sobota, grudnia 29, 2012

PARADOKS 2013

Jestem sobie w Londynie. Rok 2012 sie konczy a ja znowu nie moge spac. Mysle ze w Londynie przespalem moze z dwie cale nocki. Wszystko inne to jakies majaki. Normalnie mam zamiar by wypoczac a tu nie.. niestety. Mozg mysli mysli glowa panie... no nie da sie zasnac. Wlasnie wtedy dokladnie wtedy zaczynam pracowac. Przychodza pomysly . Przychodza nadmierne potencjaly przychodza wahadla przychodzi I ching preaching peaching sriching masturbiching i wszystkie ing jakie mozna sobie tylko wymyslec.. oprocz snu. Sen przychodzi gdzies o 5 rano.. kiedy jestem juz tak wymeczony ze musze pasc... dawnao tu nie zagladalem. Nawet nei wiem czy ktos to jeszcze czyta... W dobie facebooka moj blog przestal byc odwiedzany. Czuje sie troche jak bym wszedl na strone widmo.. goscia kotry niegdys pisal.. ale to tylko pozory. Moge pieknie poweidziec ze od momentu keidy przestalem pisac tu na blogu a bedzie to dober trzsy lata robie piekne notatki ktore zwa sie EGZEGEZA od Philpa K dicka ktory po swoich oswieceniach napisal ponad tysiac stron EGZEGEZY na temt jego widzen... wiec ja od paru lat tez mam swoje wizje i opisuje jej w dokumentach ktore wydaje w jednym egzemplarzu co pol roku czytam je po roku czasu.. studiuje. W tym roku poszedlem troche dalej i EGZEGEZA ma forme codziennej gazety. Jest to teraz ponad 300 stron maszynopisu co pol roku wiec ponad 600 na rok razy trzy.. mozna sobei latwo obliczyc.. EGEZEGEZE prowadze w programie PAGES gdzie moge nie tylko pisac ale wkladac zdjecia cytaty i wszystko to czego nei moglem robic przez lata w FINAL DRAFCIE... sa to z pewnoscia bardzo tajemne zapiski kazdego mojego dnia... ktore tu na blogu byly by nie tyloe co niebezpieczne co po prostu niestosowne... natomiast mi jak najbardziej potrzebne do samorealizacji. Ale mam sentyment do Bloga... z pewnoscia dlatego bo sa tu zapiski on line od 2006 roku... i kawalek mojego zycia... tej czesci .. kiedy bylem otwarty w medialny sposob... to chyba najbardziej medialny jaki bylem kiedy kolwiek to wlasnie w okresie 2007 2009... za pared ni 2013 rok... chcialbym zyczyc tutaj kazdej z zablakanych osob... bo z pewnoscia nie jeden duszyczka sie tutaj zablaka i moze to tez bedzie noc.. chcialbym wam zyczyc... szybkiej sztuki podejmowania wyborow... bowiem to wybory swiadcza o naszych charakterach... to wybory pokazuja nam w faktach nasz system wartosci a sytem wartosci to najwiekrzy skarb ktory posiadacie... jezeli posiadacie oczywiscie... Z przykroscia musze stwierdzic ze wiele osob ten system wartosci stracilo na poczet wielkich hustawek i wahadel na poczet facebooka i internetu. Tracac wlasna torzsamosc. chrakteryzacje. Zaczelismy upodoabniac sie do wszystkich by byc w grze.. tylko co to za gra jesli nie mozemy sami podjac decyzji... skoro nei znamy wlasnych siebie... I tutaj... moge poweidziec ze to wlasnie w 2012 roku poznalem ten sytem wartosci.. Pod wpplywem emocji wystawilem lub ktos wystawil mnei na probe bym mogl sprawdzic kim naprawde jestem... pomimo mojej chrakteryzacji lub charakteru... charakter to tak narpawde przewidziane decyzje ktore mozemy wykonac wedlug innych... wtedy mowimy ten ma taki charakter.. oj on by postapil napewno tak.. charaktery lub ich brak u ludzi bardzo mnie fascynuje.. zadziwia mnie to jak bardzo sa uzaleznieni od inncyh decyzji wiekrzych wahadel... korporacji, mediow.. samych siebie... zycze wam w 2013 byscie poznali swoj charakter... byscie wiedzieli jakie decyzje potraficie podjac a ktorych nie... tylko wtedy mozna miec kontrole nad tym co sie dzieje kiedy mozna miec zaufanie do swoich decyzji... do tego ze sa zgodne z waszym systemem wartosci... ze ten system wartosci istnieje i ma sie dobrze.. bo na dzien dzisiejszy widze ze wiele z was to choragiewki na wietrze... ja jestem masztem... Ostatnio czesto zastanawiam sie nad pojeciem absolutu i abstrakcyjnego paradoksu.. to w zwiazku z pewnym projektem ktory jest mi bardzo bliski... nad ktorym pracuje od jakiegos czasu... otuz.. PARADOKS... nie koneicznie musi byc czyms zlym.. moze byc czyms bardzo pomocnym... to tak jak z bieganiem... kiedy biegniemy okrazenie i przeskakujemy przez konar a za konarem jest kaluza... mamy zmoczone buty do biegania ale juz przy kolejnym okrazeniu... automatycznie omijamy ten konar tworzac paradoks.. bo mysle ze czas i wszechswiat jest skonczony w postaci zamkneitego kola... a kolo jest tylko jedno... nawet jak na chwile zboczymy ze swojej drogi bo chemy ominac konar powracamy do okrazenia i biegniemy dalej... to oznacza ze czym dluzej biegamy do okola tym wiecej konarow mozemy ominac wiec paradoks tego biegu moze wydac sie... doskonaly... mysle ze swiat w kotym zyjemy jest swiatem doskonalym i skonczonym.. i ze nie ma podrozy w przeszlosc.. sa tylko podroze w przyszlosc po bierzni kola by wrocic w to samo miejsce.. to moze odnosic sie nawet do zycia bez podrozy w czasie... czym wiecej chodzisz w tak zwane kolko.. i powracasz myslami do waznych zyciowych dogmatow... jest szansa ze to bledne kolo moze wydac sie kolem doskonalym... gdzie mysli na koncu sa bardzo przejzyste a kazdy z problemow latwy do rozwiazania i wtedy mozemy podjac decyzje na podstawie tych wartosci i ejstesmy wtedy charakterami...

niestety to co w mojej glowie jest wciaz za bardzo abstrakcyjne... i nie potrafie opisac tego slowami... z pewnoscia wielu z was zablakanych mysli ze jetem na narkotykach czy cos w tym stylu.. ale wlasnie nie :) jestem jak najbardziej czysty w tych rozwazaniach i jedyn arzecz ktora mnei teraz ogranicza to moj zasob slownictwa... i srodek nocy... nitk tego nie czyta... wiec moge sobie pozwolic na tego typu jeszcze jedna fantasmagorie.. na temat czasu... i jego paradoksu...

wiec happy new year... 2013... i dobrych waszych decyzji :)

Konrad Aksinowicz 29 Grudnia 2012

środa, października 31, 2012

SZCZESCIE


Jezeli mozna porownac moje zycie.... do na przyklad madrego stwierdzenia, prawdopodobnie bylo by ono takie: czeka pracuajc... lub, spieszy sie czekajac... Z innej strony podoba mi sie rownanie Einstaina ze SUKCES = praca + zabawa + morda na klodke... :) Ostatanio tyle sie dzieje, ze sam juz powoli nie nadazam. Na pewno widze ze czas ucieka... i napewno nad tym nie nadazam. Czas biegnie inaczej w zaleznosci od tego jak go wykozystujemy. Nie nadazam ze technologia. Mam tego MacBook Pro ktory jest czyms starym... niepotrzebnym... do wymiany... Ma on moze z 5 lat... albo az piec lat... Wtedy mysle o Woodym Allenie koty napisal swoje wszystkei 4o iles filmow sztuk felietonow na swojej maszynie do pisania... ktora ma zamiar jeszcze dzialac dlugo po jego smierci... on nei ptorzebuje facebooka... jeszcze nie :) Newsweek w stanach bedzie wydawany tylko na I pody od 2013 a George Lucas sprzedal swoje LUCASFILM Disneyowi... moze w koncu odmroza naszego Walta i zobaczymy jak on na to wszytsko zareaguje. Ja sie gubie... nie tylko ja... widze to. Te mlodziency ktorych obserwuje uzaleznieni od internetu... i gier komputerowych... Where this world is coming to... ?

Tak naprawde warto bylo by sie zastanowic co tak naprawde sie nie zmienia... Na szczescie dzien wciaz trwa 24 godziny ... po jesieni nastepuje zima... a Lososie gorskie wciaz powracaja do macierzy by zlozyc ikre... Ludzie wciaz umieraja i wciaz sie rodza... starosc to wciaz bardzo powszechna sposcizna dawnej ewolucji... milosc, nadzieja, wiara, nienawisc, klamstwo, maja swoje marketingowe miejsce w codziennym dniu kazdego obywatela..

W tych wszystkich zmianach jestesmy my... HOMO ERECTUS... ponoc myslimy choc coraz trudniej miec wlasne zdanie, kiedy zdanie ma cala masa ludzi dookola... dzis to juz nei jest opinia publiczna lecz opinia FB przyjaciol, kotrzy przed sprostowaniem czegos lub przekazaniem... bo to ma miejsce dosc czesto, jest czesto nakierowywana przez innych swoich znajomych... by w nagrode dostac upragnione... LIKE... :) Sa tez internetowi anrachisci... moi ulubieni.. ktorzy zbawia swiat, uratuja pare zwierzat, doprowadza do konca instniejacego systemu, podziela sie swoimi opiniami o tym co sie dzieje...

wiec po co im filmy?

skoro wszystkie odpowiedzi moga znalesc na FB lub podobnych tabloidach? Po co im spedzic lub stracic czas i pieniadze na kolejne tezy i ptyania na ktore beda musieli odpowiedziec... przeciez w ciagu tego czasu moga dowiedziec sie znacznie wiecej z paru FB przekazywanych obrazkow z bardzo waznymi informacjami... no tak...
INFORMACJA wygrywa z KINEM... fuck...

Ja sam jestem nafaszerowany tyloma cytatami i madrosciami psychologicznymi typu jak zyc... ze w sumie nie potrzebuej juz sam chodzic do kina... a co dopiero stawiac pytania i odpowiedzi w kolejnych produkcjach...

A te dzieciaki grajac non stop w te gry zrecznosciowe? Czy one w ogole potrzebuja jakichkolwiek odpowiedzi lub jakich kolwiek pytan... jak to wszystko jest bardzo proste...

Badz szybszy, Badz bardziej zreczny, Nie masz innej opcji jak otpwrzyc kolejne drzwi tylko jak je otworzyc... zabij ich zanim oni zabija ciebie.. i tak bez konca...

A czas zapierdala a ludzie sie starzeja a trzeba placic czynsz, trzeba cos jesc... trzeba lub nie trzeba...

Ja wciaz tu mysle o adaptacji... mysle o tym jak adoptujemy sie do tego upadku... i czy moze byc jakis przelom... bo przelom by sie przydal.. nie wiem jaki... na pewno nie w postaci kolejne katstrofy... bo to by nie byl przelom... cos na skale skoku tego goscia ze stratosfery... cos co by wszystkich otworzylo... takie informacyjne LSD... po ktorym czlowiek po prostu by wyluzowal... tak na dluzsza chwile... Wczoraj rozmwialem o smierci papieza od ktorego minelo juz 7 lat... i przypominam sobie jaki byl wtedy dziwny spokoj jakies ogolne zjednoczenie.. zjednoczenie ludzi ktore sie czulo... wtedy nie bylo adaptacji... bylo uczestnictwo...

Mysle ze w wielkich wydazeniach przestajemy sie adoptowac. Tylko po prostu jestesmy tam obecni bez jakiegokolwiek przygotowania.. wiec chcialbym by moje zycie przestalo byc adaptacja i informacja... tylko prostym uczestnicwem...

Wiem, ze brzmi to bardzo banalnie i nawet nie cool... nic w tym uczestnictwie nie wydaje sie ekscytujace i sencacyjne... ale wtedy bedzie mozna zatrzymac sie w tym tu i teraz... bez rzadncyh wiekrzych klimatow adaptacyjnych ... bez sortowania w glowie kolejnych nieptorzebnych informacji na ktore nie mamy wplywu... i moze wtedy uda nam sie odnalesc szczescie? to by dopiero byla zmiana... gdyby pod wplywem zjawiska w kotrym nie mogli by sie juz adaptowac i odpowiadac na pytania postawione w informacjach.. tylko stali by sie uczestnikami szescia w ich osobistym rozumowaniu tego zjawiska...

na to czekam... i wciaz sie adaptuje i wciaz jestem zalezny od informacji... czekam i pracuje... by sie juz nie adoptowac...

sobota, października 06, 2012

DROGA....

