poniedziałek, czerwca 28, 2010

PORZADEK W LUDZIACH

Latwo jest wyzucic z zycia obdarta bluze i nienoszone palto ale co jesli mial byc to czlowiek? Przyznajcie ze trudno wyzucic czlowieka z naszego zycia. Potrzeba wiele by podjac decyzje i powiedziec wiesz stary nie chce Cie wiecej znac.

Nigdy nie bylem w malzenstwie tym bardziej nie czuje sie by opisywac proces rozwodowy ale jestem przekonany ze jest to nie tylko prawny lecz i przede wszystkim emocjonalna kapitulacja jednej ze stron. Jest to pewna decyzja ktora zachodzi w rdzeniu gdzies tam gleboko w mozgu. Gdzie swobodne mysli nie docieraja, wlasnie tam gdzie zachodza deccydujace ostateczne rozwiazania.

POwodem kazdego rozwodu i rozstania sa sprzeczne interesy. Chodz mysle ze znudzenie materialu (i tu moge porownac ludzi do kurtek i sweterkow ;) tez moze miec miejsce. Po rpsotu juz nie chcemy tego nosic. Mysle ze to z kimsie zadajemy to tak narpawde tez czesc nas. Jak powiada podworkowe przyslowie z kim sie zadajesz takim sie stajesz. Jest to czesc naszego ja. Oni odpowiadaja za nas my za nich.. Wiec kiedy kolega zyga na imprezie to ty tez zygasz... hm. ale nei o zyganiu chce dzisiaj rozwazac na kartach tego bloga.

Mysle o ostatecznym rozwiazaniu faceebokowym... Co by sie stalo gdybym raptem skasowal z tych 500 set gosci wszystkich tych ktorych tak naprawde nie znam lub nie mial bym ochoty ogladac ich wpisow. Oczywiscie jest tam opcja UKRYJ ale w samej istocie tego slowa ja nie chce sie przed nikim ukrywac i ukrywac kogo kolwiek przed soba...

Prawda polega na tym ze w przeciwienstwie do rzeczy materialnych ktore tylko moga popatrzec na to jak je wyzucamy (np toy story i wyzucone zabawki na smietnik) tak w przypadku ludzi sa to emocje i nie koneicznie wyzucony czlowiek z naszego zycia tak do konca sie z tym zgadza...

NIe zgadz sie bo boi sie ze cos z nim jest nie tak. Zreszta jakim prawem ktos wyzuca go z jego zycia... Jakim Prawem . Tu nawiaze ponownie na terapi w ktorej to terapeutki zamieszanianamawiaja do zerwania wiezi z matka lub ojcem. Ludzmi ktorzy niejednokrotnie uzalezniaja swoje pociechy od nich samych i vice wersa. Jak to jest miec emocjonalny rozwod z najblizszymi. CZy wogole jest jaki kolwiek kodeks by to robic przecierz sam Mojzesz na swojej tablicy mial napisane lub wyryte CZCIJ OJCA SWEGO IMATKE SWA... nie bez przyczyny jest to tez czwarte przykazanie a nie dziesiate... Jak ktos cos wymysla pisze to co mu slina na jezyk przyniesie i nie sadze by z bogiem bylo inaczej.. On po prostu wiedzial co mowil kiedy po pierwszych swoich czic mnie szanuj mnie szanuj moj dzien w koncu powiedzial... aaaa

no i szanuj Ojca i matke swa.. oczywiscie tez znowu odnosil sie do siebie bo on ponoc jest naszym prawdziwym ojcem i matka.. dopiero potem...

NIE ZABIJAJ...

No to jak tu przeprowadzic taki rozwod z najblizszymi. Kiedy psychologiczne powiazania sa tak glebokie i polaczone niejednokrotnie podwojna pepowina ze trudno je przerwac. Czasami sa nie prerwane nawet po smierci czy dziecka czy rodzica...

Pytanie czy da sie wyzucac ludzi na smietnik. Odpowiedz jest prosta... DA SIE

Z waszego psychologicznego smietnika ktos zawsze zainteresuje sie tymi osobami a jesli nie to coz taki jest los smieci. Myslicie ze ja nie zostalem poddany takiemu wyzuceniu. Codziennie jestem wyzucany i przyjmowany w pscyhologicznych rozwazaniach nie jednej osoby. Wyzucany przyjmowany, przyjmowany wyzucany. Dlaczego mieli byscie inaczej?

