poniedziałek, grudnia 22, 2014

Pada deszcz pada deszcz dzwonią dzwonki taksówek.
Czy kupiłem już ten prezent, oby się spodobał.
A choinka już gotowa, znów kosztowała mnie słono.
Czy przeżyje bym ponownie nie wyrzucił jej na śmietnik.
Co jeszcze mogę zapakować by dobrze się rozpakowywało?
Czy pokłócę się z rodziną, czy może nie poruszymy żadnego drażniącego nas tematu.
A może będzie leciało coś fajnego w telewizji, to co znamy by się śmiać w odpowiednich momentach.
Czy napijemy się wódki by było jeszcze fajniej?
A może tylko ten sok Tymbarka po którym Maria Currie odkryła pierwiastki Rodu i Polony.
Więc przygotowuje się i czekam aż pierwsza gwiazda zaświeci o 15:40 by o 16:10 było już po...
...wszystkim.

środa, grudnia 10, 2014

NO I CO TERAZ?

O czym mam napisać by nikomu sie nie narazić. To pierwsza myśl, która wpadła mi do głowy. CO byście chcieli wiedzieć moi nieliczni czytelnicy :) Czym mogę was dzisiaj urzec. Pokaże wam parę linków ktore może was zainteresują, może nie.


Zaczne może od GUARDIENS OF THE GALAXY



Tak to jest głupi film. Tak jest zrobiony dla mas i nie ma sensu. Nic sie nie kleii tam. I jeśłi masz trochę myśli w stylu. Ale jak.. ale oni przecież powinni. Co to za kula... itd.. to oczywiście możecie spokojnie olać ten film. Ale ja patrze na to z jeszcze innej perspektywy. Jak gość reżyser wykiwał Hollywood by przemycić coś co pozwoli mu lub jego filmowi być innym? Innovacyjnym? W tym przypadku ta muzyka... Muzyka z kaseciaka z lat siedemdziesiątych w galaktykach typu Gwiezdne Wojny. Troche humoru pomiędzy tym co komix MARVEL film powienien mieć. I jak sie teraz robi taki blockbustery które kosztują ich jak by nie było te 100 milionów dolarów czyli z 350 milionów złotych. taka sytuacja :)

wtorek, grudnia 02, 2014

WPIS KOLEJNY

Chciałbym częściej pisać tutaj. Może to będzie mój nowy nawyk na 2015, by ponownie zagościć na łamach tej mojej prywatnej gazetki ściennej ? Problem zawsze stanowiły znaki, ortografia i interpunkcja. Pisałem tutaj zazwyczaj z rozpędu nie zważając na powyższe. Wiele osób tym irytowałem i nawet pisanie nie było już wtedy ważne i wartościowe. Ja chciałem tylko pisać, chciałem być czytany do momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam nic ważnego do powiedzenia. I wciąż się z tym zgadzam. Moje wywody i spostrzeżenia były zazwyczaj kierowane informacjami, do których i tak każdy z nas ma dostęp. A i doświadczenia, nie koniecznie były wyjątkowe. Dziś jest kolejny dzień naszego życia. Mojego i Twojego. Będziemy dziś jeszcze jeść, wydalać, myśleć, rozmawiać, kłaść się spać, śnić. Każdy z nas ma różne życia i problemy. Niektóre z nich da się rozwiązać inne pozostaną z nami jeszcze przez jakiś czas. Nie wiem czy czekacie na coś wyjątkowego. Ja nie czekam. Wyjątkowość jakoś straciła na ważności w dobie ostatnich rewelacji. Jest czymś bardzo odległym. To tyle o tym co dziś ode mnie.

niedziela, listopada 23, 2014

JAK STUDIUJE POTĘGĘ TERAŹNIEJSZOŚCI BY ECKHART TOLLE

Postanowiłem opisać tutaj swoje doświadczenia związane ze studiowaniem teorii Echarta Tolla na temat mocy teraźniejszości. Dlaczego? Ponieważ pisanie o tym sprawia mi przyjemność a przy okazji osoby zainteresowane, będą mogły skorzystać z tych notatek. Ja jestem teraz już drugi tydzień po zapoznaniu się z tym wszystkim i muszę powiedzieć, że obserwuje wiele zmian, zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz siebie. Najbardziej na razie zainteresowało mnie pojęcie EGO i to z tym gremlinem staczam milczącą dyskusje. Słucham go i nie mogę się nadziwić, że to ja. Bo to nie ja.



