poniedziałek, września 19, 2016

WRZESIEŃ 2016

To już czwarty pogrzeb w przeciągu czterech miesięcy. Kiedy dzieje się to pojedyńczo, raz na jakiś czas jeszcze ma to sens uduchowienia. Ksiądz mówi to co mówi w takich okolicznościach. Marność. jeden bóg jeden Jezus jedno życie pozagrobowe. Jeśłi jednak przeżywa się to już cztery razy lub nawet sześć bo w przeciągu roku na tylu pogrzebach byłem, zaczynasz się powoli przyzwyczajać i do pogrzebów i do śmierci.  Dla mnie to niestety wciąż odłączenie od prądu i totalna nicość. Byćmoże się to zmieni, zresztą mam swoje teorie życia pozagrobowego ale z moich skromnych obserwacji jest to po prostu rozkład i koniec. Nie chce tu szeżyć pesymizmu bo to w ogóle nie o to chodzi. Naprawdę to co pisze nie jest oznaką ani depresji lub innych stanów, które powodują tego typu nauki. To po prostu ustawienie się po jednej stronie.
 Ostatnio oglądałem wybitny program komediowy australijskiego komika w którym, mądrze mówi o ludziach których podzielił na kategorię. Według niego są tacy którzy wierzą w Boga i tyle. Są drudzy którzy w tego Boga nie wierzą. I to jest 10 procent społeczeństwa. I to jest tak zwana lokomotywa, która napędza wszystko inne. Bo to dziewięć pozostałych wagonów, to właśnie ludzie niezdecydowani. Ludzie którzy raz wierzą raz nie wierzą. Jak są święta to wierzą jak są chorzy to wierzą jak są pijani to nie wierzą. I tak z wszystkim innym. Bo to nie chodzi o Boga ytlko o wszystko. Albo jesteś wegeterianinem albo nie. Albo jesteś homosexualny albo hetero. Takich ludzi powinno się cenić. Ci ludzie mają bardzo mocno wytworzony charakter czyli system wartości, który kieruje ich życiem Wyznacza pewien kierunek. Albo jesteś za lewicą albo za prawicą. A pozostali to ludzie którzy nie wiedzą nic. Przyznaje, że do takich należałem i to długo. Natomiast od pewnego czasu kształtuje się u mnie linia charakteru, byćmoże z racji wieku. Za dwa lata uderzę swoją cztgerdziestkę. Byćmoże, doświadczenia i filozoficzne rozważania pozwoliły mi w końcu zdecydować, którą stronę wybieram tej szachownicy zwanej życiem. I nawet dobrze się ż tym czuje. Asertywność wytwarza się wtedy sama. Nawet nie trzeba już podtrzymywać jej środkami typu książki lub psychoanalityk. To jest bardzo proste rozumowanie.
 Powracając do śmierci. Ona istnieje. Jest niepodważalna i stresująca. Stresująca dla każdego inaczej. Na przykład mój pies Cyprys, kiedy kładł się spać do ostatecznego snu uśpienia, nie był za bardzo świadomy tego co traci. Nie mógł powiedzieć sobie. Zrobiłbym jeszcze coś przez ten rok gdyby mi było dane. On po prostu pewnego dnia gorzej się poczuł z racji wieku i tyle. Nasza świadomość nauczyła martwić się o przyszłość, która tak naprawdę jest nie zmienna i staje się końcem. Każdy pewnego dnia umrze. To chyba najściślejsza z możłiwych prawd życia. Stała i niezmienna. Nie możemy poweidzieć no tak ale za wyjątkiem...  Miałem okazję po latach zobaczyć nieboszczyka w trumnie i naprawdę śmierć jest przerażająca. Jestem filmowcem ale nie widziałem takiej chrakteryzacji jak prawda kiedy człowiek którego się zna ląduje w soim ostatnim opakowaniu. To jest naprawde śmierć.
 Nie wiem jaki mam napisać tutaj koniec do tych teoligii ale konkluzją chyba jest proste żyj i pamiętaj że żyjesz. Tylko tyle. Jedz posiłek i ciesz się jego smakiem.  Jeśłi ci nei smakuje, nie jedz, zmień. I tak dalej i tak dalej. Wytworz w sobie charakter ktorego jesteś pewny. Nie sprzeczny bo po co się męczyć z własnymi decyzjami. Jeśłi masz kogoś opieprzyć to nie bądz temu winny pięć minut po fakcie. Zresztą co ja tu będę pisał. Ide coś zjeść.