Ogladam ta swoja szafe i nie moge sie nadziwic jaki panuje tam porzadek. KOszulki poukladen leza czekajac az je zaloze. Inne w praniu inne sie susza.. Ciekawe jaki balagan mam w glowie z racj tego ze przyjmuje tyle nowych osob do swojego zycia.. nazywajac je pozornie przyjaciolmi.

Czy nie jest to tak ze minimalna ilosc znajomych porownywajac do garderoby tworzy nas samych? Ze tak naprawde byl kiedys mini vanili i modern talking a nie kurwa chór pikolo dolo de antoniano... BYc moze tak naprawde jestemsy tymi z kim sie zadajemy a wszyscy nowi starzy znajomi to taka czapka na zime. Ktora sie gubi lub nie. Janie potrzebuje tak naprawde udowadniac sobie ze robie porzadek wyzucajac kogos z faceebooka lub wywalajac jego numer z telefonu.. Wystarczy ze zajdzie ten porzadek w mojej glowie. Ze kiedy zagladne tam bede widzial jak na dloni na kim mi zalezy i komu zalezy na mnie.. chodz to chyba drogazedna sprawa...

NO coz... jak w kazdej mojej rozprawce tak i dzisiaj dochodze do momentu kiedy spetlam sie i moje swobodne mysli juz nie wyrabiaja... wiec zostawiam was w tej petelce i propnuje byscie nie mysleli o tym za duzo.. bo tobardzo niebebieczne rozwazania ..

sobota, czerwca 26, 2010

SZTUKA WYZUCANIA PRZEDMIOTOW

Gromadzimy. Gromadzimy bo kalkulujemy jak odrebny organizm. Kalkulujemy na ile i na jak dlugo cos moze byc nam potrzebne. Przedmioty. Materia ktora ma dla nas wartos emocjonalna lub porzyteczna. To wlasnie one sprawiaja ze jestesmy lub nas nie ma. Powoduja smiech lub placz po ich stracie. Jednak tak naprawde przywiozanie do przedmiotow to jeszcze jedna faza w naszej glowie. To my nadajemy wartosc emocjonalna poszczegolnym przedmiota. Oj.. nie wyzuce tego listu od mamy bo jak jej zabraknie bede mogl do niego powracac i powracac. Oj ta kartka swiateczna od Babci, bezcenne. Ten newsweek o Smierci Papierza, bezcenne. Musze trzymac te kasety video, dla moich dzieci... Trudno jest sie pozbywac. Nawet wtedy segregacja odbywa sie w naszych glowach. Ok nie potrzebuje tego ale byc moze przyda sie to komus bliskiemu. Oj... ta koszulka jest dobra oddam ja ojcu. I tak gromadzi sie kolejna torba z rzeczami gdzies trzymana na pawlaczu gdzies w piwnicy gdzies w zakamarkach w folderach.

Wczoraj wyzucilem polowe swoich ubran. Jak byscie mogli zobaczyc moja szafe przed i po eksterminacji, bo chyba tak mozna nazwac to co zrobilem wczoraj. Byli byscie w szoku. Dwie polki stoja wogole puste a jeszcze wczoraj rano byly zawalone od koszulek, sweterkow, spodni, bluuuuz.

Bylem bewzgledny i jedyna stara koszulka ktora przetrwala ta selekcje to dziesiecioletnia koszulka PRIMUSA ktorej po prostu nie potrafilem wyzucic. A tak wszystkie koszulki nawet te paro miesieczne w bardzo dobrym stanie odlozylem na kupke by postawic kolo smietnika. Widzicie... musialem wywalic w sobie mysl, ze te rzeczy przydadza sie komus z rodziny. Bo nie mozna tego robic. Mysle ze srpawia to problem dla dwoch stron. Oni wiedza w czym chca chodzic a widzenie ich w moich rzeczach nie jest moim celem w ogole.

Moja Ciocia z Kanady miala tendencja i ma do dzis by oddawac swoje kreacje siostra. Nawet jest tego ciekawa anegdota kiedy moja mama zaczynala sie skarzyc na krytyke swojego ubioru przez ta siostre. Moja ciocia odetchnela z ulga... i mowi...