Czy to ja? Czy tylko moje wyobrażenie siebie jako reżysera typu Kubrick lub Spielberg lub Lucas? Czy Ego mi pomaga? Czy tak naprawdę od lat odsuwa mnie od tego co chciałbym osiągnąć. Czy ja w ogóle chciałem coś osiągnąć? Czy reżyseria filmowa, była tylko pretekstem by czuć się lepiej, lub poczuć się innym, lepszym, nadzwyczajnym. Po co chciałem się tak poczuć? Czy nie wystarczało mi to, że po prostu byłem? Przecież jestem i byłem nadzwyczajny jak każdy z nas ale pojawił się on. Moja podświadomość, w postaci EGO... (GREMLIN)



Pan Echart piszę, by obserwować dziada (EGO) i nie komentować go. Słuchać, nie wspierać. Słuchać, nie podjudzać. Słuchać biernie. A najlepiej, gdyby go w ogóle zamknąć, by nic nie mówił. To dopiero sztuka. Ja w ogóle czuję, że od niedawna robię te wszystkie rzeczy (film, muzykę, pisanie) z chęci, by coś powstało a nie z chęci, by mieć za to jakieś korzyści. Trzeba dobrze sobie to uświadomić. Praca twórczą daje ci pewne korzyści i to właśnie ta chęć wyjścia przed szereg decyduje, że pewnego dnia stajesz się tym kimś, reżyserem, aktorem, muzykiem, wokalistą, malarzem, poetą, politykiem, redaktorem, pisarzem itd. Lub inaczej, pewnego dnia chciałbyś nimi być. Pewnego dnia moje EGO z potrzeby, wielkiej potrzeby bycia docenionym powiedziało JESTEM BĘDĘ REŻYSEREM ! Musicie to zaakceptować. Mało tego, jestem wielki wielki, najlepszy, najzdolniejszy. Pomimo tego, że nie zrobiłem żadnego filmu, nie napisałem żadnego scenariusza (i prawdopodobnie długo jeszcze nie napisze ze strachu przed konfrontacja z talentem) ale na dzień dzisiejszy: słuchać się mnie proszę i zrozumcie. CHCĘ BYĆ BĘDĘ REŻYSEREM.



No i słuchali tego. Mieli wyjście? Koledzy, koleżanki na randkach, koledzy w barach, dziewczyny w relacji ze mną słyszały tylko moje: JA JA JA JA JA JA JA JA JA JA JA.... (przepraszam was za to) wbijałem to im do głowy i jednocześnie próbowałem zrobić coś co by tego dowiodło. Swój pierwszy film . Jest rok 1995 zrobiłem film pt: PUZZLE. EGO krzyczało... skoro już tyle krzyczałeś o tym, że jesteś taki wielki i że ten i tamten reżyser z dorobkiem to pizdy, stary no będziesz musiał zrobić coś wielkiego teraz. Jeśli tego nie zrobisz to cie, czy ja wiem. Zaszczują, zniszczą i twój sen o tym by nim być, no wiesz tym no, Reżyserem.. Hm... więc powstały PUZZLE 15 minut filmu, na VHS, gdzie trzeba być omnibusem mojego umysłu, by to zrozumieć pomijając jakość zdjęć, montażu, aktorstwa. W końcu się uczyłem dopiero. No i jak? pytałem po projekcji... No i co? jestem wielki nie? No wiesz no nie rozumiem tego wszystkiego... odpowiadali. AAAAAA..... nie rozumieją... EGO krzyczy... no to znaczy tylko jedno. Oni są głupi, nie pojmują nawet tego geniuszu wow...



