wtorek, sierpnia 31, 2010

PYCHA POMIĘDZY PROSTOTĄ

Krytycy znowu strzelają do moich bohaterów. Przeczytałem dziś nowy przekrój a w nim artykuł Michała Oleszczyka o starości moich Spielbergów Coppolów Scorsesow i Lucasów. Jest to bardzo interesujące bo działa na mnie jak filmowa terapia Potrzebuje czasem tak druzgocącej dawki prawdy o kinie moich bohaterów. Nawiązuje tu do wcześniejszego wpisu w którym przyznaje ze niczym alkoholik wpadłem w uwielbienie do czasów moich mistrzów i nie potrafię poradzić sobie z rzeczywistością. Czy jest coś w tym złego, że empatuje z karierami amerykańskich reżyserów, którzy dali mi tyle radości i utorowali moja pasje, miłość do kina? Szczególnie, że nie za bardzo co cokolwiek zachwyca mnie tak jak wtedy kiedy nie potrafiłem jeszcze czytać. Kiedy oglądałem same obrazy z dziwnym niezrozumiałym jerzykiem angielskim. Kiedy czasami mama lub tata czytali mi na głos drukowane białe napisy, które były dla mnie tak samo niezrozumiale jak sam język słyszany. Liczył się tylko obraz i to co na obrazie. Wierzcie mi ze wtedy nie chodziło o plot zaginionej arki lub gwiazdę śmierci ze Star Wars. Był tylko pan w kapeluszu i dziwny czarny pan w świecącym hełmie. Nie bez pozoru pisze o tym od paru dni. Przebudzam się z tego snu by zacząć stąpać po prawdziwej ziemi. Tej (filmowej) ziemi w której przyszło mi żyć. I nie naślę czają mnie optymizmem wróżby nostradamusa i Inków dotyczących zagłady świata w grudniu 2012. Nie podkręca to wewnętrznej śruby ro robić filmy puki jeszcze możemy je oglądać. Bardziej od jakiegoś czasu inwestuje w siebie jako autora by robić filmy które przede wszystkim ja sam chciałbym oglądać. To trochę śmierdzi paradoksem, ze ponieważ nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć w kinie staje na głowię by zaskoczyć siebie. Bo ja kocham kino a mojego kina nie ma już. Każdy reżyser musi mieć trochę z człowieka ogarniętego pycha tworzenia. Coś w tym jest. I pan Oleszczyk ma racje. Inaczej chodzę na filmy Tarantino a inaczej chodzę na filmy Spielberga. Na Coppolli wcale nie chodże a ostatni film Polańskiego mnie tylko przestraszył ze ja już nie potrafię oceniać czegokolwiek. Tarantino i jego Bękarty Wojny to jakieś szaleństwo. Jeszcze lepiej ogląda mi się go na DVD za drugim razem niż wtedy w kinie. Gorzej z Indiana Jonesem i czaszka kryształową... choć oglądałem go jak zdenerwowane dziecko ogląda swoja matkę na premierze nowej sztuki. podoba mi się co Truffaut powiedział o spielbergowskim DUEL pierwszym filmie kinowo telewizyjnym:

Wdzięk
Lekkość
Skromność
Elegancje
Dynamikę

w porównaniu do

Błahości
Pustki Moralnej
Naiwności

poniedziałek, sierpnia 30, 2010

STEVEN SPIELBERG VS RESZTA ŚWIATA

Kopiłem ostatnio ten brakujący ogniw wiedzy którą zawsze chciałem posiąść. Szukałem go naprawdę dość długo. Szczególnie keidy wyjeżdżałem za granice, szczególnie kiedy był to zachód. Szczególniej kiedy był to Nowy York marzyłem o dobrej książce o Spielbergu. Chciałem w końcu zrozumieć jego historie w końcu sledze jego karierę i każdy z jego filmów leży na pulce oznaczony dokładną data powstania filmu jak i numerkiem ile mistrz miał lat jak robił dany film.