Ciesze sie ze mnie nie musi krytykowac. Wszystko co mam dzis na sobie dostalam wlasnie od niej w spadku

Zawsze sie z tego smialem bo pokazuje to jaki psychologiczny to byl uklad. Zreszta dawanie to jeszcze inna, odrebna umiejetnosc, ktora warto by bylo sie nauczyc. Umeijetnosc dawania i brania. Dawac bez brania. Niektorzy chca wziasc emocjonalnie dajac. Daje Ci wiec badz mi wdzieczny. Daje Ci i tylko sproboj sie narazic a wypomne ci ile Ci dalem badz zalezny w mojej dobroci do Ciebie. Ile dla Ciebie zrobilem a ty teraz nie chesz zrobic o co Cie prosze? Ba to nie jest prosba to jest matematyczny wynik rownosci z moim daniem i Twoim braniem.

Dlatego wyzucilem i zrozumialem ze te super rzeczy ktore wyrzucam nie koneicznie na tym smietniku musza byc super dla kogos innego. Wyobrazilem sobie jak podchodze do kosza z rzeczmai i staram znalesc cos dla siebie. TO tak jak w szmateksie. W sumie sa tam tego typu ubrania ale czy mamy ochote wziasc je wszytskie? Oczywiscei ze nie.

Suma sumarow... Mam o polowe lzejsza szafe i bede koncentrowal sie by te rzeczy... ta garstka ktora zostala byla utrzymana w porzadkul. Mysle nawet o zakupie zelaska... tak ja stary kawaler mysle o zelazku.. he he...
zmiany zmiany zmiany....

Ale przede wszystkim ceisze sie ze poradizlem sobei z tym bez problemu. Kolejna akcja to pawlacz i tak narpawde tak sobei mysle ze powinienem wziasc ten pawlacz i wyzucic. Po prostu wyzucic te walizki nei zagladajac do nich. Skoro nie zagladalem do nich przez rok... a sa tam rzeczy ktore wlozylem na wypadek naglej potrzeby. to dlaczego mial bym zagladna do niego za dwa lata? BYc moze, zalozmy ze dany przedmiot bede potrzebowal za trzy lata. Czy nie prosciej bedzie kupic go na nowo? Taki jest plan ale czy uda mi sie wyzucic walizke bez rozpakowywania to jeszcze nie wiem

Problem jest jeszcze jeden. Czlowiek musi byc pewny ze nie wyzuci czegos waznego. Tego papierka ktor ktos moglby wykozystac przeciwko niemu. Moj ojciec zawsze wszystkie karteczki potrafil drzec na tysiace kawaeczkow jak by nie wiem pracowal w KGB conajmniej. Tez smialem sie z tego zakladajac ze kots w smieciach wygrzebie list i bedzie czytal i ze jeszcze mu zrobi z tego powodou krzywde he he juz to widze... jak smieciarz czyta listy ... dobry pomysl na film...

Tak wiec chyba otworze pawlacz i dokonam kolejnej zaglady... I znowu bedzie lzej... Oj bedzie lzej... tylko... po co ja robei tyle miejsca w domu? i dla kogo? hm...