By nie przeciągać tej zawiłej historii, powiem jedno. Myślałem tak jeszcze przez piętnaście lat. Chodziłem po ulicach rożnych miast świata z przeświadczeniem, że jestem geniuszem i że mi się należy no i że nikt mnie nie rozumie :) Nic bardziej mylnego. Nawiązuje do tego ponieważ książka Echarta Tolle, jest dla mnie tylko przypomnieniem, lub utwierdzeniem w tym co zaobserwowałem przez ostatnie 5 lat i co zmieniło mnie jako artystę (geniusza ;) ale przede wszystkim jako człowieka. EGO to bardzo żarłoczny gremlin.



Od dwóch tygodni słucham swojego EGO. Zamknąłem go w klatce, bo wcześniej to on rozkazywał a ja wykonywałem jego polecenia wierząc, że to są moje własne myśli. Robiłem filmy dla niego, poznawałem swoje drugie połowy dla niego? Robiłem wiele rzeczy pod jego rządami. Dziś siedzi zamknięty w mojej klatce i krzyczy. WYPUŚĆ MNIE !!!! daj mi pożywienie. Daj mi konflikt, daj mi poczucie zawodu lub sukcesu, wszystko mi jedno. Daj mi jakieś pożywienie bym mógł to z Tobą wałkować i odbierać Ci przyjemność tego co tu i teraz. Ile razy byłeś dziś na swoim FACEBOOK WYM wallu? Lubią w końcu to zdjęcie czy nie? Dlaczego ona tego zdjęcia nie lubi? Przecież kto jak kto, ale ona powinna je lubić... 100 lików... brawo ale Ania ma 200. Dlaczego ty tylko 100?

SPIERDALAJ

SPIERDALAJ

SPIERDALAJ wścibski gremlinie :) won, a kysz.

Odpowiadałem jeszcze tydzień temu... dziś się do niego uśmiecham.. nie, nie, nie... nie dam ci już żadnego pożywienia. Po prostu nie interesuje mnie już to o czym mówisz. Oczywiście sprawdzam testuje, bawię się tymi nowymi rewelacjami, ale świadomość tego odbiera EGO tak dużo mocy, że zaczynają się dziać inne rzeczy. więc co się dzieje kiedy EGO zamyka swoją JAPĘ? swoją MORDKĘ? kiedy gremlin z głodu idzie spać?



Powiem wam co się wtedy dzieje. Jest NUDNO...

NUDA

CISZA

SPOKÓJ

I jeszcze raz NUDA.

TU I TERAZ bez zakłóceń. Po prostu żyjesz, oddychasz, nie myślisz o głupotach. Nie myślisz ale i też nie marzysz. Tak... EGO przez lata nauczyło mnie marzyć o lepszym jutrze. O Oskarach, o laurach o sławie o podróżach kosmicznych o wielkich przygodach o uznaniu o rodzinie o super dziewczynie o super dzieciach o pięknym domu i samochodzie, który jest najszybszy w całej galaktyce... wszystko ulokowane w przyszłości która nigdy
nie nadchodzi a jak nadchodzi, chcesz więcej. Kiedy marzył o sławie, bardzo szybko przychodziła wtedy praca nad tym by tak się stało . No skoro masz być sławny, to musisz coś zrobić, by nim być.. może taki film a może taki film... a może inny.



Od 5 lat w końcu zacząłem myśleć o robieniu czegokolwiek nie oczekując za to nagrody. To sam proces mnie fascynuje. Jak wtedy, kiedy układałem klocki lego, by je układać a nie po to, by stało coś na mojej półce do końca życia. Sam proces budowania i tworzenia, był tym momentem ekscytacji. Kiedy wybudowałem daną rzecz, bawiłem się tym trochę i burzyłem. To mają klocki LEGO, czego nie mają inne zabawki. Można je ZNISZCZYĆ... STWORZYĆ i ZNISZCZYĆ... ja uwielbiałem i tworzyć i niszczyć...



Tak więc podsumowując to co napisałem do tej pory.

