niedziela, marca 25, 2012

PODSUMOWANIE AUSTRALIJSKEI PRZYGODY EMOCJONALNEJ

Moge powiedziec tylko jedno... Podroz byla potrzebna. za kazdym razem kiedy tu jestem. W mojej glowie przekreca sie wszystko o 360 stopni.. to wrecz wiruje... i tak tez sie stalo i tym razem.

Odwiedzilem mnustwo ludzi.

LA FONTAINE
PAUL DECKER
GOSIA DOBROWOLSKA
KIT and BOE
LORAINE
MICHAEL O ROURKE
SHANE RODRIGES
LEITA HUTCHINGS and KITS
SHANE DANIELSEN
JACEK LUKASZEWICZ
JAY KATZ and MISS DEATH
IREK

praktycznie codziennie z kims sie wizialem. I nie czuje wogole ze jutro wsiadam w samolot do domu. Nie mam potrzeby wracania do POLSKI... nie mam do kogo.. Tak sie dzis czuje... i jest to bardzo szczere. Niekt tak naprawde na mnei tam nie czeka... Oczywiscie sa ludzie ktorzy sobie tam zyja tak jak zyja tutaj i fajnie jest im kiedy moge byc w poblizu. Ale jak mnie nie ma to i tak nic sie tak narpawde nie dzieje... nie ma tesknoty za mna... jest tylko zycie.

Czeka mnei duzo pracy kiedy wroce... szczegonei nad soba by zrozumiec znaczenie teo wszystkeigo co wydazylo sie tu w Australii.. i poskladania tego wszystkiego do kupy, by moc odnalesc sie.. choc czym wiecej szukam widze ze nie jestem sam... kazdy szuka.. i kazdy marzy... marzy o tym czego nie ma a chce miec... to bardzo piekne... ja tez marze.. naprawde marze...

poniedziałek, marca 12, 2012

DARK AUSTRALIA

Pada. Leje... pada... leje... pada... leje... Wiec wyjezdzam do queensland tam gdzie niegdy nie pada... lece pare tysiacy kilometrow do port dauglas (za ta sama cene moglem do tailandi lub bali lub gdzie kolwiek) .. przylatuje... pada... leje...pada...

Wiec odnajduje sie na tej pustej plazy, na kotrej leje.. pada... leje.. jako biegnacy z deszczem lub pod deszcz turysta... bo jeszcze biegac potrafie.. (dzieki ci za to panie) ale do wody juz wejsc nie moge.. bo zdradliwe STINGERS... moga urzadlic mnie na smierci a w rzeczkach krokodyle... wiec pytam sie .. gdzie i jak?

Pani z recepcji.. widzac ze trafila na podkurwionego europejczyka.. ba, polaka bo i to pytanie padlo where Im from... odpowiada...

Owszem mozna wypozyczyc specjalne kombinezony... ale nie ma ich na stanie.. a plywac pan moze w basenie...

Jesli chcialbym poplywac w basenie.. to poszedl bym na warszawianke w warszawie.. jednak przyjechalem tutaj.. wiec... co mi pani jeszcze proponuje? oprocz deszczu...

No jest takie pewne miejsce... (pani wie ze nie dam sie tak latwo) zaznaczone tu na mapie gdzie jest sto metrow kwadratowych siatki, ktore chronia przed tymi stworzeniami... ale prosze sie spytac jeszcze ratownika, bo dwa tygodnie temu jeden ze STINGERS urzadlil chlopaca w kark.. i musial zostac odwieziony do szpitala.. wie pan... to bardzo boli...

hm... akurat slowo BOL jest mi znane.. i rozumiem doskonale lub moge sobie tylko wyobrazic.. jak moze szczypac, kiedy cos cie urzadli w wodzie w kark.. wiec.. biegam :)

jeszcze troche a stane sie maratonczykim.. choc powoli i ten wynalazek, to zanczy nogi odmawiaja mi posluszenstwa.. bowiem okazuje sie ze jak biegasz po plazy.. pomimo deszczu.. slonce i jego promienie wciaz napierdala i odbija sie promieniami .. nie wiem sam co robi.. ale mam popazone stopy od spodu..