środa, czerwca 23, 2010

WAKACJE

Od dzis bo nie od wczoraj rozpoczynam oficjalnie wakacje. Hurrraaaa koniec roku skonczony swiadectwa rozdane dyplomy wreczone goraca i parno na dworze. POwietrze rozmazuje sie na wietrze. NI emozna spac w nocy od duchoty. Cisza od samochodow i nasluchiwanie nocnego komara... czy mnie dorwie czy mnie zostawi w spokoju? I trzeba okryc sie przescieradlem bo spocone cialo nie wytrzymuje grubej koldry. NIe... szybki letni prysznic i wszystko zmienia sie odrazu. Cialo schlodzone po zjedzeniu chlodnika i porcji truskawek jest gotowe by wyjsc na rozzazone Slonce ktore tylko czeka by wypalic wszystkei syfy z plecow nabrac kolorow i rumiencow i odetchnac od monotoni roku. Odpoczac od notorycznych przyrazajacych nas mysli o jutro i pojutrze o byt i ogolne zrozumienie swiata. Wakacje to tez nocne ogladanie ulubionych filmow. W goracym klimacie jakos inaczej wchodza komedie z lat osiemdziesiatych a w nocy te powazne dramaty w stylu dwunastu gniewnych ludzi. No i wyjazd do przyrody. Lasy, uciekajace krajobrazy kuszacego runa gdzie pelno od robakow jagod borowek i pajaczkow. Mech juz zroszony poranna rosa kiedy wyjezdza sie gdzies rano i ten zapach powietrza ktory zaprasza do dalszej wyprawy. Szum drzew i spiew ptakow i w koncu dochodzisz do jeziora gdzie woda czeka az zanuzysz sie w niej chodz zimna i wybredna w swoich zachowaniach.. I ta starsza pani ktora twierdzi ze o dziwo kolo niej jest cieplejsza woda ;) no i kobiety.. dziewczyny.. porpzbierane lub nawet ubrane w tych swoich piekncyh w kolorach i wyborach odzieniach.. Paski, kropki, pastele, podkolanowki, w koncu bielizna... slodka i nieprzywidywalna jak by byla jeszcze jedna tajemnica... W koncu stukot torow kiedy kolo obija sie w letargu nocnych przejazdzek w pociagu. DFziwne mysli dziwne sny dziwne przemyslenia na granicy rzeczywistosci a fantazji. I plaza piasek w butach i dobra ksiazka. Ta ktora znasz na pamiec lecz wciaz zaskakuje. KOlejny letarg tym razem na plazy.. Jakies glosy czy to sen czy nie sen? Wydmy i ten dziwny zapach dzikich roz. Tak daleko daleko z tad bedzie przez chwile moj dom. Bo na chwile chlonie sie inaczej i dwa tygodnie zamieniaja sie w miesiace miesiace w lata... I jeszcze jedna ostatnia wakacyjna przygoda... Wakacyjna Milosc... Ona nic o Tobie nie wie ty nie wiesz o niej... Zabawne usmieszki przy sniadaniu czy jest sama czy nie... czy moge z nia porozmawiac czy moge spedzic z nia troche wiecej czasu. I okazuje sie ze rozumiecie sie jak byscie sie znali od lat a tyle jeszcze do poznania. podobne doznania te same zachody slonca ten sam cieply deszcz. Pocalunek, pieszczoty, sex, pot, prysznic, sniadanie :)

takich wakacji zycze kazdemu bo tylko wtedy czlowiek wie ze odpoczol od tego syfu i przywidywalnosci ramowki w telewizji. Odpoczywajcie bo w grobie nie bedzie na to czasu ...

wtorek, czerwca 22, 2010

WYBORY 2010

Pojechalem do Wroclawia i bynajmniej nie na wybory ale jak juz bylem, poszedlem. No i ide do tej szkoly gdzie podobno moge zaglosowac i sobie mysle, jak to bedzie zorganizowane by im sie nie pojebalo tam w liczeniu glosow. Pamietam jak kandydowalem na prezydenta w podstawowce i ostatecznie wygralem poniewaz jakis debil z osmej klasy przejol skrzynke z glosami wypisal pare moich nazwisk, zreszta kto tak naprawde wie jak to bylo. Moze to tylko plotki. Ale do licha z moja kandydatora na prezydenta ide do tej szkoly by zaglosowac i co widze? Jakies kartki z nazwiskami i podpisami ze bylem, jakas karta gdzie nalezy wstawic krzyzyk i jakas urna... z dupy prawde mowiac.

I co oni maja teraz przeliczyc te glosy i podac dalej? Nie dziwie sie ze tak to wszystko sie odbywa. Jak by nei mogli tego wymyslec przez internet. Wchodzisz, logjesz sie zaznaczasz jak w onet.pl i po sprawie. Natomiast po ogloszeniu wynikow doszedlem do paru wnioskow. Wniosek pierwszy. Czy bym poszedl na te wybory czy bym nie poszedl i tak wynik byl by taki sam. Wniosek drugi. Jesli polska sie podzielila moze oddalibysmy te ziemi jednemu i drugiemu. Wniosek trzeci okazuje sie ze jednak warto walczyc razem a nie sam z calym swiatem przyklad: Olehowski. Wniosek czwarty Co my tak naprawde wiemy o wyborach skoro nic nie wiemy o przyszlosci. Wniosek piaty Czy to nie jest tak ze wybory sa juz dawno podjete przez matematyczne kalkulowanie wczesniej zrobionych ruchow? Wniosek szosty Jak jeden i drugi czy trzeci prezydent moze mi pomoc? Wniosek siodmy who cares....