Było sobie EGO, które miało nade mną moc sprawczą. EGO zamknąłem do klatki i go słucham, bo niego się nie da zniszczyć, można go tylko uśpić. No i jak teraz z ludźmi innymi, kiedy się spotykam i tylko co słyszę to ich EGO gadające ze mną.



No muszę przyznać, że jest to jeszcze bardziej dziwne, niż słuchanie własnego EGO. Do własnego EGO jesteśmy przyzwyczajeni a do tych cudzych, kiedy się wie, że to nie są oni tak naprawdę, tylko te gremliny, nachodzi pewne pytanie. Czy ty chcesz gadać z tymi Gremlinami? Bo jedyną rzeczą by rozmowa wciąż z nimi miała miejsce jest obudzić mojego gremlina i niech sobie wtedy pogadają, ale wtedy co ze mną? Co ja mam robić w tym czasie, po prostu być i słuchać jednego i drugiego? Hm... No dobrze.



Więc wtedy budzę gremlina i gadają. Dlaczego musiałem go obudzić ?... Bo rozmowa zazwyczaj jest o ocenianiu czegoś. FILMU, CZŁOWIEKA NAM ZNAJOMEGO, NEWSA, OBRAZKA MUZYKI, jedna teza zwalcza kolejną. Każdy ma racje i każdy wie najlepiej, bo to ich tożsamość.



Ale zdarzają się przypadki i to ekscytujące, kiedy rozmawiasz z drugą osobą, tą właśnie z którą nie miałeś nic do pogadania, przed uśpieniem gremlina, że ta osoba po prostu jest. A gremlin jest schowany. Wtedy nie trzeba za bardzo rozmawiać spierać się. Wtedy słuchasz tej osoby jak najlepszej stacji radiowej. Jak swojej ulubionej piosenki i nie potrzebujesz niczego więcej. Nawet nie potrzebujesz mówić, chyba że ta druga osoba tego chce.



Mam nadzieje, że te wywody pomogą i wam zamknąć swojego gremlina (ego) do klatki i posłuchania go trochę, to naprawdę bardzo ekscytujące doświadczenie. Dlatego dziele się nim właśnie tutaj dla tych szukających. którzy przez przypadek trafili na tą stronę a po więcej... zapraszam do lektury Eckharta Tolla POTĘGA TERAŹNIEJSZOŚCI... wiem że tytuł jest denny i nie pomaga na pierwszej stronie recenzja Kasi Figury (śmiech)ale książka daje radę.

pozdrawiam was idę składać tapczan z IKEA :)

tu i teraz :)

piątek, listopada 21, 2014

TU I TERAZ KOCHANI :)

Z tym naszym życiem to jest jakiś proces. Proces progres regres proces pregres regres proces. Ale tutaj mam pewna rewelacje dla tych ktorzy sa gotowi na nią. Mówie że gotowi bo niektorzy po prostu nie są. Nie trzeba sie wglebiac za bardzo dlaczego nie sa po prostu wszystko jest tu w tym wywiadzie. Mało tego ten wywiad to najlepszy start by to pojac. To jak z ogladaniem Star wars Warto go ogladac od episodu VI return of the Jedi i cofac sie az do episodu IV. Tak samo jest z tym wywiadem. Wywiad pozwala potem wglebic sie bardziej i zrozumiec nowe rewelacje.