Oczywiscie moje narzekania sa tylko przekora w dobie tego ze.. pozwalam sobie na wypoczynek.. pozwalam sobie na to by padal deszcz... by lal... deszcz.. bo padac to moze w polsce.. tu leje.. pozwoalam sobie na odrpbine internetu by nie zwariowac... pozwalam sobie na odrobne by zwariowac... ale do tych jakze personalnych przezyc pozwole sobie na tych lamach bloga .. zamilknac...

ale skoro ten blog jest otwarty... Bog raczy wiedziec na jak dlugo ponownie.. mysle ze te sprawozdanie z mojej wyprawy I CHINGOWEJ na poludnie.. gdzie mam byc szczesliwy.. powinno zostac sprawozdane... :)

usmiecham sie choc plakal bym szczerze jak bym mial chociaz jeszcze pare lez w magazynie.. ale akurat te juz chyba zuzylem... lub przynajmniej czekam na nowa dostawe...

wtorek, marca 06, 2012

LA FOTAINE - POŻEGNANIE


Moja historia Australijska bez LA FONTAINA jest jak AUSTRALIA bez kangurow i crokodyla Dundie. La Fontaine... moj ojciec chrzestny mojego pobytu 1998 - 2004. Wierny, madry, i jeszcze raz madry... dzis.. umiera... umiera na raka.

LA FONTAINE dzis nie mieszka w swoim SURRY HILLS domku w samym srodku miasta. Dzis nie pojdzie do swojej ukochanej pracy, bedac jednym z lepszych adwokatow kryminalnych tego kraju. DZis nie zapali sobie ulubionego papierosa... nie wypije ukochanego gunessa... dzis nei zje ulubionego australian pie... nie przytuli, nie pokocha... dzis umiera...

LA FONTAINE ma raka jezyka... to chyba najwiekrze zlo jakie moze sie przydazyc adwokatowi ktory kocha swoja prace... Nie moze palic ukochanych papierosow ktore doprowadzily do tego stanu. Nie moze pic gunessa.. bo nie moze przelykac... nie moze pracowac bo nie moze mowic.. nie moze jesc bo nei moze przelykac... ma przyczepiona rurke do brzucha ... dzis przyjmuje leki.. by nie bolalo...

W tym wszystkim ja... rozklejam sie jak dziecko... lzy leca same... bez opamietania.. nie ma sciemy... LA sie usmiecha, chwyta mnie za reke... pisze na kartce... how are you?

Ja mowie on pisze.. wolno.. w detalach opowiada mi o jego wyroku... mial 6 meisiecy a juz przezyl kolejne 6... moze jeszcze bedzie mial 4 moze 5... usmiecha sie... ja dziekuje mu za wszystko co kiedykolwiek zrobil dla mnie.. zegnamy sie... pomimo zmeczenia wychodzi na werande.. macha reka ... podchodze i mowie mu... I WILL SEE YOU ON ANOTHER SITE...

jeszcze raz usmiech...

napisalem moj numer telefonu na scianie wielkim markerem.. Maja zadzwonic.. ja mam wiedziec.. obiecali ze powiadomia...

kolejny dzien w australii.. gdzie emocje siegaja zenitu... gdzie juz nie ma maski... tylko uczucia...

poniedziałek, marca 05, 2012

AUSTRALIA

No jestem... Kiedy widze tych wszystkich ludzi w tym historycznym miejscu... widze kim jestem... jak by nie bylo z dystansu widac jak ci ludzie poznani reprezentuja Twoje zainteresowania bo w sumie cos musialo nas przyciagnac na tyle by wciaz byc... by wciaz sie cieszyc soba...