piątek, czerwca 18, 2010

TERAPIA PODROZ PRZEZ WLASNE CIALO

Wszyscy pytaja sie mnei jak to jest po terapii? czuje sie jak pacjent ktoremu w oczach innych przewertowano umysl, ktory byl na dnie lub mial wielkie problemy z ktorymi uz sam nie mogl sobie poradzic. Od razu mowie ze nic z tych rzeczy. Z przyjemnoscia bede opisywal tu moje doswiadczenia z terapi choc samych przykladow nie bede mogl poruszac z racji regulaminu ktory zostal przez cala grupe zawarty pierwszego dnia terapi 26 wrzesnia 2009 roku.

Te dwanascie osob siedzacych w jednym pomieszczeniu to tak naprawde totolotek wybranych losowo osob naszego spoleczenstwa. To cos w stylu 12 z 40 000 000 milionow Polakow. Kazdego mozna posadzic na tych krzeslach i mieli by podobne problemy lub takie same wrecz. Oczywiscie samo DDA skupia dzieciaki ktore mialy stycznosc z osoba pijaca w rodzinie. Pijaca czesciej lub pijaca non stop ale wciaz twierdze ze kazdy powinien sprobowac jesli chce sie dowiedziec o sobie.

Ale powracajac do pytania jak to jest po terapi... Jest bardzo dobrze i to ze ludzie wykozystuja ten fakt mowiac mi oj zmieniles sie lub wogole sie nie zmieniles, lub jestes jeszcze gorszy teraz... to tak nrpawde czy ma to jakie kolwiek znaczenie? Skoro mi jest 3 razy lepiej na tym swiecie. Nie mowie ze bylo mi gorzej rok temu. Teraz po prostu jest mi lepiej pomimo ze nie musi byc az tak lepiej jak moglo by byc. Jest po prostu bardziej przejzyscie...



to tak jak by ktos jezdzil na snowbordzie i wywracal sie bo bal sie pojechac dalej i tak wywracasz sie i dupa cie boli ale probujesz bo trzeba jakos zjechac z tej wielkiej gory i zjezdzasz i ta deska coraz szybciej zapierdala i znowu wywracasz sie bo boisz sie ze udezysz w drzewo . Przeciez tyle sie dzieje na tych stokach pani halinka umarla bo uderzyla sie w glowe i jak mozna sie rozpedzac kiedy ta deska tak niesie i mozna sie rozbic wiec... wstajemy zaczyna deska jezdzic rozpedzac sie i chamujemy nawet rekami by sie nie wywalic...

ok ... no i idziesz na jaka kolwiek terapie... jaka kolwiek i okazuje sie ze pani terapeutka uczy cie

SKRECAC na tej desce

teraz mozesz jechac i skrecac jak tylko chcesz mozesz sie rozpedzac i skrecac szybciej lub wolniej ale nawet czasami zjezdzac na strzale bo wiesz jak skrecac... :)

na tym polega terapie... ucza cie skrecac na desce :) wiec sobie skrecam rozpedzam sie i tak mi sie to podoba ze nawet nie boje sie walnac w drzewo....a moze uda mi sie pojechc pomiedzy drzewa aaaaj to bedzi epiekne deska pomeidzy drzewami z predkoscia i wyjezdzam na bialy puch i nie wywroce sie ani razu... to dopiero nowe postanowienie po terapijne :)

środa, czerwca 16, 2010

Maraton zakonczony. Leze wlsnie w wygodnym podwojnym lozku w willi ANIA w Gdansku i czekam az zejde o 11 rano na sniadanie. Przez ostatnie poltora miesiaca jezdzilem po Polsce krecac bo w tym przypadku czasownik krecic jest jak najbardziej na miejscu, krecac film o Polsce. Mialem przyjemnosc poprowadzic projekt siedmiu miast polskich promujacych nasz kraj za granice. Innymi slowy robilem reklame Polski. Mysle ze po tych wszystkich kilometrach w jedna i druga strone trudno mi bedzie sie przyzwyczaic do nei uciekajacego krajobrazu. Moze oszaleje jak nie bedzie sie cos ruszalo za oknami dluzej niz piec minut. Mam nadzieje ze te stany nie nastapia bo z tego trybu uciekajacego nas przed burza fala powodziowa i czasem mam przejsc na tryb jak najbardziej bierny,

bierny ze slownika znaczy nie czynny. Mam pisac konczyc scenariusz bo pare osob na niego czeka a w sumie najbardziej chyba ja z zaskoczeniem co z tego naprawe wyjdzie. Ludzie mnie tak ostatnio zaskakuja i zycie samo w sobie ze mam tu dobra mysl.. powtarzam mysl ze moze tym razem napisze cos in side out a nie out site in... i bedzie to pelnowartosciowy plan budowy pierwsego filmu autorskiego na ktory tak czekam z utesknieniem.

Wczoraj wojtek opowiedziel mi kawal ktory mysle moze sie odniesc do tego wszystkiego

Dwoch gorali przyglada sie jak kogut posuwa kure. (Posuwa znaczy dokladniej dyga, choc to slowo mozna przyrownac do biologicznej kopulaci samca i sami cy tego samego gatunku chodz bywaja tez odstepstwa od tej teorii) ale powracajac do kawalu

Kogut posuwa ta kure ona w niebo wzieta... az skrzeczy (jesli kura moze skrzezec) az pieje o to z pewnoscia lepsze slowo...

no i on znaczy kogut posuwa ta kure gorale sie na to patrza i taki eksperymencik proponuja.. jeden z gorali daje troche ziarna metr od calego zdazenia... i rzeczywiscie kogut szybko przestaje posuwac znaczy dygac...

podskakuje do ziarna i zaczyna skubac ( jesc)

na to goral....

BOZE UCHRON NAS OD TAKIEGO GLODU....


ha ha ha ale smieszne oh oh oh ... usmiel sie Konrad nawet nie gustaw...

jak widzicie mam dobry humor i ide na to sniadanie... koniec lezenia...

jeszcze na koniec chcialbym zacytowac list motywacyjny od mojego producenta KORNADA STEFANIAKA

ktory mobilizuje mnie bym napisal ten scenariusz.. uwielbiam go choc wyslany zostal dwa dni temu to juz naprawde epik

a wiec...

Kondzio,

jeszcze raz, tak na @.
dopinguję Cię bardzo do tego, żebyś jak najszybciej skończył scenario. bez niego nie mam ruchu a mam parę możliwości do sprawdzenia. nie znaczy to, że kasa na drugi dzień będzie, ale są to możliwości do sprawdzenia-a jak tego nie sprawdzę to będziemy mieli do czynienia z jednym z największych "grzechów"-"grzechem zaniechania". nawet jeśli to jest zajebisty pomysł i się wszyscy zachwycają i chwalą, ale nie mam scenariusza, nie mogę zrobić ruchu: nie mogę przygotować kosztorysu, prospektu, a przede wszystkim nie mogę dać do czytania komuś kto byłby zainteresowany wejściem w produkcję. pisz chłopie, zapierdalaj ile masz siły, bo potem będziesz stary i nie będzie Ci się chciało, albo będziesz miał artretyzm, albo hemoroidy (żylaki dupy) i już wtedy będzie się naprawdę ciężko pisało.

pozdr

--
--
KONRAD STEFANIAK
Producer



czego i wam wszystkim zycze :)

wtorek, czerwca 08, 2010

LATO

Wraz ze słońcem przychodzi lato. Ten właśnie czas kiedy samochody jeżdżą wolniej. Kiedy dźwięk roznosi się jeszcze inaczej w odróżnieniu od śnieżnej pogody. Nie ma tego pogłosu co w zimie. Jest natomiast jakaś aura ciepłego powietrza która lekceważy dźwięki a inne wybija. Właśnie takie lato lubię. Truskawki, słońce, i ten spokój. Przez ostatnie boże ciało weekendowe miałem okazje ponownie zaznać letnich wakacji. Byliśmy z ekipa nad morzem w Dębkach i naprawdę czułem się jak na koloniach. Pogoda dopisała i nie tylko. Przyznam ze chciałbym więcej gdzieś co najmniej przez dwa kolejne miesiące bo należy nam się trochę słońca. Należy nam się trochę lata po tym wszystkim...