Jak juz wczesniej wspomnialem skoncyzlem swoj kolejny film. Tym razem jednak nie przezywam go jak ostatni. Dlaczego? Może w koncu zrozumialem o skali ważności niektorych rzeczy. Moge nawet skusic sie do stwierdzenia ze pomimo wielu problemow na planie W SPIRALI. W wiekszasci czasu bawilem sie świetnie. CO to znaczy bawilem. Czyli rozkoszowalem sie dana chwila tworzenia. Myślę że pan Toll byl by ze mnie dumny jesli w ogole by byl. To bylo z pewnościa tu i teraz a nie w przyszlosci ukonczenia dziela. POd koniec to cialo powiedzialo mi ze juz czas z tym skonczyc. bo kiedy zblizalismy sie do koncowki zdjec w Czechac w ostatni dzien moje cialo zaczynalo sie rozsypywac na kawaleczki i rezultatem bylo 5 dniowe lezenie wyczerpany we Wroclawiu. No i coż... sa inne projekty. Ktore powoli sie realizuja. Pisze teraz kolejna wersje mojej SHE... mojego SF.. tylko tez bez spietej dupy jak przez te ostatnie 15 lat jego tworzenia. Bardziej z pokora i w tu i teraz wlasnie dzieki temu wywiadowi. Staram sie tu zamieszczac pewne pomoce bo tak narpawde jesli jestes tutaj na tej zapomnianej przez internautow stronie, co mnie absolutnie satysfakcjionuje, masz ode meni taki prezent. Moze jestes gotowy by posluchac tego czlowieka.. ktory w tym wywiadzie mowi z 70 minut wiec klikajcie tam na kolejne czesci a bedizecie zadowoleni tak jak ja teraz piszac te slowa wlasnie.

CHcialbym niedlugo zagrac koncert AKX. Zobaczyc sie z ludzmi przez muzyke. To dobry material z nowa piosenka po polsku ktora jak mowi moj basita , powoduje ze czar AKX po angielsku pryska... bo inaczej keidy sie slyszy slowa takei jak Dick lub Cock... a jeszcze inaczej kiedy ktos pisewa wielka pała lub kutas... tym bardziej mnei to cieszy, bo wiecej ludzi zrozumie moj przekaz. No dobra nie ma co gadać kocopały... :) miłego dnia.

poniedziałek, listopada 10, 2014

3 + 6 = 9



8 listopada odbyly się moje 36 urodziny. Skonczylem 36 rok a zaczynam 37, tak to sie tak naprawde nazywa. Spedzilem go na planie filmu W SPIRALI gdzie konczylismy scenami wląsnie imprezy w domu gdzies w Poznaniu. No i co? jak to jest miec 36 lat? Spytajcie sie 50 latka lub 60 latka lub 80 latka. Tak naprawde nie jest az tak źle. Moge powiedziec ze czuje mlodziez nad soba wyczuwam nastolatki z ich otwartymi umyslami na cale zlo.. Zlo czyli to co zerwuje im MTV i inne youtube facebookowe szalenstwa... ja mialem MTV i tez mi ryla umysl... wtedy weidzialem o kazdym kto mial jaka kolwiekpiosenke w kanale, teraz... znam moze z dwa nowe zespoly i tyle.. A ja mialem piekmy rok... AKX jako forma muzyczna zostala w koncu wydana i umiejscowiona w sieci legalnie i gdzie sie da. Fakt ze nikt nie wie o zespole nie martwi mnie bo na wszystko przyjdzie czas. Wazne jest ze AKX nie jest juz szufladowym projektem a gralismy na meskim grnaiu i to wlasnie w Poznaniu. Jestemy na tej plycie i to mnei bardzo cieszy. To byl jak wielki skok na gleboka wode. Kiedy slucham tego wystepu wiem ze byc moze ni espiewalem za czysto ale w tym wszytskim luczyla sie zupelnie inna ideaa .. idea pt : moge to zorbic i niek mnie nie zatrzyma. I tak samo bylo z projektem w Spirali .. pomysly wyklol sie dokladnie 9 maja u mnie w mieszkaniu a 9 listopada skonczylismy profesjolane zdjecia to co nazwyaz sie ostatnim polskim filmem na 35 mm lub jeszcze lepszym stwierdzeniem jedyna niezalezne kino w Polsce :) No zalezne od swiatla moze i tasmy ale tak to bylo swieteni i energetycznie... i spiralnie 3 , 6 , 9 :)

czwartek, sierpnia 14, 2014

ROBIN WILLIAMS 27 CLUB

Pewnego dnia idziesz spac i okazuje sie ze ROBIN WILLIAMS popelnia samobojstwo. I to oczywiscie jeszcze jeden dzien twojego zycia pomiedzy innymi dniami i beda jeszcze inne dni lepsze lub gorsze ale jedno jest pewne. To sie dzieje naprawde.