Zdecydowalem sie ponownie stawic czola moim ukrytym wymagania co do filmow ktore wciaz chcialbym robic. Ponownie w wieku 34 lat postanowilem sprobowac gdzies indziej z nowa energia, jesli w ogole jeszcze mozna miec jaka kolwiek energie. Jestem w momencie, kiedy ponownie stoje przed waznym wyborem drogi tutaj w Londynie. I tu juz nie chodzi o miasto bo moglby byc to Kijow, New York, Paryz lub Hongkong. Chodzi tutaj o jedynie o odrobine szczescia. Klasyfikuje to do szczescia takeigo jak sie ma na wygranej w totolotka lub do szczescia zwiazanego ze spotkaniem Kobiety swego zycia. Bo tylko wtedy tak naprawde te wszystkie energie maja mozliwosc zaistnienia. Wiec schodze na ziemie... przynajmniej narazie. Filmy o zwariowanych swiatach, kosmycznych podbojach, podrozami w przeszlosc beda musialy odpoczac w komputerowcyh folderach. Londyn nastraja mnie do opowiedzenia czegos prawdziwego. Jest to bardzo kuszace... i zaraz zamkne sie by to napisac.. To powinien byc taki 10 dniowy script... bo ja przestalem wierzyc w paradygmat. Przy ilosci paradygmatu w dzisiejszym kinie. Kazda scena jest tak przewidywalna ze zabija samo kino w kinie... pisz to tu i teraz, bo chce miec record tej drogi tutaj ktora prowadze od 2006 roku na lamach tego bloga... wiec to jest ten moment... tej historii... tej drogi..

piątek, października 05, 2012

Denis Hopper powiedzial ze jesli piszesz scenariusz za scenariuszem i oni go nie chca... jesli nie mozesz robic tych filmow ktorych chesz robic... i nie wciagasz coki i nie pijesz wody kazdego dnia... i wciaz masz ta sama pasje by robic filmy i ten sam entuzjazm... to jestes Ofiara

czwartek, sierpnia 09, 2012

OLIMPIADA



Ogladam olimpiade... obserwuje ludzi ktorzy tak bardzo wierza w siebie i tak bardzo pragna sukcesu... jestem troche podobny bo rowniez mam swoje cele.. ba mysle ze kazdy z nas ma cele i kazdy chcialby je osiagnac...

dlatego... medal olimpijski szczegolnie zloty to taki PRAWDZIWY ARGUMENT niepodwazalnego sukcesu... niestety SUKCES JEST NA SPRZEDAZ... a kazdy argument niepodwazalnosci jak medal (szczegolnie zloty) to propaganda bysmy kupowali dany produkt by byc... tak niepodwazalnie najlepsi jak zloci olimpijczycy...

Dlatego... cieszmy sie.. :) radujmy ze sa ludzie ktorzy chca wygrac... i ze czasem ktos inny wygrywa.. Pamietajcie ze liczba sukcesow czyli 300 medalow jest niezmienna.. gdzies na calyym swiecie te sukcesy sie podzela.. po to by inni mogli nim manipulowac i sprzedawac tym ludzia cos.. tam... by mogli uwierzyc z emoga byc tak samo najlepsi.. jak medalisci..

Dlatego ciesze sie ze polacy odpadli z siatkowki... Byli tam.. walczyli... nasza jutrzejsza porazka bedzie na lamach wszystkich gazet ale nie zapominajmy ze na stronie rosyjskiej gazety bedzie odnotowany sukces.. wiec wszystko wciaz jest rowne jak w matematycznym rownaniu... cieszmy sie ze mlode pokolenie nie bedzie musialo pic jogurtow lub prosily mamy by kupila im takie same buty jak siatkarze... bo bez jogurtu byc moze sobie lepiej poradza...

Trudniej jest cos sprzedac jesli namawia sie do kupowania np mleka... po ty by byc tak silny i madry jak ten pan kotry podosi ciezary i jest mistrzem olimpijskim (wiec argument ) lub ten inny pan ktory rzucil ciezka kula 21 metrow... bo rodzice nie chca by ich dzieciaki byly w jaki kolwiek sposob obciazone jakim kolwiek ciezarem.. ale

taka siatkowka :) to zupelnie inna historia.. a pilka nozna... nawet nie chce o tym myslec :) wiec

ogladajmy olimpiade... ciezmy sie z tych relacji ludzi ktorzy chca byc najlepsi.. bo samo to jest dla mnei najwiekrzym argumentem ( nie sam medal :)

Olimpijczyk Konrad A Aksinowicz

poniedziałek, lipca 02, 2012

MAMA STUDIO SAMO ZLO

Bo mialem przjyechac na chwile...a wrocilem o 10 rano... a to przeciez nie w moim stylu. ja grzecznie chodze spac.. bo jestem grzeczny... tak jak grzecznymi byc powinni wszyscy chlopcy a nawet i mezczyzni...

Po tym jak goracym i letnim wstepie... moge z pelnym spokojem powiedziec... TO BYL WIELKI KAC... MOZE NAWET KAC WAWA MAMA

Bo ten piknil byl czychajacym niebezpieczenstwem. Zlem unoszacym sie w powietrzu goracym powietrzem nadchodzacej burzy, ktora przyszla o wiele za pozno by wygonic te cale hedonistyczne towarzystwo... O 5 juz bylo widno... SLonce tez wschodzi... nad wisla.. o czym przekonalem sie osobiscie i zapoczatkowalem sezon letni..

Ale neidziela... ludzie... co za strata czasu. Na kacu nie chcesz nic... nie mozesz nic... nic nie moze nic z toba i inni tym bardziej.. Nawet nie mogle rozmawiac przez telefon... obrazajac conajmniej dwie osoby moim pijanym niewypazonym jezykiem DDA ktory jak pije to wlasnie raz do roku jak nie rzadziej... wiec rzadnej kontroli nad soba.. pomimo tego iz pamietam... szedlem o wlasnych silach.. rozmawialem.. kontaktowalem.. wykoywalem drobne czynnosci jak np: Wyjmowanie swoich pieneidzy z bankomoatu wiec.. podstawowa znajomosc KODOW przetrwania.. telefon juz nei dzialal.. wiec i taxowki nei dalo sie zamowic wiec.. autousami gdzies gdzie okazalo sie ze od domu dalej niz wczesniej.. bo na autousach sie nie znam.. i trasy sa mi ich obce...

no i tyle.. kolejna noc.. kolejna letnia przygoda.. kolejne lato.. tym razem.. bylo goraco.. i parno... no i tyle :)

środa, czerwca 27, 2012

C180 i Jego mechanicy ciag dalszy



Nie znam sie na samochodach i medycynie. Nie znam sie na wielu rzeczach. Prawdopodobnie nei znam sie na niczym lecz o tym nie wiem, ale jakei to ma znaczenie skoro sa ludzie, ktorzy sie na tym znaja np moi mechanicy samochodowi mercedesa c 180

Bo znowu stanol... nie dosc ze stanol, to nie chcial ruszyc w momencie, kiedy chcialem zawiesc pewnego pasazera do domu. ASSAFA MACHNES filmowca pochodzenia Ydowskiego kraju Izrael.. Chcialem pokazac mu ze tu w polsce, my ludzie dobrej roboty mam samochody ktore dzialaja... rozumiecie. Ze rozwijamy sie budujemy druga linei metra, nie boimy sie abjazdow i korkow... nie ruszyl.

Wiec Transportuje go w nocy pod drzwi moich mechanikow... Ale beda mieli.. na dziendobry... ten znany im mercedes ktory ejszcze dwa tygodnie temu byl u nich w warsztacie... i zaplacilem 1700 PLZ... i znowu.. wow.. ale szok...

tak tez zrobilem.. uczynilem znaczy.

I zaczelo sie.. Chce powiedziec, ze ja jestem bardzo slaby jesli chodzi o konfrontacje z mechanikami ta relacja bedzie tylko dowodem mojej nieswiadomosci.. mojej nie wiedzy mojego zaniedbania w zaufanie i ogolna nature ludzka, suspensu, manipulacji i innych trikow ktore powoduja ze czuje sie tak jak sie czuje

wiec dzwonie

Aaaaa.... odpoweidzial mechanik.. widzialem widzialem... no coz sie znowu stalo naszemu autko...? Wiec mowie

Stanol, ... nie dziala.. kompromitacja na skale miedzynarodowa bardzo zaprzyjaznionych nacji...

hm... no to przejedzmy sie nim... wiec jade... i mowie

Panie dorgi mechaniku my... Ostatnio zaplacilem 1700 PLZ to byl szok.. dla systeu dla wszystkiego dla mojej rodziny ktora sie o tym dowiedziala... no ja.. jak by to powiedziec nie mam pieniedzy wie pan ogorkowy sezon...

Ooooo... Euro... odpoweidzial Mechanik

Dokladnie Euro...

Panie niech pan mi nie mowi mialem 20 samochodow a teraz... teraz mam 8 dziennie no i pana autko :)

tak.. wlasnie chodzi o to ze ja moge znaczy nie moge.. nie moge juz panu placic... chce ... by pan spokojnie poweidzial mi co i jak.. i jak nie tak.. to ja go parkuje i tyle...

Wiec zaglada pod maske i mowi.. ELEKTRYCZNOSC...

acha

Tak widzi pan to... to jest (pokazuje mi jakas czasc ) to jak nie dziala no to.. powiem panu.. 3,, no trzy i pol tysiaca na start...

ale... ja to rozbiore i moze uda mi sie to naprawic... niech pan jedzie do domu i czeka na zla lub dobra wiadomosc..

wiec jestem w domu czekam.. mysle sobie.. kurcze nie stac mnie na ta fure... nei stac mnei na nic i na ta fure.. nie stac mnie na fure i ta fure ale jak ma jezdzic niech jezdzi nei stoi..

dzwoni...

No moze pan przyjezdzac... zrobilem...

ile?

Ooo... tam tysiac zlotych, dobrze?

zaraz bede

wiec ide... i mysle sobie.. nie moge nie mam nie potrafie nie umie.. nie chce .. dlaczego.. moze to tylko ja.. moze to tylko on.. moze wszyscy...

nie ... ma bata... nie place 1000 bo nie mam...

wiec widzi mnie i mowi... Panie Konradzie to pana autkoe mnie przy zyciu naprawde trzyma...

(wiem, wiem to napewno wiem.. nie tylko pana i pana rodzine dzieci wakacje i przechadzki po Mc donaldzie w neidziele)

Przejedmzy sie nim.. zapraszam...

Jedziemy

widzi pan jak chodzi.. pieknie.. ale jest do zrobienia jeszcze

uhfapufhadpshad
asdfjhadspfihasdf

i jeszcze


dsofihadsfpoidhf
jdsahfasdifh[asdifhas

(nic nie kumam o czym mowi.. wiem tylko jedno i mysle

NIE ZAPLACE TYSIAKA


wiec zatrzymujemy sie... i mowie...

JA PANU NEI DAM TYSIAKA...

tysiaka? panie konradzie to byl zart... no jak jak bym mogl od pana wziasc tyzsiaka.. lub nawet... 800 700... jak by bylo z 500 bym do pana zadzwonil i powiedzial

(wiec piecset, mysle.. ja peirdole.. NIE PLACE 500)

prosze isc do biura zaraz przyjde...

wiec ide... i mowei sobie .. dlaczego 500.. dlaczego ja... dlaczego inni...

Wiec przychodzi i pyta sie

To panie Konradzie, ile pan chce mi zaplacic..

patrzy sie.. ocenia moja mimike moj pot na czole...

no.. 300?
mowie
350?

400

chce panu zaplacic 400

mechanik patrzy sie na mnie jak bym orazil jego rodzine jego fach wszystko...oddaje mi papiero do samochodu i kluczyki..

Panie konradzie niech pan przyjedzie w poneidzialek pojezdzi nim i powie mi ile pan by chcial za niego zaplacic...

wiec biore kluczyki.. i mowie ale co to zmieni...

to ze moze bede chcial od pana 400 moze 200.. a moze nic

tak to bylo...

czuje sie skolowany jak po karuzeli... ale samochod jezdzi... bedzie jzdzil conajmniej do poniedzialku.. i dzis nie zaplacilem NIC



czwartek, czerwca 21, 2012

NIESKONCZONOSC




Philip K Dick twierdzi ze ludzie tak naprawde nie boja sie smierci lecz maja strach przed wiecznoscia. Nie potrafia sobei wyobrazic czegos nieskonczonego bo wszystko co otacza nas w zyciu jest skonczone.

Gdyby dzis wszyscy ze wszystkimi sie rozstali nie zdziwilo by mnie... natomiast rozmyslanie o transcendencjalnej rzeczywistosci moze tez przyniesc zawrotu glowy. Kosciol za duzo tez nie rozpowiada sie o raju... mowi potocznie.. NIEBO... a nawet jesli mamy sie spotkac ze wszystkimi swoimi kochanymi ludzmi z przeszlosci.. np cala rodzina... czy tak miala by wygladac wiecznosc?

