie nie ograniczają bo najwyżej moje postacie będą brzydkie lub ich stopy ręce będą koślawe.



W Lego, w filmie trzeba się ograniczać. w scenariuszu też bo na przykład czasem.



Dziś zaczynam malować na płótnie. Zobaczymy jak to się mi to hobby posunie ale mam radochę wielką. Dzięki Mamo za super prezent na gwiazdkę.

poniedziałek, stycznia 05, 2015

MALOWANIE I ŚPIEWANIE



Trzeba mieć jakieś hobby, skoro wszystko co było kiedyś hobby stało się profesją. I tak na gwiazdkę 2014 dostałem sztalugę z pędzlami farbami i płótnami, więc na co jeszcze czekam.



Będę w tym roku sobie malował. Tak dawno tego nie robiłem i przede wszystkim ma mi to sprawiać przyjemność. Bez tych wszystkich wielkich domysłów. O to teraz będę wielkim malarzem. To naprawdę do niczego dobrego nie prowadzi. Pamiętam jak kiedyś brało się kartkę i malowało to co tylko przychodziło nam do głowy. efekt był drugorzędny. Przekonałem się o tym, kiedy parę dni temu wrzuciłem na facebooka mój obrazek LADY PANK który narysowałem mając lat siedem. Wrzuciłem go na stronę zespołu. I co się stało? Paweł Miścisławski former band member z 1983 roku, basista, napisał do mnie z pytaniem który to on bo trzech gitarzystów ma cztery struny w gitarach :) Przecież myślałem że oszaleje ze szczęścia :)



POstanowiłem jako mój pierwszy obraz namalować popartowy zestaw LEGO. Mój ulubiony zamek z 1984 roku, który leży w mojej gablocie szczęśliwości i ma się dobrze. Czy był bym w stanie odwzrorować to na płótnie? Tyle szczegółów. TO ciekawe że człowiek daje sobei od razu trudne zadania co może go od razu zniechęcić. Mogłem przecież namalować kwadrat na początek. Ale cóż, tak już mam, więc zamek z LEGO.



Na początku chce wykonaą parę szkiców tego Zamku na swoim szkicowniku, posługując się pokratkowanym obrazkiem tak by rozeznać się w trudności tegoż dzieła. Zrozumiałem też że warto będzie wykonać parę tych szkiców by mieć wprawę. Przyznaję że po latach po namalowaniu pierwszego szkicu. Ręka mnie tak bolała że nie byłem a stanie już nic robić. Ale myślę sobie, że jak parę razy sobie to naszkicuje to będzie fajnie. Oczywiście zamek to mój pierwszy mały projekt z serii. Baw się malując. Mam pomysł by namalować inne rzeczy mi znane z dzieciństwa, bo wtedy czuje się jakiś taki szczęśliwy.



Jeszcze przede mną cała zabawa ze zrozumieniem farb i łączenia kolorów. Myślę że to wyjdzie w praniu. Na razie proponuję po prostu bawić się tym.




Przyznam że samo zrobienie siatki na tym obrazku kosztowało minie sporo zdrowia bo ja się tak nie znam na komputerach że musiałem posunąć się do bardzo prostych metod a mianowicie znalazłem w PNG siatkę i ja wprowadziłem na obrazek. Jeszcze trudniejszym zadaniem okazało się odwzorowania siatki na papierze. Obliczanie kwadratów, by były proste i równały się tyle samo to zupełnie inna oddzielna działka, której jeszcze się muszę nauczyć.


A więc to mój pierwszy szkic zamku. He he... gengławy na maxa ale cieszy naprawdę cieszy ta forma spędzania wolnego czasu :) Będę informował o kolejnych pracach nad projektem :) Bawmy się zanim ktoś pobawi się nami. Takie mam hasło na 2015 :)

sobota, stycznia 03, 2015

NOWY ROK 2015


2015 ... kto by pomyślał. To już 9 lat blogowania. POmyśłałem sobie że pokaże wam moje inspiracje na ten czas zbieranych w super katalogu WSZYSTKO, gdzie gromadze wszystko co mnie zaciekawi tu w wirtualnym świecie. Chciałbym więcej tu pisać. Problem z blogowaniem polega na tym, że od dobrych paru lat pisze dla siebie swoje Zwariowane EGZEGEZY i potem nie starcza sił i czasu by pisać tutaj ale może sie to zmieni w tym roku kto to tam ich wie .. znaczy mnie :)