Przyznaje ze przybila mnie ta smierc. A slyszymy o smierci codziennie. Gaza, Ukraina, Irak, moge wymieniac i wymieniac. LUbie zartowac, potrafie zartowac. Ci co mnei znaja to wiedza.. wow kondzio ale miales gadane az trudno cie bylo zatrzymac wszyscy sie zmiali ale ty jestes smieszny ale kondzio jest smienszy ... tak jestem... ale jestem tez czlowiekiem i czasami po prostu mam ta dziwna pustke jak kazdy z nas jak kazdy z was. Jestem rowneiz czlowiekiem... na koncu wszyscy jestesmy ludzmi... i mysle ze ROBIN WILLIAMS tez nim byl.

czwartek, maja 29, 2014

JET LAG IS A DRUG

Historia z serii '' Witaj w Polsce ''. Wczoraj przyleciałem z Nowego Yorku a dziś zatrzymuje mnie Policja. Ściągają mnie z ulicy, kiedy jechałem swoim dwudziestoletnim Mercedesem. Tajniacy machają magicznym lizakiem i po chwili jesteśmy na poboczu pewnej ślepej uliczki na Mokotowie. Piszę jesteśmy, bo jest jeszcze ze mną moja dziewczyna Zuba i pies Cyprys, którego wiozłem do weterynarza. Szybko okazało się, że nie jest to wykroczenie drogowe a rutynowa kontrola narkotykowa. Będzie mi zaraz robiony test, który ma wykryć, czy w moim ciele nie ma narkotyków. Działanie będzie sprawdzane do dziesięciu dni wstecz. Więc mam jeszcze możliwość, by przyznać się przed robieniem testu, czy owe narkotyki znajdują się w moim ciele. Jeśli nie, test zostanie wykonany i jeśli coś wykaże, będę miał wielkie kłopoty, zabiorą mi prawo jazdy a moje mieszkanie zostanie przeszukane. Mam również prawo, by przyznać się w tej chwili do posiadania narkotyków przy sobie, bo jeśli je znajdą, to będzie nie wesoło. Nie, nie brałem narkotyków i nie mam nic przy sobie, skromnie odpowiedziałem i było by prawdopodobnie wszystko w porządku, gdyby nie skromny fakt, że mam na sobie czapeczkę NEW YORK YANKEES i jestem całkowicie zjebany, bo przez ostatnie 48 godzin spałem zaledwie z pięć godzin, wracając do mojego kraju z US and A. Moje źrenice wyglądają fatalnie, tak samo jak źrenice Zuby, nie mówiąc o źrenicach psa Cyprysa, który ma alergie. No i zaczęło się. Dmuchanie raz.. pokazanie mi super testu na wykrywanie narkotyków dwa. Przeszukanie moich kieszeni, trzy. Pytania co robię, bez zrozumienia, kiedy odpowiadam im, że mam wolny zawód. Przeszukanie samochodu w środku, bagażnika, plecaka. No i nic... Policjant każe mi poczekać w samochodzie jednocześnie dając mi ostatnią szanse, bym się przyznał, bo jeśli coś ten test, (jeszcze nie rozpakowany) wykryje, to będą musieli pojechać ze mną do domu i przeszukać całe mieszkanie. Mówię nie... a wierzcie mi drodzy czytelnicy, że jestem blady i zjebany na ostatnich rezerwach. No i czekam w samochodzie na egzamin, którego k wynik po raz pierwszy raz w życiu znam przed jego rozpoczęciem. Podekscytowany, bo w końcu po tych wszystkich latrach zdam coś za pierwszym razem i to bez ściągania. Niestety. Nie było testu. Panowie policjanci nie rozpakowują go. Mówią mi że mam szczęście, bo oni wiedzą że ja i dziewczyna w samochodzie są pod wpływem narkotyków, że oni wiedzą że jestem winny ale tym razem nam darują. Wow... pomyślałem. Muszę się do czegoś państwu przyznać. W końcu pękam. Słuchamy odpowiadają, podekscytowani jak nigdy wcześniej. Mam JET LEG. Cisza, konsternacja. Proszę? