środa, października 31, 2012

SZCZESCIE


Jezeli mozna porownac moje zycie.... do na przyklad madrego stwierdzenia, prawdopodobnie bylo by ono takie: czeka pracuajc... lub, spieszy sie czekajac... Z innej strony podoba mi sie rownanie Einstaina ze SUKCES = praca + zabawa + morda na klodke... :) Ostatanio tyle sie dzieje, ze sam juz powoli nie nadazam. Na pewno widze ze czas ucieka... i napewno nad tym nie nadazam. Czas biegnie inaczej w zaleznosci od tego jak go wykozystujemy. Nie nadazam ze technologia. Mam tego MacBook Pro ktory jest czyms starym... niepotrzebnym... do wymiany... Ma on moze z 5 lat... albo az piec lat... Wtedy mysle o Woodym Allenie koty napisal swoje wszystkei 4o iles filmow sztuk felietonow na swojej maszynie do pisania... ktora ma zamiar jeszcze dzialac dlugo po jego smierci... on nei ptorzebuje facebooka... jeszcze nie :) Newsweek w stanach bedzie wydawany tylko na I pody od 2013 a George Lucas sprzedal swoje LUCASFILM Disneyowi... moze w koncu odmroza naszego Walta i zobaczymy jak on na to wszytsko zareaguje. Ja sie gubie... nie tylko ja... widze to. Te mlodziency ktorych obserwuje uzaleznieni od internetu... i gier komputerowych... Where this world is coming to... ?

Tak naprawde warto bylo by sie zastanowic co tak naprawde sie nie zmienia... Na szczescie dzien wciaz trwa 24 godziny ... po jesieni nastepuje zima... a Lososie gorskie wciaz powracaja do macierzy by zlozyc ikre... Ludzie wciaz umieraja i wciaz sie rodza... starosc to wciaz bardzo powszechna sposcizna dawnej ewolucji... milosc, nadzieja, wiara, nienawisc, klamstwo, maja swoje marketingowe miejsce w codziennym dniu kazdego obywatela..

W tych wszystkich zmianach jestesmy my... HOMO ERECTUS... ponoc myslimy choc coraz trudniej miec wlasne zdanie, kiedy zdanie ma cala masa ludzi dookola... dzis to juz nei jest opinia publiczna lecz opinia FB przyjaciol, kotrzy przed sprostowaniem czegos lub przekazaniem... bo to ma miejsce dosc czesto, jest czesto nakierowywana przez innych swoich znajomych... by w nagrode dostac upragnione... LIKE... :) Sa tez internetowi anrachisci... moi ulubieni.. ktorzy zbawia swiat, uratuja pare zwierzat, doprowadza do konca instniejacego systemu, podziela sie swoimi opiniami o tym co sie dzieje...

wiec po co im filmy?

skoro wszystkie odpowiedzi moga znalesc na FB lub podobnych tabloidach? Po co im spedzic lub stracic czas i pieniadze na kolejne tezy i ptyania na ktore beda musieli odpowiedziec... przeciez w ciagu tego czasu moga dowiedziec sie znacznie wiecej z paru FB przekazywanych obrazkow z bardzo waznymi informacjami... no tak...
INFORMACJA wygrywa z KINEM... fuck...

Ja sam jestem nafaszerowany tyloma cytatami i madrosciami psychologicznymi typu jak zyc... ze w sumie nie potrzebuej juz sam chodzic do kina... a co dopiero stawiac pytania i odpowiedzi w kolejnych produkcjach...

A te dzieciaki grajac non stop w te gry zrecznosciowe? Czy one w ogole potrzebuja jakichkolwiek odpowiedzi lub jakich kolwiek pytan... jak to wszystko jest bardzo proste...

Badz szybszy, Badz bardziej zreczny, Nie masz innej opcji jak otpwrzyc kolejne drzwi tylko jak je otworzyc... zabij ich zanim oni zabija ciebie.. i tak bez konca...

A czas zapierdala a ludzie sie starzeja a trzeba placic czynsz, trzeba cos jesc... trzeba lub nie trzeba...