I nie moglem znaleźć. Były to książki pisane przez innych biografów. Pisarzyków zachwalających każde z dziel porównując metaforyzując porownywujac do niewiadomo czego. Nienawidze takich ksiazek. Kiedy czuc ze ktos leje wode i bedzie jeszcze przez kolejne 200 stron. Jest taka ksiazka o Polanskim ktora wyszla w latach dziewiecdziesiatych istna mechanika... ale nie o tym przeciez. Znalazlem... eureka znalazlem super ksiazke o Spielbergu.



I nie byl to Paryz i nie byl to Londyn i nie byl to Nowy York. Nie byl to nawet empik lecz kiermasz taniej ksiazki we Wroclawiu. Lezala sobie za 20 zlotych obita w gruba okladke. I mam to czego szukalem. Goscia ktory zebral te wszystkei informacje z innych autobiografii kogokolwiek kto mogl cos powiedziec o Stevenie i polaczyl to w calka niezla calosc. W koncu moglem zrozumiec jego leki i sytuacje z kobietami. Zobaczyc jego historie, zroumiec go troche i pojac fenomen tej calej ery nowego Hollywood.




Chcialem odpowiedziec sobie na pytanie czy sa gdzies teraz nowe Spielbergi. zakocani w kinie dzieciaki ktorzy nie mogli dostac sie z roznych wzgledow do skzoly filmowej. dzieciaki ktorzy marza o wspanialym kinie i musze sie zderzyc z rzeczywistoscia systemu i czasu. Myslalem tez o sobie w tym wszystkim. Ile we mnie jest tego dzieciaka ktorym byl spielberg i jak moje czasy maja sie do czasow ery nowego hollywood. Jak poradzil by sobie Steven bedac w moim wieku lub zaczynajac teraz w 2010 jako 19 latek. Chcialem zrozumiec co oni mieli czego my juz nie mamy i co mamy my czego oni tak pragneli. Przyznaje ze pare interesujacych wnioskow same sie nasunely po przeczytaniu zaledwie paru rozdzialow tej ksiegi.




Zasadnicza roznica pomiedzy Era Spielberga a Naszym dzisiejszym swiatem jest fakt, ze tamta ekipa nie byla nafaszerowana fenomenem jakim jest bycie FANEM. Dokladnie przeczytalem to z ksiazki. Oni nie byli fanami. Oczywiscie mieli swoich ulubionych rezyserow i podobala im sie muzyka lub zespoly. Nie bylo jeszcze znaczacych popkultur. A to bardzo wazne po to by tworzyc nowe popkultury. NIe bylo Punkow, Depeszow ani fanow gwiezdych wojen. Byli tylko filmowcy ktorzy chcieli po prostu nie nudzic sie robiac swoje filmy. wykozystywali swoje charaktery bardzo wnikliwie czerpiac z nich wiedzac czego chca lub nie chca. Chcieli byc niezalezni.




My jestesmy pochlonieci fenomenem bycia fanem. Teraz jak na to patrze czuje sie oszukany. Bo tak naprawde moja indywidualnosc to nic innego jak masowe uzaleznienie. Te wszystkie fenomeny ktore tak blisko siebie trzymam to nic innego jak multimilionowe biografie kazdego dzieciaka z osiedla... MUPPET SHOW, LEGO , STAR WARS i ET. Te rzeczy ktorych tak swiecie bronie w swoim jestestwie to nic innego jak odzutek wielkiej propagandy i odrzuty tego czego dokonalo nowe hollywood. Do czego zmierzam... zmierzam do tego ze to poglebia sie jeszcze bardziej w sztuce 21 wieku. Poglebia to internet, Zaglebia to facebook, kozystaja z tego producenci, Agencje reklamowe, ludzie od kasy. My po prostu kopiujemy to co juz bylo. NIe jest to rzadna inspiracja.

Nie zdajecie sobie sprawy ile razy uslyszalem od pracodawcow. Bylo by pieknie jak by wygladalo to jak w tym filmie AMELIA... to chyba rekord w mojej filmowej inspiracji od inncyh z gory. Kiedy pisze treatment. Zwierzchnicy ze wzgledu na biurokracje prosza o dokladne referencje obrazu i ujec. Tak samo maja kostiumografki i scenografowie. W kazdym z tych przypadku zamykaja indywidualna droge do tego by srobowac polaczyc cos nowego. Poczerpac z podswiadomosci kazdego kreatywnego umyslu. Co maja powiedziec muzycy? jak laczyc jak mutowac te pod gatunki by stworzyc nowe brzmienie. Kiedy ostatnio slyszalem cos nowego co nie bylo by przerobka czegos starego.

Nawiazujac do czasow Stevena. Dzis sie kopiuje na skale globalna. Wtedy czerpalo sie z inspiracji by tworzyc nowe. To bardzo wielka roznica pomiedzy.... kozystanie z inspiracji a stu procentowe je kopiowanie. Wiem o tym doskonale... bo zrobilem trzy teledyski na podstawie filmow i rzadna z nich nie przyniosla mojego porzadanego efektu. Byla marna lub wierniejsz kopia oryginalu.

A ja chcialbym kozystac z inspiracji by isc do przodu. Nic w tym zlego ze sie z nich kozysta. Jak powiada Scorsease. ci ktorzy ogladali dawnych mistrzow malarstwa, czerpali od nich cale rzemioslo by dodac cos od siebie i to od siebie ma kazdy z nas, ludzi ktorzy zyja kreatywnie.

Wiec dobrym poczatkiem bylo by to, by zastanowic sie za kazdym razem kiedy bedziemy wklejac ulubiony link na facebooka, czy to piosenka czy trailer filmowy czy zdjecie. Jakie to ma oddzialywanie na mnie jako jednostki by przekazac tym cos nowego lub najstarszego na swiecie tylko w nowej formie...

To jest przynajmniej moje zadanie do ktorego namawiam was wszystkich bo czym wiecej nas tym wiekrze prawdopodobienstwo ze ktoremus sie uda... i wtedy bedzie mozna sobei poweidziec... Spielbergi sa wszedzie. Trzeba je tylko potrafic ich w sobie znalesc ...

wtorek, sierpnia 24, 2010

KAMPANIA WRZESNIOWA

Wrzesien to nie tylko piekna pogoda, ostatnie podrywy lata i powrot do szkoly. Wrzesien to przede wszystkim poczatek nowego roku zawodowego. To jak swoistego rodzaju sylwester dla pracoholikow pracodawcow i biznesmanow. Po tych paru miesiacach malego zastoju machina rusza na nowo. Telewizja oferuje nowa ramowke. Rzad oferuje nowe podwyzki i wybory do sejmikow. A filmowcy, aktorzy, muzycy, jednym slowem Ci ktorzy nie maja stalego dochodu, wlaczaja swoje telefony z nadzieja ze ktos zadzwoni i zmieni ich monotonne zycie w energiczna motywacje do oferowanej pracy. W historii mojego jestestwa nie dostalem rzadnej propozycji w wakacje. Nauczylem sie juz odpuszczac te dwa miesiace. Szczegolnie lipiec poswiecam na absolutnie nie robienie niczego. NIektprzy madrzejsci oszczedzaja na wakacyjny zastoj po to by z wyrafinowaniem wylaczyc telefon i nie przejmowac sie jego milczeniem.

Postanowilem zainwestowac w swoja promocje i wydaje nowy showreel na dokladnie na poczatku Wrzesnia. Przygotowywalem sie do tego juz od jakiegos czasu, jednak teraz pora zaatakowac. Pewna firma wytloczy mi ich 500 sztuk bym nie musial latac kopiowac czekac. Bede mial sterte plyt z moja cala praca.

REEL 2010 from Konrad Aksinowicz on Vimeo.


To pierwszy raz kiedy postanowilem dac wszystko nad czym pracowalem . Jest to tez w sumie edycja mojej 5 letniej pracy w zawodzie rezyser. Beda tam produkcje z tego roku, klasyczne perelki, ulubione videoklipy jak rownierz wszystkie filmy krotkometrazowe i reklamy telewizyjne. Mam tez opcje Extra. W ktorych znajduja sie rzeczy ktorych nei moglem nigdzie zakfalifikowac i owa introdukcja ktora znajdziecie pod spodem.

Postanowilem po angielsku, bez dubli, czasami lamancem czasami niezrozumiale ale chce pokazac prawde moim poslugiwaniem sie w tym jezyku. Chce otworzyc sie na inne rynki i byc moze taki film pomoze niejednokrotnie innym pozac moja szybka historie. Bo nie wiem od kiedy ale znowu wyladowalem na swojej drodze rezysera filmowego i bede przede wszystkim dazyl do tego by nie zjechac juz z tej drogi. To bardzo wazne. Bo teraz z reka na sercu moge poweidziec ze tak, zjechalem z drogi rezysera filmowego od kiedy wrocilem z Australii. Ta nowa droga przyniosla mi duzo nowych doswiadczen i byla potrzebna ale teraz wjechalem na autostrade. Autostrade filmowca i naprawde czuje ze bede mogl przyspieszyc i wjechac na swoj prywatny pas ...

Jednoczesnie apeluje do wszystkich freelanserow. Nie lekcewazcie wrzesnia. Sprobujcie wlaczyc swoje telefony a jesli nie dzialaja to wlaczyc krotka nie denerwujacych irytujacych innych sekretarke. Bo ten miesiac to poczatek calej machiny po to byscie mogli powiedziec sobie w czerwcu. No dobra, zrobilem co moglem teraz czas by z czystym sumieniem pojechac na lipcowe wakacje... :)

AKSINOWICZ DVD INTRODUCTION from Konrad Aksinowicz on Vimeo.

czwartek, sierpnia 19, 2010

Nocny KOwboYj


Kino jest jak swiatynia. Sala z paroma krzeslami na krzyz i chujkiem ktory ma wiekrza glowe od Ciebie i siedzi przed Toba. Jednak czy to nie przezytek? Czy to tak na prawde nie jeszcze jeden kosciol zapomnienia? Tak bardzo boje sie o tym mowic ale kiedy chodze do Iluzjonu i ogladam stara kopie Nocnego Kowboya i przezywam to na nowo, staram sie przezywac bo widzialem to tyle razy ze juz chyba nic nie jest w stanie mnie zaskoczyc. Jednak wciaz tam chodze i wciaz przezywam. A co przezywam?

Smutek, przemijanie, beznadziejnosc, kruchosc zycia i czasu. Ogladam to kino i te lata szescdziesiate. Te orgie i narkotyki. Ten wolny sex kowboyow i nowy york i ta stara trzeszczaca kopie ktora mowi.. Tak ten film ogladala masa ludzi i jest tak stara jak tylko moze byc.. A my ?co z nami? Jak sie odnalesc w tym 2010? jak sie odnalesc w 2011 i 12 i 13 i 17 i 24 i 44 ... Mi z pewnoscia trudno sie przestawic na to wszytsko. A wiem ze powinienem.. powinienem sie przestawic juz dawno.. POwinienem sie przestawic na HD odpczepic sie od kochanej 35 mm powinienm opowiadac o tym co teraz a nei powracac do tego co bylo. Powinienm... ale czy sie przestawie skoro tak bardzo ulegam starym filma Woody Allena i innych tamtych czasow.

środa, sierpnia 18, 2010

MUZYKA


Muzyka to czesc mojego abstrakcyjnego myslenia gdzie wylaczylem techniczny aspekt pojmowania jej. ja tylko i tylko czuje i gram. Mam oczywiscie swoje tematy swoje klucze ale przede i przede wszystkim jest to muzyczna dyslekcja... To wlasnie za dyslekcje wyzucili mnei ze szkoly muzycznej na Lowieckiej. Przez dlugi czas mialem im o to zazle przez bardzo dlugi czas muzyka byla moim przeklenstwem, hanba, porazka az pewnego dnia... po prostu zaczelo wychodzic... i na tym polega sztuka. I milosc do niej.

piątek, sierpnia 13, 2010

Nie ma a takiego miasta jak londyn... jest londek zdrój

Londyn jest jak dobra matka chrzestna. Przyjmie Cie i wpusci w ten caly kram ludzi z calego swiata.

 
 
 
 
Posted by Picasa

Te wypady do Londynu w 95 i 96 byly swojego rodzaju odyseja. To bylo tak daleko jak tylko daleko moze znaczyc. Dwadziesciacztery godiny autobusem z promem w Calle i przepytywanka od strony emigracji. Nigdy nei zapomne tego dlugiego niekonczacego sie sznurka ludzi ktorym krew krazyla dwa razy szybciej na sama mysl ze moga ich nie wpuscic. Ja tam bylem tez sralem w gacie.

 
 
 
 
Posted by Picasa

Sklepy z ksiazkami dotyczace samego filmu w sobie. Ponad tysiac tytulow w samej dziedzinie kina rozdzielone na poszczegolne terminologie. Polka ze scenariuszami i ksiazkami o pisaniu doprowadzala mnei do sraczki. Nie potrafilem ich czytac, nie rozumialem nic z tego zargonu jednak przegladalem je z wielkim zafascynowaniem i zazdroscia ze moi rowiesnicy moga pojac ta cala wiedze zawarta w tych ksiazkach a mi pozostaje jedynie pasja. Dzis nie potrafie kupic rzadnej z tych ksiazek. Przegladam je i nie moge sie nadziwic jak bardzo zeruja one na kieszeni potencjalnego klienta. Jak bardzo chca sprzedac to co tak naprawde nie da sie sprzedac. Filmu nie mozna sie nauczyc z ksiazki. Nie mozna przeczytac pare frazesow i robic wielkie kino... Bez pasji rzaden druk nei pomoze... Ze ja tego wtedy nei wiedzialem... dzis nie potrafilem kupic rzadnej ksiazki... moze czas by pisac je samemu i dac szanse innym by czytali?

 
 
 
 
Posted by Picasa

Sami ludzie Londynu to Ci sami ludzie co u nas lub tam lub gdzies tam. Jada do pracy lub z pracy maja swoje male marzenia i duze rachunki. Maja swoja ulubiona ksiazke w metrze lub wyswiechtana gdzies, zostawiona gazete. I ja w tym wszystkim wciaz walczac o marzenia robienia wielkich filmow. Wciaz na etapie ze ptorafie. W koncu po to tu przyjechalem do tego Londynu. BY walczyc o marzenia. Ponownie znajduje w siebie naiwniaka. Z tym ze tym razem nie boje sie isc po tej chwiejnej linie. Praktycznie chodze na niej od 15 lat i cos czuje ze bede tak chodzil do puki ktos mnie z niej nie zciagne. Moze spadne i zlamie se kark? Moze nie?

 
 
 
 
Posted by Picasa

Bo skoro nie wystarczaja mi te wszystkie odpadki kina. Nie pozostaje mi nic innego jak kino same w sobie. Ja po prostu nie wierze juz w odpadki kina... nie weirze w ten smietnik plastikowych gadzetow i papierowych odbitek. Nie wierze w special edition filmu ktory i tak mam. Lub direcotrs commentary Martina Scorsease... nie wierze w to juz... Wierze w samo kino... Byc moze to juz ostatnia stacja... przed tym by sie spelnic bo w kino wierze... pomimo tej calej popculturowej i dochodowej oprawki...

Pozdrowienia z Londynu... :)

LONDON

 
Posted by Picasa

Moj pobyt w Londynie obfituje i z pewnoscia nieomieszkam zdac z neigo relacje... A tu na podtrzymanie ten magiczny fliper :)

poniedziałek, sierpnia 09, 2010

DLA WSZYSTKICH LENIWYCH

Jak bylem maly i nudzilem sie spiewalem piosenke o Zolkiewskiej. Na podworku byla pewna zolkiewska i razem z POlakiem zastanawialismy sie co ona moze tak naprawde robic w tym domu ze nie wychodzi... wiec dzis spontanicznie nagralem ta piosenke :)

Zolkiewska from Konrad Aksinowicz on Vimeo.

ZDJECIA

Dzieki uprzejmosci pewnej milej blogowiczki magdaleny (ellemo) moge w koncu zamieszczac baaardzo okrezna droga zdjecia... nie bedzie to najlatwiejsze do wykonania ale czego nie robi sie dla prawdziwego archiwum zycia bloggera :)

A to juz zdjecia ktorych nie ma co komentowac... to po prostu ostatni miesiac mego zycia

 
Posted by Picasa
 
 
 
 
Posted by Picasa

 
 
 
 
Posted by Picasa

czwartek, sierpnia 05, 2010

Marzenia o Zatraceniu

Niestety nie moge pokazac rzadnych zdjec bo od paru miesiecy nie mam tu opcji ich wkladania. A gdyby tak bylo z pewnoscia pokazal bym wam Zdjecie roku z Mikem Pattonem, Moja super fure TEDA ZWYCIEZCE czyli mercedes C 180 no i oczywiscie to najbardziej zaskakujace filper z gwiezdych wojen.

Na szczescie moge o tym pisac bo czcionki mi jeszcz nei zabrano. Te wszystkie gadzety maja swoja wazna podstawe w odnajdowaniu sie artystycznym ale od poczatku.

Od roku realizuje wielki plan SEKRETU. Ci ktorzy wiedza o SEKRECIE to juz wiedza. Ci ktorzy nie wiedza nic, to wspomne tylko, ze jest to mala ksiazeczka za 29 zl (bodajze) w ktorej przedstawione sa prawa grawitacj przyciagania wszystkiego do siebie o czym sie pomysli. Przycigamy dobro i przyciagamy tez zlo jesli o tym sie za duzo mysli i boi tego.

Z drugiej strony defynicja sekretu jest taka, by realizowac swoje marzenia myslac o nich nawet jesli ich jeszcze nie ma i malo tego, byc za to wdziecznym. Jest to bardzo trudna praca i nie wszyscy odnajduja sie w tych teoriach. Natomiast mi bardzo ona pomogla i z reka na sercu moge powiedziec, ze od roku dokonalem wielkich odkryc i szczescia w realizacji marzen. Jak rownierz dobrego samopoczucia i samorealizacji, innymi slowy odnajdywaniu sensu zycia.

Te wszystkie elementy jak Oryginalny Muppet, spotkanie z Mikem Pattonem, Mercedes a teraz fliper to nic innego jak realizacja moich marzen z dziecinstwa. Oczywiscie moge do tego dodac gitare fendera, lego, i bmxa ale za tym materializmem naprawde kryje sie jakas glebsza filozofia. Filozofia, by nie bac sie wlasnych marzen. Nie bac sie wyjechac tym bmxem jesli naprawde chcemy na nim jezdzic. Nie bac sie zainwestowac w samochod pomimo paro letniego nieprowadzenia pojazdow. Mozna wtedy odniesc sie do wyzszych celow takich jak relacje miedzy ludzkie, zwiazki, zawodowe rozterki i przede wszystkim te artystyczne, bo one potrafia najbardziej przycisnac nas do Ziemi.

Czym wiecej wiem o tym co bym naprawde chcial, tym szybciej dowiaduje sie czego bym nie chcial i czego nie chce. To jak w takim rownaniu matematycznym z wieloma niewiadomymi. Czym dluzej to rozwiazujesz tym bardziej z tych abstrakcyjnych literek, twarza sie liczby, by na koncu wyszlo czy dana idea ma swoja podstawe w rownianiu czy jest absolutnie bez sensu.

Najwazniejsze jest odkrycie same w sobie. To fundament calego jestestwa w poruszaniu sie po swiecie. Bo czlowiek powninien znac swoje podstawy. Powininien pojac dlaczego cos go denerwuje a cos nie. Dlaczego cos mu sie podoba, lub nie. Wtedy dysponujemy sila wlasnego zdania i jestesmy w wiekrzym sensie odporni na wszelka manipulacje od strony mediow i innych ludzi. Wszystko doprowadza nas do artystycznego manifestu. Kiedy wiemy co nas wkurza a co nas podnieca mozna wyrazac te mysli w sposob wiarygodny dla samego siebie a przez to wiarygodny dla innych. Mozna tworzyc fikcje w oparciu o wlasne zdanie a nie zdania ktore slyszalo sie wczesniej. Ta autonomicnzosc w podejmowaniu tych wyborow daje nam autorskie przeslanie i jak pisalem wczesniej, czyni nas jedynymi w swoim rodzaju. Czyni nas specjalistami w dziedzinie osobistego patrzenia na dana rzecz. I wtedy mozemy byc odbierani jako jednostka a nie jako masa.

Dlatego kupilem filpera i pojechalem po neigo do Srodey Wielkopolskiej. Dlatego wnioslem go na pasach na piate pietro, bo winda byla za mala. Dlatego zaplacilem za nigo tyle ile zaplacilem i zagracilem nim i tak coraz to mniejsza przestrzen mojego mieszkania. Wlasnie po to, by w moim umysle zaistniala nowa idea lepszeg jutra. By zaistnialy nowe kolejne marzenia o nowym wiekrzym mieszkaniu by pomiescic te wszystkie gadzety, chociazby :). O tym, ze tak naprawde samochod daje mi mozliwosc uprawiania ciekawszych sportow. Przeciez mozna wsadzic tam deske snowbordowa, lotnie, kajak lub stroj pletwonorka. Przeciez mozna w koncu pomyslec o Psie ktory byl by towarzyszem na dobre i zle. Chce tu powiedziec, ze kazda decyzja realizacji nawet tych najmniejszych marzen, otwieraja nowe mozliwosci w tworzeniu nowych jeszcze ciekawszych celow.

A jesli chodzi o strone artystyczna (nad ktora pracuje od dawna), to jest to idea w ktorej pomysly powinny krecic przede wszytskim mnie samego. Jak bym dla siebie chcial zrobic film ktorego nei widzialem jeszcze. Pomyslami filmowymi ktore na tyle mnie kreca samego w sobie ze mam chec by to zrobic i sprawdzic czy dalo by sie to przelac na papier lub na wielki ekran. Byl bym pierwszym widzem, ktory chcial by to zobaczyc dla wlasnej frajdy a jak przekupie samego siebie, byc moze inni tez sie do tego przylacza. Bo do puki wierzymy w marzenia to one przy nas sa. Kiedy zaczynamy w nie watpic automatycznie traca swoja sile i magia znika.

Tak wiec Marzyc, realizowac, sprawdzac i znowu marzyc. Definiowac swoje marzenia, umiejscawiac je w przestrzeni. Wyobrazac sobie je do najmniejszych detali. Czym wiecej tego wszystkeigo, tym bardziej bedzie to wasze i unikatowe. I nikt wam , nam tego nie moze odebrac. Bo caly mechanizm i motor tego wszystkiego jest w naszej glowie...

Dlatego pomysly i pieniadze na ich realizacje to cos odrebnego. Najwazniejszy jest pomysl wydobycia danego marzenia z glebi waszej podswiadomosci. Bo czego tak naprawde chcecie...

Wezcie kartke dlugopis i piszcie o czym chcecie do momentu pierwszego zastanowienia, nie skreslajcie nic. PO prostu piszcie o najglupszych nawet marzeniach... potem przespijcie sie z tym i zobaczcie to na drogi dzien. Obeicuje wam ze zdziwicie sie ile tam jest prawdy o was samym i jak pieknie byc soba...



SZUKAM INSPIRACJI DZIEKI QUENTIN ZE POTRAFISZ TO POWIEDZIEC

NA POCZATKU ZAWSZE JEST CZYSTA KARTKA PAPIERU !!!!

wtorek, sierpnia 03, 2010

poniedziałek, sierpnia 02, 2010

NIE BEDZIE FILMU O VILLAS ???

To z pewnoscia bardzo smutna wiadomosc dla mnie, szczegolnei ze znowu dowiaduje sie o tym z FAKTOW a nie z jakichkolwiek inych zrodel. Lecz jednoczesnie wciaz mam nadzieje ze przyjdzie czas kiedy bede mogl zrobic spektakularny film o VIoletcie Villas o pokazac jej cala troj wymiarowa postac. Nie mylic z kinem 3D :) choc kto to tam ich wszystkich wie :) Ja osobiscie szanuje tworczosc Villas i mam dobry kontak z jej fanami. Myslelismy nawet o zebraniu ich wszytskich do kupy by byli swiadkami powstawania filmu. BY zastanowic sie jak ugrys to ze strony prawnej bo wlasnie to jest najwiekrza bariera pomeidzy producentami ktorzy mieli by w to zainwestowac. Obawiam sie ze po tym tabloidzie naprawde bede musial zakopac gleboko te swoje marzenie o tym filmie... a Szkoda bo jej muzyka jest wspaniala ... i ona tez.

NIE BEDZIE FILMU O VILLAS - LINK