Wyobrazam sobie... Ja teraz kiedy odwiedzam moja babcie lub mame i tate... po godzinei mam wielka ochote sobei isc gdzies dalej... a tutaj.. cala rodzina przy stole z niekonczaca sie salatka i rosolem... i to tak w nieskonczonosc. Bez odpoczynku i bez snu... to naprawde w niczym nie przypomina mojej teori nieskonczonego raju..

Dobrze... ide w innym kierunku... cala wiecznosc bedziesz mogl sie bawic.. nuda.
Cala wiecznos bedziesz mial mnustwo sexu i orgazmy... nuda
no dobra... cala wiecznosc bedziesz mogl ogladac gwiezdne wojny... juz widzialem
hm... bedziesz mogl zejsc na ziemie i pomagac innym ludzia.. czlonka rodziny... super mi robota... hm.. no to... no to... po prostu bedziesz spal... i tak cala wiecznosc...

oooo.... w koncu cos madrego :)

poniedziałek, czerwca 18, 2012

HORACE MANN a SZKOLA

Czytam ta ksiazke paradoks czasu i znowu mnie zachwyca... przepisze to bo naprawde ma to sens...

Zaczelo sie od typka w 1852 roku... EDWARDA EVERETTA... gubernatora jednego ze stanow US and A... ktory przy pomocy prawnika HORACE MANNA wprowadzil PRUSKI SYSTEM EDUKACJI... my jebani, nie musielismy miec wprowadzenia tego systemu bo bylismy PRUSAMI wiec... co tu wiecej mowic... przepisuje

Pruski sytem edukacji dla kazdego dzieciaka... hurrraaaaa !!!!! szkola... osiem lat obowiazkowej edukacji... pisanie, arytmetyka, ksztaltowanie charakteru.. ale przede kurwa wszystkim... MORALNOSC I POSLUSZENSTWO

Celem Everetta nie bylo wychowanie pokolen wolnomyslicieli, lecz raczej przygotowanie amerykanskiej BEZWLADNYCH MAS do zycia spedzonego na pracy w fabryce. Najwazniejsza z umiejetnosci wymaganych do skutecznej pracy w fabryce sa...

PUNKTUALNOSC

POSLUSZENSTWO

WYSOKI POZIOM TOLERANCJI DLA MONOTONII I NUDY

Wiec... Rozpoczynajac szkole, wiekrzosc dzieci przychodzi od niezorganizowanego sposobu spedzania dnia (uwielbiam to) w ktorym mogly by bawic sie i myslec (to uwielbiam jeszcze bardziej) co chca, do...

... do posiadania nauczyciela,

ROZKLADU LEKCJI
PRAC DOMOWYCH

Ich zyciem zaczynaja kierowac

HARMONOGRAMY oraz
CZAS

Dowiduja sie, ze SPOZNIENIE jest zle oraz, ze moga bawic sie tylko przez pewien czas
ze..

PRZERWA LICZY SOBIE JEDYNE 20 MINUT lub mniej.. i ze musza wracac do domu codzienie o tej samej porze. Ucza sie rowniez, ze niezaleznie od tego jak szybko, lub jak wolno pracuja,

NIE UDA IM SIE UNIKNAC DNI, TYGODNI ORAZ LAT EDUKACJI...

Zabawa ta nazywa sie D Y S C Y P L I N A... a lekcje przygotowuja do zycia w fabryce. To, jak dobrze przygotowuja ich do zycia po za fabryka lub tez w... tak naprawde...

to juz inna historia...

SZKOLA wyrywa hedonistycznie terazniejsze dzieci z ich DZIKIEGO poczucia czasu pwrowadzajac w jego miejsce przywidywalne oraz poddajace sie kontroli tak jak u reszty spoleczenstwa...

wiec:

ZOSTAN NA SWOIM MIEJSCU/KRZESLE
NIE BAW SIE
NIE UDAWAJ
ODRACZAJ GRATYFIKACJE
SLUCHAJ SIE PRZELOZONYCH
TOLERUJ NUDE

sa to niektore z glownych zasad wpajania przez tradycyjny system szkolnictwa...

Okay.. wiec teraz mowie sobie.. Jak to sie stalo? I jak wielka byla moja chce pozostania w tym DZIKIM POCZUCIU CZASU... czasu nieustannej zabawy... jak bardzo wierzylem w innowacyjnosc i wyobraznie.. pomimo pracy w fabryce... bo pracowalem w nie jednej... i nie jeden z nas pracuje... wciaz... mam marzenia...

System Pruski jest do dupy... zawsze byl... rachowanie i pisanie to tylko podpucha dla innych programow programikow... a najsnieszniejsze jest to ze zaraz nie bedziemy potrzebowac w ogole fabryk... i co wtedy zrobia ci ludzie

ktorzy potrafia tylko

Jesc
Wydawac
i ogladac mecz?

niedziela, czerwca 17, 2012

STUDIUJE TRAILERY ZATEM















KOLEJNY TYDZIEN Z KOSTRZEWA



To naprawde dziala. Dziala bo sa efekty. Malymi kroczkami kielkuje z nawilzonej ziemi. Ten ostatni tydzien byl bardzo ekscytujacy. Optymizm nie zawodzil pomimo roznych nie do konca przyjemnych zdazeniach, szedlem do przodu. Moje uzycie Facebooka jeszcze nia bylo tak efektywne jak teraz. Byc moze jest to czas, kiedy zrozumialem do jakich celow nalezy go persfadowac? Po moim ogloszeniu na FB o tresci...


... JEZELI PISZESZ SCENARIUSZE/STOP/JESTES AKTOREM/STOP/WIERZYSZ W SIEBIE/STOP/MASZ MASE ENTUZJAZMU/STOP/POWINIENES NIEZWLOCZNIE MNIE POZNAC/STOP/ BO JESTEM BARDZO PODOBNY DO CIEBIE A PRZY OKAZJI MAM PROJEKT/STOP/ KTORY MOZE CIEBIE ZAINTERESOWAC.


Duza ilosc bardzo interesujacych osob odezwala sie. Mialem tydzien spotkan. Kiedy poznajesz ludzi to jak bys poznawal siebie na nowo a przede wszystkim to oni jako ci ktoprych warto poznac, swiecili swoja otwartoscia i kreatywnoscia...

Teraz moge sie dzielic tymi pomyslami. Mysle ze dla kazdego zainteresowanego mam gdzies pewien przydzial marzenia. To tak jak by sprzedawal obligacje inwestycji ktorej jeszcze nie ma, ale moze byc... i to poru inwestycji w tym samym czasie.

Dalem to zdjecie nei bez powodu.. Mialem wtedy 19 lat... i pewny siebie ze moge wszystko. Organizowalem fotoshoot do Katowic idac po za ramy regulaminu. Te zdjecia byly dokladnie takie jak chcialem a historia z mojego podworka.. zakrecona nie nadajaca sie tak naprawde n KATOWICE... to zdjecia pomogly mi potem w SVA w SYDNEY i przez nei dostalem stypendium... Filmy byly drugozedne...

Dzis znowu zmieniam sie w dziewietnstolatka i bedziemy robic trailer SPRAWY KOSTRZEWY... tylko zaangazowanie i brak strachu... pozwoli by udalo mi sie to co planuje. Mam juz polowe ekipy i polowe aktorow... mam wszystkei zabawki by zaczac dzialac... mowie bez strachu poneiwaz JAMES CAMERON mowi to na swoim wysptepie w TED... tutaj macie linka do tego wykladu.. dziele sie nim z wami bo warto...




milego tygodnia...

piątek, czerwca 15, 2012

JAK ZABLOKOWAC KARTE KREDYTOWA



Zadzwonil Bank

Chcielismy tylko zwerufikowac czy to pan o 5 rano kupil lub chcial kupic 10 biletow lotniczych?

Prosze?

(bylem jeszcze zaspany ale szybko sie rozbudzilem)

Wedlug naszych przekazow wlasnie kupil pan bilet do indonezjii i probowal do innych krajow...

No i ktos schakowal mi moja karte i chcial mnie zrobic na ponad 10 tysiecy zlotych na bilety... udalo mu sie ostatecznie ja zezrec... wiec.. karte szybko zablokowalem...

jak byscie mieli kiedys taki problem pamietajcie o tym moim blogowym wpisie...

Numer macie podany z tylu karty i dzwonicie do pani i blokujecie.. dostajecie od niej kad. Zapiszcie dokladnie czas i osobe ktora blokowala.. potem idziecie do banku i zglaszacie reklamacje tranzakcji.. z uwzglednieniem kodu... potem bank dzowni do was jeszcze raz i po zniszczeniu karty fizycznie... zastrzegacie ja bezpowrotni... i dostajecie kolejny kod ktory trzeba pamietac zapisac gdzies.. w banku prosicie o kopie dokumentu reklamacji (ksera wystarczy) bo oni to wysylaja do siedziby karty.. i nigdy nic nei widomo... do 30 dni... mam dostac odpowiedz czy kase ktora ktos podprowadzil bedzie mi anulowana czy jestem w czarnej ... czarnej dupie..

juz ja cie dorwie indonezyjski podrozniku .... lub noja karma... whuaaaaaa !!!!

czwartek, czerwca 14, 2012

LA FONTAINE JEST JUZ TAM

Snil mi sie dzisiaj w nocy. Byl jakis inny, nie wychudzony. Zdrowy i jakis mlodszy... Sen byl w glebokim REMie... poniewaz nie przebudzilem sie z mysla o nim... Jakos tak potem przypomnialem sobie ze sie pojawil. Spontatnicznie chwycilem za sluchawke, bo od paru dni ta jego wizytowka brdziej przykowala moj wzrok niz zazwyczaj i zadzwonilem. Na sekretarce byl Brian proszoacy o pozostawienie wiadomosci. Zaraz potem oddzwonil jeden z jego MATE (ow). Wiec mowie, ze snil mi sie LA i generalnie chcialbym z nim porozmawiac a jesli czuje sie gorzej to najlepiej zeby mu przekazal ze snielem o nim i byl zazwyczaj zdrowy i wypoczety, zeby powiedzial ze mysle o nim i tesknie... - Ale La Fontain niezyje od dwoch tygodni... odpoweidzial mate. cisza... kiedy dokladnie.. ? spytalem... Dokladnie dwa tygodnie temu... ktorego? ... no ktory to byl... dwa tygodnei temu to byl 31.. maja.. dowidzenia... czesc mate... odpoweidzial mate... i tyle. Peter La Fontaine jest juz tam. Dokladnie dziesiec lat po smierci mojego innego mistrza TEDA HUTCHINGSA... pewien rozdzial zamknol sie i nie powroci... Dlatego jestem dumny ze I CHING kazal mi zboaczyc sie z mistrzem. Ze pojechalem za duza wode, by zobaczyc sie z LA FONTAINEM.. czlowiekiem kotry do konca sie usmiechal... ktory do konca byl medrcem. Odweidzilem go dwa razy i ten drugi raz nigdy nie zapomne. Kupilem mu ostatnia ksiazke K DICKA... czytalem ja wczesniej w queensland i bardzo chcialem by ja przeczytal.. byla o duchach... rozmawialismy o smierci... po raz pierwszy wiedzialem ze jest to osoba z kotra moge porozmawiac o tym... bez rzednych tabu. Tak jak moglem rozmawiac o innych tabu jak np:homosexualizmie.. grupie do ktorej niewatpliwie nalezal... O Kosciele.. do kotrego nalezal... o malzenstwach... ktore mial... i zawodzie adwokata... szkoly zycia.. spraw kryminalnych i etyki. Ustalilismy ze jak tylko bedzie po drugiej stronie i sie ogarnie ma sie odezwac. Ma czuwac nade mna jesli tylko sie da... (choc wydawalo mi sie to bardzo selfish, zapytalem sie z prosba o tego typu pomoc) Tak... bede czuwal.. ale chce zebys wiedzial ze nie bede czuwal nad wszystkimi... nad Toba tak... Potem opowiadalem mu moja wizje raju dla niego... koncentrujac sie na historii... pewnego rysownika geyowskiego TOM FROM FINLAND, ktory wymyslil caly geyowski fetysz... te wszystkei skory i policjanci na motorach w skorach i oficerkach to jego wymysl... potem ludzie zaczeli sie z tym utorzsamiac a potem punki przejely cala skore wraz z death metalowcami w latach siedemddziesiatych... napiszcie sobie TOM FROM FINLAND na googlach i nacisnijcie IMAGES... wtedy skumacie jaki raj widze dla LA FONTAINA... :) bardzo byl uradowany ze moglby znalesc sie w takim miejscu... Na koncu kiedy juz byl zmecozny.. bo on juz wtedy umieral... odprowadzil mnie do konca ulicy.. i szedl by dalej gdybym go nei zatrzymal.. balem sie ze nie wroci do domu o wlasnych silach... wiec odwrocil sie i jeszcze pare razy odrwaca sie machajac... to moje ostatnie zdjecie... jego.. Powiem tak... nic nie powiem... czuje ze jest blizej niz wczesniej... juz pomaga :) Dziekuje Dziekuje Peter La Fontain...

MILOSNY PARADOKS

paradoks polega na tym.... ze dopiero kiedy sie poddasz i zainwestuejsz swoje uczucia w kogos innego... osoba do ktorej wzdychales niegdys ozywa i raptem okazuje sie ze miales racje ze od poczatku sie nie myliles, tylko ze wtedy cos sie juz zmienia w Tobie... choc.. z moich ostatnich obserwacji wynika ze osoba ktora cie kocha zawsze bedzie cie kochac, wiec kiedy juz sie poddajesz bo ta inna osoba cie nie kocha i wracasz do tej ktora cie kocha i kochala rozumiejac ze to wszystko ma sens.. ze milosc tej osoby jest wazniejsza od milosci tej ktora cie odzucila wchodzisz w to i okazuje sie, ze w kazdym momencie osoba ktora cie odzucila moze powrocic na dobre rozumiejac jak bardzo ja kochales i przezywac to samo co ty chwile wczesniej z ta inna osoba kochajaca Cie... i tak bez konca...

wtorek, czerwca 12, 2012

ROK TEMU

Zapisuje brdzo duzo... czytam potem po roku ... to wpis ktory dokonal sie rok temu... Jest 2:43 AM wszystko takie spokojne i uspione. Czuje jakoby energie ludzi ktorzy spia. Spia w swoich lozkach gotowi na kolejny dzien. Laduja swoje akumulatorki z nadzieja ze to ten dzien przyniesie im upragniona niespodzanke. Niespodzianke zmiany i zawsze na lepsze. Budza sie tez z obawa ze dzien moze przyniesc im niespodzianke calkiem odmienna. Ba... niektorzy twierdza ze byc moze mogl by byc to ich ostatni dzien, W sumie sluchaja telewizje i radia w samochodzie. Takie rzeczy sie zdazaja..  Te nie uniknione dzisiaj ktore pewnego dnia nadejdzie bo musi nadejsc jest zmora kazdego dnia.. Jak by ludzie wstawali z mysla ze to bedzie jeszcze jeden dzien. Odkryli by ta prawda ktora doprowadzila by ich do milosci. Milosci doskonalej. Milosci do wszystkeigo. Niestety boimy sie ze moze byc to nasz ostatni dzien i prawda tego jest tak gleboko zakotwiczona na dnie naszej podswiadomosci, ze nigdy tam nie dojdziemy by to zrozumiec na poziomie psychologicznym. Nawet ja bedac w tej prawdzie bo fazie... nie wiem czy jutro bede w stanie ja tak samo zrozumeic. Czy zrozumie ze jesli przestaniemy bac sie dnia jako tego ostatniego naszego. Bedziemy mogli odzucic ten naturalny stres przed przezyciem tego dnia by nie stal sie ostatecznym. Ze zapominamy o darze zycia.. W tymw szystkim jest milosc.. bo skoro bysmy byli w prawdzie ze wlasnym sumieniem i nie balibysmy sie smierci. NIe balibysmy sie tez ostatniego dnia, wiec co za tym idzie kazdy dzien byl by dniem normalnym nawet jesli ostatecznym. Dlatego chcialbym by ludzie odnalezli tajemnice zycia i zycia po smierci. Chcialbym by wiedzieli. Chcialbym by byli przekonani o isteniniu lub pustce tylko po to  by nie musilei sie juz oklamywac. Doktryna kosciola i religi ma jedna zasadnicza zasade by sie wkrecic.. Musisz uwierzyc.. Jesli uwierzysz. Jestes szczesliwy jesli nie.. Oklamujesz sie podwojnie.. Bo mowisz ze wierzysz w cos w co tak naprawde nie wierzysz lub do czego nei jestes przekonany. Jesli bys wiedzial ze nia ma zycia po smierci.. Bylo by mu latwiej uwierzyc ze nie ma. Wtedy nie zatracil by sie bo zycie by bylo dla niego podwojnie warte. Nie ma nadzieji dla udreczonych. Nie ma ulaskawienia jest tylko tu i teraz. Z drugiej strony gdyby wiedzial ze po smierci jest okay.. Czyli ze nie ma pustki, nicosci nieokreslonej. Wtedy moglby doceniac kazdy zwyczajny dzien i cieszyc sie nim tak samo jak pozniejsza wiecznoscia w raju. Pisze o tym nie bez kozery. Bardzo duzo mysle o zyciu doczesnym... Naszym... Obserwuje ludzi.. Szczegoleni starcow i dzieci. Jak inaczej na roznych etapach reaguja na zycie. Jak bardzo siebie omijaja w tych obserwacjach.. Wiek sroedni to nic inengo jak jedyna pogon i najwiekrze zalamanie wiary w zwyczajny dzien. Dziecko ma zupalnie inaczej. Wstaje by sie bawic i idzie spac z nadzieja ze jutro obudzi sie jak najwczesniej. Starsi ludzie wstaja rano i wychodza na powietrze. Doceniaja jego strukture i kazda pora roku. Ta wiedza pozwala im obserwowac swiat takim jakim ejst naprawde. Nie wszyscy starcy moga obserwowac i nei wsyztskei dzieci moga sie bawic.. To trzeba zrozumiec i pamietac. Sa tez tacy ktorzy nei beda sie bawic i nei beda nigdy obserwowac.  Smutno mi za nich, bo ja sie wciaz bawie i juz obserwuje... :)

poniedziałek, czerwca 11, 2012

FILMY W MOJEJ GLOWIE

Jest ich dziesiec. Mozna by bylo pomyslec, ze zwariowalem. Z pewnoscia dla niektorych sam fakt ze mam dziesiec projektow w swojej glowie moze wydawac sie dziwne. Jednak widze w tym wielki sens. EDISON potrafil pracowac nad dwudziestoma projektami w tym samym czasie. A ja jestem uczniem EDISONA bo jestem za innowacja. Wciaz jestem zdania, ze w polskiej kinomatografi, pomiedzy komercyjna komedia a powaznym dramatem jest wielka przepasc gatunkow w ogole nie ruszanych przez dystrbutorow, producentow wiec i rezyserow. Filmy historyczne, biograficzne, fantastycznonaukowe, musicale, sensacyjne, horrory, dla nastolatkow, wspomnieniowe to tylko niekotre gatunki na ktore mam wielka ochote... dlatego sa i isnitenia. W mojej glowie. Kiedy rozmawiam z prducentmi. Oni nie sa chlonni do czytania scenriuszy i choc mam cztery gotowe, procuje nad ich wersjami... to tak naprawde liczy sie pierwszy pakiet. CI co maja jeden scenariusz, maja jeden scenariusz. Producenci to rozni ludzie... to tak jak bys byl Alfasem i masz jedna dziewczyne np: brunetke. Idziesz by ja sprzedac a klientowi odpowiadala by blondynka. Mysle ze na dizen dzisiejszy mam Brunetka, Blondynke, Ruda, Wysoka, Gruba, Z duzymi cyckami i malymi... od takie pomysly filmowe, kazdy w innym gatunku. Sama praca nad niumi ma byc zabawa.. Jesli nie mam ochoty pisac na dany pomysl.. ide do innego filmu. Przeciez ktos moze dla meni napisac dany scenariusz na podstawie mojej hostorii.. mojego pomyslu.. wszystkie te osoby werbuje... dlatego mam dla was telegram. JEZELI PISZESZ SCENARIUSZE/STOP/JESTES AKTOREM/STOP/WIERZYSZ W SIEBIE/STOP/MASZ MASE ENTUZJAZMU/STOP/POWINIENES NEIZWLOCZNIE MNIE POZNAC/STOP/ BO JESTEM BARDZO PODOBNY DO CIEBIE A PRZY OKAZJI MAM PROJEKT KTORY MOZE CIEBIE ZAINTERESOWAC wiec na co jeszcze czekasz :)

środa, czerwca 06, 2012

TRANZYT WENUS

Szyby zaparowaly, bynajmniej nie od sexu. Odnalazlem sie na srodku srodkowego pasa trasy lazienkowskiej. W moim ukochanym M/C 180 wiedzac ze nie odpali. Ze stanol i ze zaraz stratuja mnei i zlinczuja wsciekli warszawiacy. Spocilem sie.. Az pot lecial mi z twarzy... wiedzialem, ze jestem w krytycznej sytuacji. Nie moglem wyjsc, bo samochody jechaly bardzo szybko. Nie moglem go scholowac na pobocze... moglem tylko zadzwonic po pomoc i czekac. Po pierwszej fazie przychodzi druga... dzialania... zadzwonilem i zamowilm pomoc... jednak w takich momentach warto znac ulice na ktorej sie jest... ja nei wiedzilem, pomimo ze byl to kilometr od mojego zamieszkania. Ale jestem zadowolony, poradzilem sobie ze stresem.. szybko zrozumialem ze stres tylko przeszkodzi mi w wyjsci z opresji. Wiedzialem ze to sie skonczy... wiedzialem ze teraz sie ucze jeszcze szybciej.. Jak EDISON... wciaz z optymizmem w czasie krytycznym... wiec naucyzlem sie by nei chodzic do dronych lekarzy internistwo ktorzy przypisuja ci aspiryne... kiedy mowisz im ze boli cie serce.. a na drughi dzien masz zawal.. Czasami warto isc do kliniki i zabulic... i miec pewnosc... ze zrobiles wszystko by uchronic sie przed zawalem... zrobilem wszystko, bo wiedzialem ze cos jest nie tak.. Znam swoj samochod.. Kocham skurczysyna... i tak to sie ma... Wiec WENUS przekracza ziemie... pomoc to moj ascendent i ma mi sprzyjac... czuje ze tak tez sie dzieje. Jestem na swojej drodze, widze ja... widze ta planete... dobrze ze przechodzi, ze jest ze mna... Ostatnio myslalem sobie o tym ze wychowalem sie w erze epoce kosmosu.. te programy KWANT, SONDA... z ta przepiekna muzyka... ktora mozna posluchac z tego linku to tak naprawde moj proces tworzenia osobowosci... Gwiezdne Wojny byly potem... na poczatku bylem przekonany ze kosmos jest juz podbity, ze rakiety i wyprawy na ksiezyc to normalka.. ze ta technologia komputerowa jest czyms zwyczajnym, nie nowoscia kotra ma dwadziescia lat... takie to byly czasy.. Odbylo sie tez czytanie POWROTU DO LEGOLANDU... publicznosc nie zawiodla.. siedzieli trzy i pol godziny... i jeszcze poltora by rozmawiac o projekcie.. skonczylismy o 1:30 w nocy... a na koniec film dla tych wszystkich ktorzy pamietaja cos z podswiadomosci dziecka kosmosu... MIKROBI

piątek, czerwca 01, 2012

POWRÓT DO LEGOLANDU - CZYTANIE

Inowacyjnosc... tak, mozna nazwac to co bede robil w poniedzialek. Scenariusze, ktore leza i czekaja na swoje odpalenie, tak naprawde sa gotowymi planami wielkich budowli. Jezeli nie ma na nie pieniedzy, mozna chociaz porozmawiac o jego projekcie z architektem. Takim architektem jestem ja a w poniedzialek odbedzie sie czytanie tekstu z podzialem na role. Wybralem czterech aktorwo, kazdy odpowiedzialny za jedna z faz zrozumienia scenariusza. MIKOLAJ ROZNERSKI - bedzie czytal role glowna - TOMKA JOANNA KORONIEWSKA - bedzie czytala wszystkie postacie zenskie SEBASTIAN STANKIEWICZ - bedzie czytal pozostale role meskie GRZEGORZ MLUDZIK - bedzie czytal wszystkei dydaskalia I tak przed publicznoscia pelna odbedzie sie czytanie mojego scenariusza. A o czym jest POWROT DO LEGOLANDU... oto i moj statment w tej sprawie. Nazywam się Konrad Aksinowicz. Jestem DDA. Powrót do Legolandu jest efektem mojej prywatnej terapii, którą przeszedłem dwa lata temu, po 30 latach życia w relacji z ojcem alkoholikiem. Pisząc scenariusz miałem świadomość, że nie będzie to komedia, mimo iż takie najchętniej bym robił. Jednak rzeczywistość, w której dorastałem ja i niewiarygodnie wielka ilość innych DDA w Polsce, jest inna. Oprócz tego, że scenariusz powstał trochę w ramach mojej własnej pracy nad sobą, powstał także dlatego, że powstać musiał. Jako artysta z takim, a nie innym doświadczeniem, mam głębokie wewnętrzne poczucie obowiązku zrobienia tego filmu. Jest to historia o młodych ludziach borykających się z różnymi problemami. O ludziach żyjących w czasach piemieniajacego ustroju lat dziewięćdziesiątych. O czasach, kiedy jedni mieli wszystko, a inni nic. To sentymentalny powrót do czasów gumy hubba bubba, skaczących kapsli, czy śmingusa dingusa na podwórku. Dla kogo? Dla takich jak ja. Dla młodszych. Dla starszych. Dla uzależnionych, współuzależnionych. I przede wszystkim dla tych, którzy z nimi żyją. Czułbym się nie w porządku gdybym nie walczył o ten film. Kino oprócz funkcji relaksacyjnej pełni też rolę pewnego rodzaju autoterapii, jest emocjonalnym przeżyciem, zwłaszcza, gdy mowa o dramatach. Wchodzimy do sali kinowej i wychodzimy z niej już zupełnie inni. Tak było ze mną w 1994 roku, kiedy w sobotę rano o 9:30 poszedłem do kina na film "Lista Schindlera". Po tych trzech godzinach wyszedł stamtąd inny człowiek. Człowiek, który już wiedział, że jego misją jest robienie filmów i opowiadanie ludziom o sprawach ważnych. Ten człowiek wtedy zakochał się w kinie… i dziś daży je tą samą miłością, co tamtego sobotniego poranka. Ten człowiek to ja i jestem dumny z tego, że mogę spełniać swoją obietnicę. W Polsce jest ponad 4 miliony alkoholików. Średnio na jednego przypada dwójka dzieci, co daje OSIEM MILIONÓW DZIECI ALKOHOLIKÓW. Dzieci, które jak ja przeżywały ciężkie chwile w dzieciństwie. Dzieci, które w życiu dorosłym nie potrafią sobie radzić ze sobą, swoimi emocjami, wieloma innymi problemami. Mają kłopoty z utworzeniem relacji, związków. Dzieci, które się męczą, nie wiedząc, skąd tyle wewnętrznych rozterek, schiz… Dzieci tak skrzywdzonych w dzieciństwie i zagubionych w świecie dorosłym… Chciałbym opowiedzieć tą historię, właśnie z punktu widzenia dziecka, którym kiedyś byłem. By każdy, kto mieszka pod jednym dachem z alkoholikiem, mógł zastanowić sie nad własnym życiem i skonfrontować je z tym, co zobaczy w mojej historii. By zrozumiał, że nie jest sam w trzymaniu tej trudnej tajemnicy oraz wstydu za pijącego w rodzinie. Wiem doskonale jak to wyglądało. Wiem kim byłem przed terapią, kim jestem po i o kogo walczę wstając każdego dnia. O siebie spokojnego. O siebie normalnego. I gdy myślę o tym, że w naszym kraju znajduje się kolejne OSIEM MILIONÓW ludzi z takim poczuciem, zagubieniem…czuję, że ten pieprzony film musi powstać. Swoją historią nie naprawię świata. Nie zmienię statystyk. Ale pomogę uświadomić czym jest problem. Pomogę zrozumieć jak z nim walczyć. I pomogę uwierzyć, że się da. I że jest wyjście. Film jest tani. W zasadzie mógłbym go zrobić na aparacie fotograficznym, by móc wejść z nim wszędzie tam, gdzie duża kamera nie dałaby rady. Chciałbym wykorzystywać jak najwięcej naturalnego światła, by prawda tam zawarta urzeczywistniała tamten czas. Postawiłbym na oryginalny casting, rezygnując z wielkich gwiazd tabloidow i skoncentrowałbym się na ostatecznym efekcie. Na dzień dzisiejszy nie potrafię powiedzieć, kto miałby grać w tym filmie. Wiem natomiast, że powinienem go zrobić teraz. Nie za pięć lat. Nie za dziesięć. Czuję, że ludzie potrzebują tego filmu właśnie teraz. Ja i moi rówieśnicy, jako trzydziestolatkowie i to ostatnie pokolenie PRLu - mamy jeszcze dużo do nadrobienia, by móc w pełni rozkoszować się życiem w wolnym kraju. By zrozumież wartości, dla których kiedyś swobodnie wychodziliśmy na powietrze, a teraz siedzimy w domu obwarowani niepotrzebnym natłokiem informacji. Film Powrót do Legolandu to podróżą po polskiej rzeczywistości tamtych czasów, a problem alkoholowy jest próbą wytłumaczenia nam wszystkim, że nie ma co dłużej trzymać tego wstydu w sobie… I ja zamierzam to zrobić. ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA WYDAZENIE CZYTANIA TEGO TEKSTU Powrot do Legolandu by Konrad Aksinowicz klub MIOTŁA http://www.facebook.com/miotla addres: ul: odrowąźa 9 lok 213 4 czerwca 2012 godzina 20 sta. Potem dyskusja o scenariuszu

wtorek, maja 29, 2012

LEGO WNIOSKI

Od trzech dobrych lat silnie pracuje nad poprawieniem mojego stanu SZCZESLIWOSCI. Jest to proces, ktory jest dokumentowany przeze mnie w bardzo personalnych pisemnych EGZEGEZACH, liczacych po 250 stron maszynopisu co pol rocze. Wspieram sie tez wieloma publiakcjami psychologicznymi, Magia i Astronomia. Jednak, glowna moje idea jest osobiste odnalezienie jak sobie sam to zdefiniowalem. SZCZESCIA W SZCZESCIU... Poniewaz moje nastawienie perspektywy czasu przeszlsgo (wedlug wynikow specjalnego testu perslektyw czasu) jest pozytywne, oczywiscie na tapete musialy pojawic sie klocki LEGO, ktorych nie potrafie ukladac od dobrych dziesieciu lat. Oczywiscie gromadze je i skladuje, pielegnuje, kupuje, ale to nie jest wciaz to co sprawialo mi w nich najwiekrza radosc a mianowicie kreacja. Ja naprawde potrafilem budowac godzinami kazego dnia od 1983 roku kiedy dostalem pierwsze zesta przez forme szczytowa od 1985 roku do 1992, kiedy budowalem rzeczy wychodzace za ramy kopiowania zestawow z ksiazeczek, lub innych rzeczy ktore widzialem w kinie lub w telewizji. Obecnie nie potrafie wybujodwac niczego. Przez dlugi czas w zwiazku z lektura ksiazki MYSLEC JAK EDISON, bylem przekonany ze wynika to z mojej percepcy myslenia lewa pulkula a nie uzywania tej prawej pieknej innowacyjnej, (ktora wciaz dziala i radzi sobie swietnie tylko w przypadku muzyki). Doswiadczenia budowania z tego okresu zamykaly sie do tego ze moje budowle musialy byc symetryczne i o tych samych kolorach. Kiedy bylem maly kolor sie nie liczyl. Nie liczyla sie tez symetria... liczyla sie sama idea kreatywnego swiata... Tak wiec, moj SOKOL MILENIUM z lego w czasach mojej legowej kreatywnosci to tak naprawde kwadratowy w niczym nie przypominajacy oryginaly budynek (poniewaz mialem klocki z zamku i innych miastowych czaesci) natomiast byly tam wszystkie wazne dla statku miesjca zapamietane z filmu bym mogl sie pozniej bawic nim. Wiec byl prawdziwy most zwodzony jak z oryginalu. Byla kokpit do ktoego mozna bylo dojsc i miejsce dla wszystkich glownych bohaterow.. kotre buodwalem do skali nie LEGO ludzikow tylko GUMOWCOW z ORYGINALNYCH STAR WARS... Ostatnio jednak odkrylem prawdzowy powod mojego problemu z ukladaniem klockow LEGO... I nie jest to prawa pulkula lub inne aspekty braku klockow.. tylko nieustjacym POCZUCIEM WINY... Okazuje sie ze sama mysl ukladania klockow z zwiekrzonym natezeniem na UKLADANIE KREATYWNE... sprawia mi POCZUCIE WINY, ze nie robie czegos bardziej produktywnego. Okazuje sie ze wszystko co robie powinno byc produktywne.. Granie na pianinie = cwiczenie utworow, wymyslanie nowych. Granie w kosza lub bieganie = zdrowie, generalny fitnesss... Ogladanie tych samych filmow = studiowanie ujec i struktury. Wchodzenie na internet = research towarzyski. Itd... itd... Ukladenie klockow? = ??? Jest to wynikiem nastawienie ludzi do samego ukladania. Kiedy moj ojciec swojego czasu skladal modele wojskowe samolotwo.. cel byl bardzo prosty.. Skladam to poneiwaz juz niedlugo bedzie z tego prawdziwy model.. Tak samo mam i ja.. kupuje model LEGO buduje go bez poczucia winy, pniewaz ma on zaraz przystroic moj pokoj... ale tak naprawde to samo budowanie jest frajda.. Kiedy patrze na te kurzace sie statki kosmiczne.. nie moge sie nadziwic co sie dzieje, ze zapetlilem sie w tego rodzaju poczucie winy. Tak wiec POCZUCIE WINY przed tym ze moglbym w tym czasie robic cos bardziej pozytecznego odpycha mnei od ciwczenia swojej kreatywnosci przez budowanie klockow.. Wiec, niepozsotaje mi nic inengo jak poneisc sie na poczatek okreslic sobie czas budowy i zabawy klockami. Jednego dnia w tygodniu. Te pare godzin.. w ktorych nie bede czul sie winny ze to wykonuje.. pomimo tego ze znam wartosci, kotre w przyszlosci bardzo przydadza mi sie w zwiazku z budowaniem .. jk np: wyobrazna przestrzenna jak bardzo potrzebna w zawodzie rezysera.. Tak naprawde mozemy byc szczesliwi tu i teraz. Teraz tylko bysmy naczyli sie nie miec z tego powodu ... dziwnych stanow bycia czegos tam winnym... Pieprzone Super Ego:)

SPRYT ZAWSZE W CENIE :)

niedziela, maja 27, 2012

AVENGERS

To nie chodzi o film, chodzi o to z kim na nim bylem... Ben Benek Kenobie... postac z przeszlosci szkoly muzycznej na slynnej lowczej lowieckiej we Wro... To Ben... otworzyl mi wrota do gwiezdnych Wojen Indiana Jonsow Terminatorow, Gremlinow .. ja mu otworzylem wrota do krainy LEGO.. i tak juz zostalo... Wiec spedzilem z Benem wroclawska niedziele... w pieknym sloncu w dobrym towarzystwie... a na koncu byl film Avengers
Co podobalo mi sie w polaczeniu tego piec w jednym filmie to fakt kontynulowania plotw kazdego z osobnego filmu w jednosc.. Czyli... jesli na filmie CAPITAN AMERICA skonczyla sie akcja, ze znajduja go w lodzie w naszych czasach.. w tym filmie bylo to kontynulowane... odnaleziony ble ble ble... Wedlug Cambela i historii opartych na archetypach.. pierwsza sekfencją było przedstawienie WROGA lub innymi slowy ANTAGONISTE... przedstawiajac problem glownego plotu filmu.. czyli zaglada swiata .. dopiero potem w sub plocie przedstawiania bohaterow.. byla to KONTYUACJA plota/fabuly poprzednich filmow kazdego bohatera.. (bardzo sprtyne posuniecie) potem powrocili juz do struktury KONFLIKTU i mnóstwo i jeszcze wiecej efektow.. W kinie nawet dostalem sampel kawy 3 w jednym .. zalewasz i masz kawe z mlekiem i cukrem.. czyzby zaraz wszystko bylo 5 lub 3 w jednym... Czyzbysmy mogli kiedys chodzic z jedna dziewczyna, ktora miala by te piec cech tych pieciu kobiet z ktorymi chodziles kiedys... czy byl by to raj... ? silence fiction... czy moze koszmar... ? na to pytanie kazdy musi sobie sam odpowiedziec.. ja juz wiem... ;) A moze dziecko to takie dwa w jednym... ?

sobota, maja 26, 2012

POWROT DO LEGOLANDU POCZĄTEK

Wroclaw, miasto pokoju. Szczepin brooklyn Wroclawia. Glogowska 11, miejsce POWROTU LEGOLANDU... Dzisiaj zrobilem z Dyllem pierwsze zdjecia probne do filmu. W bialej koszuli, niczym Marcin Scorsease swojego Brooklynu, paradowalem na podworku i meczylem trojke bohaterow. Dwunastolatkow, niewiedzacych nic o PEWEXACH, KOMUNIE, GAHACH, MELINACH i innymi temu takich tam. Wokol zule jak z obrazka, slowem pelny koloryt. dzieciaki generalnie daja rade ale nie ma w nich tej magi o ktora mi tak chodzi. Nie wiem czy poswiecilem im wystarczajaco czasu choc tekst naprawde zapamietali doslownie w stu procentach. szcegolnie jarali sie tekstami typu: Moskit, sam jestes sroskit lub twoja matka cie robila a ciebie zjebala i inne slowa, ktorych legalnie nigdy nie mogli uzywac. Natomiast dobrze sobie radzili na trzepaku. Schody zaczely sie dopiero pozniej. Dokladnie, kiedy mialem opowiadac o calej sprawie zwiazanej z filmem. Taki maly dokument o tych czasach o tym miejscu i po co to wszystko. Nie potrafilem za bardzo o tym opowiadac. Okazuje sie ze wstyd jest jeszcze na bardzo wysokim poziomie. Moze nigdy sie niego nie pozbede. Ale to najmniej wazne. Wazne jest to ze zaczelismy ten projekt i co kolwiek sie z nim stanie postawilismy juz pierwsze kroki. A to dopiero poczatek bo jak sie postawi pierwszy krok zazwyczaj stawia sie i drugi. Takie sa odwieczne prawa natury. I tak to sie dzisiaj mialo... trzeba mi konczyc bo mi sie oczy kleja...

środa, maja 23, 2012

OSTATNI WYJAZD -EDLA

Wrocilem z ostatniego wyjazdu -edla. Za chwile promocja sie konczy a wraz z nim moja praca. Zbiera sie na refleksje, podsumowanie tych szesciu miesiecy pracy w telewizji. To niesamowite ile sie jeszcze mozna nauczyc. Szczegolnie kiedy nie jest sie zdolnym do wielu rzeczy. Praca ta spadla mi jak z nieba, poniewaz, przez ostatni czas nie bylem zdolny do wiekrzych kreatywnosci za pieniadze. Czasem i tak jest. Ten flow spada i nawet niewiesz kiedy. W telewizji moim zadaniem nie bylo kreowac a sluchac. I tak przetrwalem sluchajac i uczac sie psychologii. Wlasciwie teraz po tym ostatnim wyjezdzie, zrozumialem jak na innym etapie jest moja psyhologiczna usluga sluchania swoich rozmowcow. Dopiero ostatnio, kiedy dostalem zupelnie nowa ekipe, kotra szybko rozpoznala moje nowe umiejetnosci. Bo sluchanie jest trudne. Kiedy kreujesz nie sluchasz. Jestes nastawiony na wypelnianie planu swojej glowy. Nawet jesli robisz zle, to masz racje. Tego wymaga sie wtedy od ekipy. Wtedy wymagasz tego od wszystkich. Jest jeszcze moje ulubione: Tylko to czego nie wiesz napewno jest podstawa na wielkie dzielo. Tylko to na pewno rowna sie te 99 procent o ktorych wiesz w 100 procentach. Jeszcze trzy lata temu o tym nie wiedzialem. teraz wiem z pewnoscia.. Ten jeden procent to gleboka podswiadomosc.. to, rozkazy czerpane wprost z krolestwa ID... wszystkim innym jest EGO... a SUPER EGO nie ma nic wtedy do powiedzienia... Telewizja nauczyla mnie myslenia filozofia odwrotnej piramidy, kotrej nie moge zdradzac na łamach tego bloga, choc samo stwierdzenie ODWROTNA PIRAMIDA otworzy nie jednemu pare drog wolnego myslenia. Telewizja nauczyla mnie cierpliwosci i spojnosci.. i mojej ulubionej ostatnio STALOSCI.. STALOSC jest czyms rzadkim w czasach SZYBKICH NIEUSTAJACYCH ZMIAN. Jezeli potrafisz spieszac, czekajac i w tym samym momencie byc Stalym, mysle ze jestes na najlepszej drodze by dotrzec do celu bez urzwania szlup ratunkowych. STALOSC to jak polnoc w skazowce kompasa a POSPIECH W OCZEKIWANIU jego magnesem... Telewizja dala mi mozliwosc przestawienia sie na inny tryb myslenia. Pozwolila na napisanie tych projektow filmowcyh, kotrych nie mogl bym wykonac w innych warunkach presji czasu. PISANIE to wciaz wielki wrzud na dupie od siedzenia i czekania na to by zaczac pisac. Moge z cala premedytacja oswiadczyc, ze naczynia kuchenne lsnily bynajmniej nie z mojego fetyszu czystej kuchni.. tylko wyrzutami sumienia z braku pisania... Jednak rezultat jest zdumiewajacy. Dwa nowe pelne scenariusze, ktore dolaczaja do kolejnych dwoch pakietu pieciu projektow.. Ten piaty to oczywiscie muzyka.. Muzyka to wciaz jedyna forma artsytyczna w ktorej pracuje tylko moja prawa polkula.. Wszystko inne jest wciaz wielka rewolucja mysli i ich zaprzeczen.. Zwalczaja sie na wzajem, krytykuja. Efektem tego jest fakt, ze blog moze zostac zamkniety w kazdej chwili w zaleznosci od mojej otwartosci na swiat.. Dzis sie otwieram w kazdej chwili moge zamknac. Ci ktorzy mnie znaja napewno powoli przyzwyczajaja sie do tego, ci ktorzy mnie nie znaja, poznaja.. byc moze kiedys i ja sam siebie poznam na tyle, ze bede mogl przewidywac moje ataki zamkniecia lub otwarcia.. dzis nie wiem nic. Tak wiec zegnaj telewizjo i witaj nieznane... jak powiada CAMMERON ... PORAZKA JEST OPCJA... STRACH ... NIE... wiec..

wtorek, maja 22, 2012

ATOMOWY ZAWROT GLOWY

Powstaje ATOMOWY ZAWROT GLOWY... film odlozony swojego czasu do szuflady teraz ponownie wyciagniety na poweirzchnei z oceanu mojej podswoadomosci...
Mysle ze to wlasnie ATOMOWY ZAWROT GLOWY jest moim odpoweidnikiem STAR WARS a nie KOSTRZEWA... Kostrzewa z tym pomyslem konkuruje jedynie jako INDIANA JONES... za duzo i za dlugo zyje z tym pomyslem by nie mialo to sensu.. Wlasciwie wszytsko ma sens... i to mnie teraz wciagnelo totalnei by skonczyc pierwszy draft calego filmu. Pisze go w CELTIXE.. przewaga CELTIXU nad FINAL DRAFTEM jest to, ze jebaka nie ma w glownym programie STRON... a to wazne dla prawej pulkuli, ktora powina pisac to co czuje i to co mysli.. STRUKTURA odnajdzie sie sama.. lub innymi slowy PRODUCENCI ja odnajda... teraz oni wszyscy chodza na sympozja i coraz trudniej rozmawia sie z nimi jak z artystami, tylko jak z nawiedzonymi religijnymi staromodnymi katolikami filmowego swiata... shit. Widze, ze system paradygmatu jest tak wyswiechtany jak stara szczoteczka do zebow.. i praktycznie oprocz paru milych rad ktore warto znac i poznalem je dwadziescia, pietnascie lat temu.. nie daje im nic.. ale zaraza hollywodzkim przestazalym wyjadactwem. i to kogo.. ? polskich producentow. AMERYKANIE celowo chca nas odseparowac od myslenia INNOWACYJNEGO.. szczegolnie w filmie.. poniewaz technologia zblizamy sie do HOLLYWODZIEGO monopolu... to wlasnie niezalezne filmy ze zlamana struktura.. ktore przede wszytskim zaciekawia a dopiero potem.. zachacza w strukture znana... maja szanse na kinowe arcydziela... ale przeciez zapomnialem. Oni nie cha arcydziel.. chac kasy.. czesc jestem z ameryki pracowalem jako jeden z miliona osob nad filmem takim i srakim wiec wyslij mi swoj scenariusz i daj mi kase to ci go zjebie tak ze juz dlugo nie zrobisz nic a co dopiero film.. acha.. wszytsko ma swoje uzasadnienie w paradygmacie wiec moje zjebanie twojego dziela jest uzasadnione.. przeciez lubisz STEVEN SPIELBERGA i wogole.. HOLLYWOOD :) z powazaniem amerykanin, ktory musi placic swoja rate na chate... Drogi amerykanski Sprawdzaczu moich scenariuszy... Proponuje Ci bys wcial sie za siebie i zaczol biegac, dobrze sie odzywiac , miec regularny sex z zona, wychodzil na spacery z dziecmi i odjebal sie od tych scenariuszy.. poniewaz twoim specyficznym spojrzeniem na paradygmat mozesz komus popsuc naprawde wazne dzielo, kotre pomoglo by wielu ludzia.. z powazaniem.. tworca... Im juz nie chodzi o arcydziela tylko o OPENING WEEK... w kinach... ja to jednak jestem bardzo naiwny... ale wracajac do ATOMOWEGO ZAWROTU GLOWY... pisze... i skoncze .. i to bedzie moj czwarty scenariusz do pakietu... EDISON rules... POWROT DO LEGOLANDU VILLAS SPRAWA KOSTRZEWY ATOMOWY ZAWROT GLOWY SHE ZEMSTA KATONA to tylko co poniektore filmy krazace mi wokol glowy. TERAZ TYLKO PRAWA POLKULA... tylko INNOWACJA i EDISONOWE ZAGLOWANIE.. i nie interesowanie sie rzeczami zbednymi... Polskie znaki, ortografia, gramatyka, interpunkcja to naprawde jeszcze jedna zasada, kotra sprawia ze zamiast abstrakcyjnego zdania ktore potem okaze sie innowacyjne bedzie jeszcze jedna wyswichtana mysla krazaca po wszechswiecie.. nie wiem jeszcze ze tylko pare osob to tak naprawde rozumie.. :)

środa, maja 09, 2012

Jaka jest roznica pomiedzy Kobietami a Mezczyznami? Taka ze jak Kobieta przychodzi do chlopaka, nie zaleznie w jakiej ona jest kondycji psychicznej lub fizycznej. Chlopak ja przyjmie nawet jesli mial by nowa kobiete przy boku. Kobieta natomiast moze tylko usmiechnac sie i powiedziec ze ma nowego faceta i zamknac drzwi... lub zrobic co kolwiek innego by pokazac ze czas sie zmienil. To mnie irytuje najbardziej w tej grze damsko meskiej... NIEROWNOSC SIL... dzisiaj widzialem o tym film piekny i doskonaly w swojej formie. Choc czasami trudny do ogladania... Bo bohater naprawde jest KSIAZKOWYM DRANIEM LOOK BACK IN ANGER... milosc i gniew 1959 roku UK
Zawily prawdziwy film o nieudaczniku ktory mial piekna kobiete z wyzszych swer. Kobiete ktora rzucila dla niego dom dobrobyt i w milosci postanowila zamieszkac na poddaszu z NIM... tym kotry ja szkanowal, obrazal, porzadal...
BYla tez kolezanka kotra brzydzila sie nim jeszcze bardziej. Namawia kolezanke by wyjechala do domu i nei znosila juz wiecej tego beszczelnego typa sama zakochujac sie w nim na dobre...
W miedzy czasie kobieta traci dziecko ktore trzyma w sobie.. jej cialo nie wytrzymuje napiecia z mysla kto mogl by przyjsc na swiat... pomimo tego wraca do niego.. tego ktory ja zdradzil z przyjaciolka...
zostaje z nim kiedy kolezanka odchodzi nie potrafiac zniesc bolu kolezanki po stracie dziecki i wzadzanych krzywdach.. Glowny bohater przyjmuje ja z wielkimi ramionami bo teraz wie ze doswiadczyla dokladnie tego samego co ona i juz wie co to jest strata... i tak to sie wszystko ma ... dalem jeszcze nasze zdjecie z kolegami... bo to wazne.. chyba nawet bardzo..

czwartek, maja 03, 2012

DRUGI DRAFT KOSTRZEWY

Majowka dziewieciodniowa doprowadza wszystkich do bialej passy. Z pewnoscia tych wszystkich freenalsersow jak ja sam. W tym wszystkim ejst czas by pisac jeszcze wytrwalej. I to sie teraz dzieje. Pisze druga wersje scenarisuza do KOSTRZEWY. Jest kuszace by zostawic to jak jest i isc do przodu, jednak mam weilka ochote rozwijac swoje pisartwto i udokonalic to historie. wierze ze SPRAWA KOSTRZEWY mogla by byc pierwszym polskim filmem z odrobina fantacji i rozrywki. Jak chce by ludzie wychodzili z kina po tym filmie, ? bardzo prosze - chce by byli zdziwieni historia i odkryli jak bardzo moga zyc we wlasnej abstrakcyjnej rzeczywistosci, ktora moga zmienic tu i teraz. Chce zeby pomysleli .. ale mialem zabawe... ej, to byl rpzeciez polski film.. ale bonus. i tak chce i to jest moj glowny gol... ROZRYWKA

niedziela, marca 25, 2012

PODSUMOWANIE AUSTRALIJSKEI PRZYGODY EMOCJONALNEJ

Moge powiedziec tylko jedno... Podroz byla potrzebna. za kazdym razem kiedy tu jestem. W mojej glowie przekreca sie wszystko o 360 stopni.. to wrecz wiruje... i tak tez sie stalo i tym razem.

Odwiedzilem mnustwo ludzi.

LA FONTAINE
PAUL DECKER
GOSIA DOBROWOLSKA
KIT and BOE
LORAINE
MICHAEL O ROURKE
SHANE RODRIGES
LEITA HUTCHINGS and KITS
SHANE DANIELSEN
JACEK LUKASZEWICZ
JAY KATZ and MISS DEATH
IREK

praktycznie codziennie z kims sie wizialem. I nie czuje wogole ze jutro wsiadam w samolot do domu. Nie mam potrzeby wracania do POLSKI... nie mam do kogo.. Tak sie dzis czuje... i jest to bardzo szczere. Niekt tak naprawde na mnei tam nie czeka... Oczywiscie sa ludzie ktorzy sobie tam zyja tak jak zyja tutaj i fajnie jest im kiedy moge byc w poblizu. Ale jak mnie nie ma to i tak nic sie tak narpawde nie dzieje... nie ma tesknoty za mna... jest tylko zycie.

Czeka mnei duzo pracy kiedy wroce... szczegonei nad soba by zrozumiec znaczenie teo wszystkeigo co wydazylo sie tu w Australii.. i poskladania tego wszystkiego do kupy, by moc odnalesc sie.. choc czym wiecej szukam widze ze nie jestem sam... kazdy szuka.. i kazdy marzy... marzy o tym czego nie ma a chce miec... to bardzo piekne... ja tez marze.. naprawde marze...

poniedziałek, marca 12, 2012

DARK AUSTRALIA

Pada. Leje... pada... leje... pada... leje... Wiec wyjezdzam do queensland tam gdzie niegdy nie pada... lece pare tysiacy kilometrow do port dauglas (za ta sama cene moglem do tailandi lub bali lub gdzie kolwiek) .. przylatuje... pada... leje...pada...

Wiec odnajduje sie na tej pustej plazy, na kotrej leje.. pada... leje.. jako biegnacy z deszczem lub pod deszcz turysta... bo jeszcze biegac potrafie.. (dzieki ci za to panie) ale do wody juz wejsc nie moge.. bo zdradliwe STINGERS... moga urzadlic mnie na smierci a w rzeczkach krokodyle... wiec pytam sie .. gdzie i jak?

Pani z recepcji.. widzac ze trafila na podkurwionego europejczyka.. ba, polaka bo i to pytanie padlo where Im from... odpowiada...

Owszem mozna wypozyczyc specjalne kombinezony... ale nie ma ich na stanie.. a plywac pan moze w basenie...

Jesli chcialbym poplywac w basenie.. to poszedl bym na warszawianke w warszawie.. jednak przyjechalem tutaj.. wiec... co mi pani jeszcze proponuje? oprocz deszczu...

No jest takie pewne miejsce... (pani wie ze nie dam sie tak latwo) zaznaczone tu na mapie gdzie jest sto metrow kwadratowych siatki, ktore chronia przed tymi stworzeniami... ale prosze sie spytac jeszcze ratownika, bo dwa tygodnie temu jeden ze STINGERS urzadlil chlopaca w kark.. i musial zostac odwieziony do szpitala.. wie pan... to bardzo boli...

hm... akurat slowo BOL jest mi znane.. i rozumiem doskonale lub moge sobie tylko wyobrazic.. jak moze szczypac, kiedy cos cie urzadli w wodzie w kark.. wiec.. biegam :)

jeszcze troche a stane sie maratonczykim.. choc powoli i ten wynalazek, to zanczy nogi odmawiaja mi posluszenstwa.. bowiem okazuje sie ze jak biegasz po plazy.. pomimo deszczu.. slonce i jego promienie wciaz napierdala i odbija sie promieniami .. nie wiem sam co robi.. ale mam popazone stopy od spodu..

Oczywiscie moje narzekania sa tylko przekora w dobie tego ze.. pozwalam sobie na wypoczynek.. pozwalam sobie na to by padal deszcz... by lal... deszcz.. bo padac to moze w polsce.. tu leje.. pozwoalam sobie na odrpbine internetu by nie zwariowac... pozwalam sobie na odrobne by zwariowac... ale do tych jakze personalnych przezyc pozwole sobie na tych lamach bloga .. zamilknac...

ale skoro ten blog jest otwarty... Bog raczy wiedziec na jak dlugo ponownie.. mysle ze te sprawozdanie z mojej wyprawy I CHINGOWEJ na poludnie.. gdzie mam byc szczesliwy.. powinno zostac sprawozdane... :)

usmiecham sie choc plakal bym szczerze jak bym mial chociaz jeszcze pare lez w magazynie.. ale akurat te juz chyba zuzylem... lub przynajmniej czekam na nowa dostawe...

wtorek, marca 06, 2012

LA FOTAINE - POŻEGNANIE


Moja historia Australijska bez LA FONTAINA jest jak AUSTRALIA bez kangurow i crokodyla Dundie. La Fontaine... moj ojciec chrzestny mojego pobytu 1998 - 2004. Wierny, madry, i jeszcze raz madry... dzis.. umiera... umiera na raka.

LA FONTAINE dzis nie mieszka w swoim SURRY HILLS domku w samym srodku miasta. Dzis nie pojdzie do swojej ukochanej pracy, bedac jednym z lepszych adwokatow kryminalnych tego kraju. DZis nie zapali sobie ulubionego papierosa... nie wypije ukochanego gunessa... dzis nei zje ulubionego australian pie... nie przytuli, nie pokocha... dzis umiera...

LA FONTAINE ma raka jezyka... to chyba najwiekrze zlo jakie moze sie przydazyc adwokatowi ktory kocha swoja prace... Nie moze palic ukochanych papierosow ktore doprowadzily do tego stanu. Nie moze pic gunessa.. bo nie moze przelykac... nie moze pracowac bo nie moze mowic.. nie moze jesc bo nei moze przelykac... ma przyczepiona rurke do brzucha ... dzis przyjmuje leki.. by nie bolalo...

W tym wszystkim ja... rozklejam sie jak dziecko... lzy leca same... bez opamietania.. nie ma sciemy... LA sie usmiecha, chwyta mnie za reke... pisze na kartce... how are you?

Ja mowie on pisze.. wolno.. w detalach opowiada mi o jego wyroku... mial 6 meisiecy a juz przezyl kolejne 6... moze jeszcze bedzie mial 4 moze 5... usmiecha sie... ja dziekuje mu za wszystko co kiedykolwiek zrobil dla mnie.. zegnamy sie... pomimo zmeczenia wychodzi na werande.. macha reka ... podchodze i mowie mu... I WILL SEE YOU ON ANOTHER SITE...

jeszcze raz usmiech...

napisalem moj numer telefonu na scianie wielkim markerem.. Maja zadzwonic.. ja mam wiedziec.. obiecali ze powiadomia...

kolejny dzien w australii.. gdzie emocje siegaja zenitu... gdzie juz nie ma maski... tylko uczucia...

poniedziałek, marca 05, 2012

AUSTRALIA

No jestem... Kiedy widze tych wszystkich ludzi w tym historycznym miejscu... widze kim jestem... jak by nie bylo z dystansu widac jak ci ludzie poznani reprezentuja Twoje zainteresowania bo w sumie cos musialo nas przyciagnac na tyle by wciaz byc... by wciaz sie cieszyc soba...

sobota, lutego 18, 2012

Juzza 9 dni za dni 9 wyjezdzam do kraju moich ojcow... do kraju mojego jestestwa. mojej utopi nieprzerwanej kariery i najpiekniejszych filmow swiata kotre mam zrobic. Jestem dzis w momentcie totalnej awantury i niemozliwosci zrozumienia swojego zachowania.. bo rzadam milosci bo nie bede w stanei juz dluzej wytrzymac a moj wyjazd bedzie ostateczna proba... to ja sobie zaplanowalem taki los.. to ja nikt inny...

wtorek, lutego 07, 2012

GOODBYE W KONCU



CALY DZIEN I CALA NOC LADOWALEM TO NA YOUTUBE I NIC... CALY CZAS ERROR I ERROR TAK JAK POWIEDZIALA WROZKA NEI ZOBACZY TEGO WTEDY KIEDY BEDZIESZ CHCIAL BY ZOBACZYLA... DZIWNE.. WIRD WIRD VERY

czwartek, lutego 02, 2012

JEST DOBRZE

Boze co za ulga... to jak by odzyskac silu po dlugotrwalym cierpieniu jak by odnalesc oaze na srodku wielkiej pustyni po ktorej sie bladzilo i bladzilo... dzis wiem w kotra strone isc.. w strone slonca.

teledysk do godbye skonczony. Jest taki prosty.. i piekny zarazem. Czy trudno jest robic sobie teledyski...

?

Nie... bardzo prosto.. czlowiek wie co wywalic wie co zostawic ma jeszcze bardziej dystans do siebie... po prostu mialem jeden cel.. ukrywac jak najwiecej.. pokazywac jak najmniej.. ale pamietajac ze ma byc to teledysk wizerunkowy.. mam pokazac siebie i zespol.. w prawdzie tego dnia i tak tez sie stalo



Powoli przygotowuje sie do wyjazdu.. Bedzie to trudne 20 dni.. trzeba to wszystko przygotowac.. czy sie uda? dlaczego by nie mialo. Los mi sprzyja a POLSAT ponownei okazal sie ostoja dla mojego finansowego nieladu. POLSAT to moja ulubiona telewizja :) szczegolnei ze mowia do mnie per KONRADO a nie per KONDZIO...

niech ktos jeszcze raz sprobuje mnei nazwac KONDZIEM... o niech tylko sprobuje..

środa, stycznia 11, 2012

I CHING - 46 (MOJEJ) KSIEGI PRZEMIAN

10 stycznia 2012 - popoludnie

Tadziu zmarl... trzy lata temu... juz trzy lata temu. Dzisiejszy dzien jest cenny.. Jest piekny choc i tak szybki. Bo juz sie konczy. Dzis w nocy urodzilo sie dziecko MARIO... chlopiec... a pare godzin wczesniej urodzila sie corka AGACIE.. Tak tak.. Od dzisiaj TADZIU jest dziadkiem... czy to nie wspaniale.. Ze te geny przetrwaly... ze nie wszystek umarl.. kiedy trzy lata temu umieral kto by sie spodziewal, ze dzis beda narodziny... szczescie.. Gratuluje Tadziuszka... gratuluej MARIO..
Bylem w kosciele... porozmawialem sobie z TADZIEM.. Bez wiekrzych modlitw i deklamacji. Siedzielismy sobie i rozmawialismy. Tak naprawde moglismy rozmawiac wszedzie a jednak dzis w tym kosciele bylo wyjatkowo cicho i mysli latwiej unosily sie do gory za sprawa przestrzeni architektury tego wnetrza jak i duchowej niewytlumaczalnej dla mnie aureoli..
Potem bylem u fryzjera... klasyczny jezyk... potem zrobilem sobie kary... tak to juz moja specjalnosc... czasami warto zjesc kurczaka kary... czasami warto zjesc cos wyjatkowo cieplego.
Potem dwa e maile.. Pierwszy do IZY zaniepokojona moim smutkiem zapytania czy przypadkiem z motyla nie wchodze do kokonu tudziez odwrotnie..
Potem e mail od ADASIA... w sprawie AKX 1138, jest moc.. Widze to i nie chce tego roztrzaskiwac o mielizny.. Dlatego

WYPLYWAMY NA WIELKA WODE BO STATEK JEST WSPANIALY

Z tego wszystkeigo poukladalem sobie troche rzeczy... przystepuje do kontemplacji... chce byc SZLACHETNYM WEDROWCEM... SZLACHETNYM CZLOWIEKIEM... mowie o tym nie baz przyczyny bo w zwiazku z ksiazka K DICKA.. Ktora trzymam w reku i czytam a pod wplywmem I CHINGU skonczl i stal sie mistrzem... wszedlem na strone I CHINGU... i spytalem sie o pytanie mnie nurtujace numer jeden... ktorego nie moge zdradzic bo sie nei spelni... Dowiedzialem sie iz 46 karta to

WZRASTANIA ktora mowi



Ze WZRASTANIE niesie najwyzszy sukces... Musze zobaczyc sie z wilekim czlowiekiem, Bez Leku. Odjechac na poludnie... co przyniesie mi szczescie..
Dzieki poswieceniu SZLACHTNY CZLOWIEK sklada male rzeczy po to by powstalo cos wielkiego..
Tak sie niewatpliwie czuje.. Mam to rozwijac przez SKROMNOSC... to piekne slowa.. Pracujac pod kierunkiem autorytetow osiagne sukces.. Jezli warunki pozwalaja mi teraz robic male rzeczy..
To pisanie to moze male rzeczy ale ja juz wiem jaka sila w tym drzemie.. Jakie to tak narpawde wazne.. I CHING to moja nowa filozofia.. K DICK mi ja podarowal w prezencie...
Dowod?