Ja wciaz tu mysle o adaptacji... mysle o tym jak adoptujemy sie do tego upadku... i czy moze byc jakis przelom... bo przelom by sie przydal.. nie wiem jaki... na pewno nie w postaci kolejne katstrofy... bo to by nie byl przelom... cos na skale skoku tego goscia ze stratosfery... cos co by wszystkich otworzylo... takie informacyjne LSD... po ktorym czlowiek po prostu by wyluzowal... tak na dluzsza chwile... Wczoraj rozmwialem o smierci papieza od ktorego minelo juz 7 lat... i przypominam sobie jaki byl wtedy dziwny spokoj jakies ogolne zjednoczenie.. zjednoczenie ludzi ktore sie czulo... wtedy nie bylo adaptacji... bylo uczestnictwo...

Mysle ze w wielkich wydazeniach przestajemy sie adoptowac. Tylko po prostu jestesmy tam obecni bez jakiegokolwiek przygotowania.. wiec chcialbym by moje zycie przestalo byc adaptacja i informacja... tylko prostym uczestnicwem...

Wiem, ze brzmi to bardzo banalnie i nawet nie cool... nic w tym uczestnictwie nie wydaje sie ekscytujace i sencacyjne... ale wtedy bedzie mozna zatrzymac sie w tym tu i teraz... bez rzadncyh wiekrzych klimatow adaptacyjnych ... bez sortowania w glowie kolejnych nieptorzebnych informacji na ktore nie mamy wplywu... i moze wtedy uda nam sie odnalesc szczescie? to by dopiero byla zmiana... gdyby pod wplywem zjawiska w kotrym nie mogli by sie juz adaptowac i odpowiadac na pytania postawione w informacjach.. tylko stali by sie uczestnikami szescia w ich osobistym rozumowaniu tego zjawiska...

na to czekam... i wciaz sie adaptuje i wciaz jestem zalezny od informacji... czekam i pracuje... by sie juz nie adoptowac...

sobota, października 06, 2012

DROGA....

Zdecydowalem sie ponownie stawic czola moim ukrytym wymagania co do filmow ktore wciaz chcialbym robic. Ponownie w wieku 34 lat postanowilem sprobowac gdzies indziej z nowa energia, jesli w ogole jeszcze mozna miec jaka kolwiek energie. Jestem w momencie, kiedy ponownie stoje przed waznym wyborem drogi tutaj w Londynie. I tu juz nie chodzi o miasto bo moglby byc to Kijow, New York, Paryz lub Hongkong. Chodzi tutaj o jedynie o odrobine szczescia. Klasyfikuje to do szczescia takeigo jak sie ma na wygranej w totolotka lub do szczescia zwiazanego ze spotkaniem Kobiety swego zycia. Bo tylko wtedy tak naprawde te wszystkie energie maja mozliwosc zaistnienia. Wiec schodze na ziemie... przynajmniej narazie. Filmy o zwariowanych swiatach, kosmycznych podbojach, podrozami w przeszlosc beda musialy odpoczac w komputerowcyh folderach. Londyn nastraja mnie do opowiedzenia czegos prawdziwego. Jest to bardzo kuszace... i zaraz zamkne sie by to napisac.. To powinien byc taki 10 dniowy script... bo ja przestalem wierzyc w paradygmat. Przy ilosci paradygmatu w dzisiejszym kinie. Kazda scena jest tak przewidywalna ze zabija samo kino w kinie... pisz to tu i teraz, bo chce miec record tej drogi tutaj ktora prowadze od 2006 roku na lamach tego bloga... wiec to jest ten moment... tej historii... tej drogi..

piątek, października 05, 2012

Denis Hopper powiedzial ze jesli piszesz scenariusz za scenariuszem i oni go nie chca... jesli nie mozesz robic tych filmow ktorych chesz robic... i nie wciagasz coki i nie pijesz wody kazdego dnia... i wciaz masz ta sama pasje by robic filmy i ten sam entuzjazm... to jestes Ofiara