Okazuje sie ze jest 64 karty I CHINGU... ciekawe jaki ma to zwiazek z moim filmem ktory od tgodnia nosi tytul TURNUS - 64 :)

Kim jest WIELKI CZLOWIEK... ciekawi mnie to.. Dla mnie wielki czlowiek to BOG ale to juz nie czlowiek.. A ja mam sie zobaczyc z wielkim czlowiekiem.. Ciekawe. A wyjazd na poludnie kojarzy mi sie tylko z pewna wyspa ... moze wielki czlowiek to PAUL lub LAFONTAINE?
Wpadlem na genialny i pojebany pomysl.. zeby zrobic sobie 64 koszulki z wydrukami I CHING... by za kazdym razem, kiedy ja zakladam stala sie przepowiednia dnia...

Przeciez i taj zyjemy w PARADOKSIE.

To moze byc I CHING sam w sobie jako WIELKI CZLOWIEK...

Kiedy nasze dzialanie pozostaje w zgodzie z prawami wszechswiata, prowadzac do osiagniecia pozadanego celu: jest to SZCZSCIE. Jesli jest w opozycji do praw wszechswiata, z koniecznosci prowadzi do niepowodzenia: jest to NIESZCZESCIE. Sa to obrazy zysków i strat wskutek podjetej akcji, a nie wskutek zbiegu okolicznosci czy przeznaczenia. TO WAZNE... TO NIE JEST PRZEZNACZENIE... TO SA WYBORY... Zyskuje sie, robiac wlasciwy wybór dzialan i slów, traci sie wskutek zlego wyboru; zyskuje sie takze, gdy istnieje zgodnosc charakterów i tendencji, traci sie wskutek sytuacji przeciwnej.
Osad SZCZESCIE oznacza wiec najczesciej: Wybrales slusznie, osiagniesz pozadany cel. Okreslenia

Wielkie szczescie i Najwieksze szczescie podkreslaja prawidlowosc wyboru.

wtorek, stycznia 10, 2012

Obudzilem sie jak zwykle w nocy i juz nie moglem spac... zaczoem myslec intensywnie o bohaterze KOSTRZEWY... myslalem o jego wyborze pomiedzy zona a kochanaka ktora kocha... myslalem o jego traumie z dziecinstwa zwiazanym z wierszem, ktore wkowal na pamiec a tak naprawde byly jego myslami najcudowniejszego zauroczenia jakie mial w zyciu.. Myslalem jak musial sie czuc kiedy doszlo do niego to ze ten pieprzony wiersz i problemy z tym zwiazane to te piekne mysli.. najpiekniejsze spotrzezenia.. Spostrzeznia za ktore cierpia miliony dzieciakow uczac sie tego na pamiec..
Czym jest romantyzm, kiedy wykozystywany do patriotycznej propagandy ma z romantyzmem tak malo wspolnego i milosc do ojczyzny jest nadzwyczajniej w swiecie wykozystywana przez instytucje.
Wiec wstalem i napisalem koniec filmu.. Zrozumialem ze na jego miejscu wybral bym BALANS W SOBIE... to dokladnie to czego teraz najabardziej potrzebuje.. BALANS W SOBIE.. Nie ma co wymyslac swojego alterego... ty jestes sam swoim alterego, tylko doszukaj sie prawdy a bedzie wszystko jasne. KOSTRZEWA wybiera spokoj.. Wybiera wolnosc od MANIPULACJI... EMOCJE, MILOSC, ZAUROCZENIA, POCIAGU SEXUALNEGO, NAMIETNOSCI... to tak naprawde maszyna do sciagniecia balansu z twojej lini zycia.. To jest narkotyk tak silny ze nie ma przed nim ucieczki...
Rozsadek znika... nic nie jest juz wtedy wazne... Dlatego kiedy po raz pierwszy poznaje dziewczyne ze snu... ona juz go zna.. Spedzila juz z nim noc... paradoks jest o tyle silny ze on zakochuje sie w niej tego drugiego dnia widzac jak reaguje na niego.. Ona natomiast jest po dniu wczorajszym, kiedy widziala jego moc jak byl juz zakochany.. Wszystko tu jest CATCH 22.. Paradoksem totalnym...
A tak naprawde na koncu chodzi o to by moc sie bawic.. I byc w swoim swiecie..
NIE ODBIERAJCIE MI MOJEGO SWIATA JAK JA WAM GO NIE ODBIERAM.
Tak wciaz mi zal.. Tak wciaz o niej mysle.. w moim swiecie.. Ktorego dzis nikt mi raczej nie odbierze.
PARADOKS tego wszystkiego i mojego ponownego pisania wynika z milosci... Wciaz daje mi sile i przenikliwie laczy w calosc to co we mnie siedzialo od lat. To sa moje zagwostki czasoprzestrzeni i rozwazan na temat milosci i podejmowanych wyborow.. Na koncu moj bohater wybiera zabawe.. I samotnosc.. W tym momencie zycia to jak najbardziej prawdziwe i moje. Tylko moje myslenie.. Jako artysta mowie ze warto poddac sie i miec wybor by robic swoje.. By sie bawic i nie miec traum.. Byc wolnym pozbawionym wszelkich manipulacji i cnisnienia.
PARADOKS mojego natchnienia wywodzi sie z tego, ze musze cos robic... jeszcze pol roku temu nie bylem w stanie pisac... moglem tylko grac na pianinie i w kosza.. Dzis moge spokojnie usiasc i zyc dalej.. Po zamkneiciu facebooka i nie wchodzenia na strony niewskazane.. Chce zyc na nowo.. Zyc w samotnosci bez oczekiwan na smsy ... SLOIKA ZPOMNIENIA.. Spac dobrze i nie poddawac sie sile masturbacji ktora nie sprawia mi przyjemnosci..
dzis wchodze na szczyt.. Lub jestem w trakcie gdzies pod drzewem. Bo szczyt jest nie dozdobycia.. Ale widze go wciaz w marzeniach.. Widze i wciaz chce.. Wciaz kurwa chce tam wejsc. Przeciez juz tam bylem i podobalo mi sie.. Przeciez podobalo mi sie.
Sen jest wazny... i pisanie. Pamietaj ze w tym czasie wiele ludzi robi rzeczy przyziemne.. Kurwa.. Zazdroszcze im.. Tego ogladania serialow, jedzenie sniadan, kolacji, ale to nie moje przeznaczenie... nic na sile.. Wiec pisze... i nakrecam jak moge, ile moge i z otwartoscia staram sie nie popelniac bledow.

Przenosze KOSTRZEWE na laptopa.. Bede pisal sobie strukture na nim. A trzydziestke niezaleznie realizowal na glownym komputerze. Posluze sie COUNTOREM by zobaczyc jak to sie wszytsko ma do struktury.. Ale bez przesady... mam byc
INOWACYJNY w tym filmie.. I taki chce byc.. Z pewnoscia koncowka jest tego przykladem.. Trzeba dazyc do tego by byla zrozumiana tak jak bym chcial by byla zrozumiana..
NAUCZ WIDZA INTERPETACJI KONCOWEJ.. To prosty proces.. On ma myslec ze sam wymyslil glebie filmu..
TEMAT FILMU JEST NASTEPUJACY. WARTO BYC WOLNYM OD WSZELKICH ZALEZNOSCI BO MOZEMY ZMIENIC WSZYSTKO BY BYC WOLNYM. OCZYWISCIE JESLI TEGO CHCEMY. KOSTRZEWA PONAD WSZYSTKO CHCIAL BYC ANONIMOWY. NIE CHCIAL ZDJEC... CHCIAL BYC SZCZESLIWY W SWOIM SWIECIE.
ON DZIELI SWOJE ZYCIE TYLKO Z BOGIEM ZE WSZECHSWIATEM. Z NIKIM INNYM. ON SIE ZMIENIA I CHCIALBY ODNALESC SPOKOJ.
Bog to wszechswiat.. Wielkie planety, galaktyki, gwiazdy, wciaz podrozuje w nieskonczonosci podrozy.
W tym filmie teraz duzo dialogu.. Duzo dziwosci, paradoksu, Duzo zagwostek. Wszystko to potem posklejamy. Wiem ze tak sie stanie.
PHILIP K DICK - wziol mnie pod swoje piecze.. Dlatego zabierz sie za dwie ksiazki.
CZLOWIEK Z WYSOKIEGO ZAMKU.. Przeczytaj jego pierwsze powstanie...
MYSLEC JAK EDISON - by byc INNOWACYJNYM i jeszcze wiecej prawej polkuli.
Moje ja z 2011 styczniowego chlopca wciaz mnie bardzo inspiruje.. Ta postac mnie napedza by zaczac na nowo.. I dzialac i robic swoje. Wykozystac czas... to pisanie nie idzie na marne.. Widze.. To.
Podziwiam siebie ze stycznia 2011.. Naprawde.. Teraz robie to z nowym nastawieniem.
Moge napisac spokojnie o projektach waznych, studiowanie tych notatek to czyste dobro... mam tego 852 strony... naprawde pojebalo mnie w tym 2011... :)

wjeb to na bloga.. kontynuluj historie... tu juz rzadko kto wchodzi... jak zaczna masowo... zamknij.

niedziela, stycznia 08, 2012

DEFINICJA METAFORY SZCZYTOW

Przyszlo to do mnie dzis w nocy... kolejne oswiecenie... obserwacji przyrody

AKSINOWICZ
To jak to wlasciwie jest?
SCENARZYSTA
To bardzo proste. Mozna to porownac do szczytu. Wchodziles keidys na jakis szczyt. Na jakas gore, na przyklad sleze w sobotce?
AKSINOWICZ
Oczywiscie ze wchodzilem.. Wchodzilem na zamek chojnik.
SCENARZYSTA
Super.. Zamek chojnik to super przykald. Pamietasz ze kiedy wchodzi sie na szczyt jest takie rozwidlenie szlakow. Jest szlak czerwony i jest czarny. Jest tez zielony.
AKSINOWICZ
Pamietam oczywiscie.
SCENARZYSTA
No wlasnie. Z zyciem jest jak z gora na ktorej jest chojnik. Wszechswiat lub Bog.. Nazwij to jak chcesz... juz dawno zaplanowal dla ciebie miejsce na szczycie.. Wlasnie dlatego ze chciales tam pojsc. I nie zaleznie ktora droge wybierzesz czy szlak czerwony, czy czarny, czy zielony to i tak bedziesz predzej czy pozniej na gorze i zoabczysz zamek.
AKSINOWICZ
No tak.. Czyli nasz wybor tak naprawde jest gowno wart...
SCENARZYSTA
Wcale nie.. Poniewaz jest cos co bog lub wszechsiwat wie jeszcze przed twoim wejsciem na ten szczyt.
AKSINOWICZ
Co takiego?
SCENARZYSTA
On juz wie ze i tak z niego zejdziesz i bedziesz w tym saym miejscu. Dokladnie na rozdrozu tych znakow ktore ci mowia ile czasu potrzeba by wejsc danym szlakiem na szczyt.
AKSINOWICZ
Czyli chcesz mi poweidziec ze od poczatku moje wchodzenie na szczyt jest czyms bez sensu.
SCENARZYSTA
Nie.. Wcale tego nie poweidzialem. Wszystko w zaleznosici jak bardzo zalezy ci na szczycie...
AKSINOWICZ
Nie rozumiem.
SCENARZYSTA
Tak naprawde nie musisz kozystac ze szlakow.. Tak naprawde mozesz isc tam na skroty.. I byc tam bardzo szybko. Jest tylko jedna mala zasada wszechswiata, ktorej ludzie nie rozumieja.
AKSINOWICZ
Jaka, oswiec mnie.
SCENARZYSTA
Taka, ze czym dluzej wchodzisz na szczyt tym dluzej na nim jestes.
AKSINOWICZ
Jak to.
SCENARZYSTA
Kiedy idziesz na skroty. Kosztuje cie to wiecej zdrowia i wysilku. Czasami wogole ci sie nei udaje i musiz zaczac od nowa. Jednak jesli jestes na szczycie to szybko ci sie ten szczyt nudzi. I schodzisz by zdobyc kolejny.
AKSINOWICZ
A jak ide najdluzszym szlakiem to niby nie.
SCENARZYSTA
Oczywiscie ze tak. Wtedy jestes tak wymeczony wchodzeniem ze sam przez sie nie chcesz schodzic predko bo jestes maksymalnie zjebanym wchodzeniem. Wiec rozkoszujesz sie nagroda i potem schodzisz..
AKSINOWICZ
Ale i tak schodze.
SCENARZYSTA
Predzj czy pozniej kazdy schodzi. Ale moze znowu powrocic jesli zrozumie ze to ma sens... i jest jeszcze jedna mozliwosc..
AKSINOWICZ
Jaka.
SCENARZYSTA
Zamieszkac w zamku.
Proste i logiczne...
CUT TO: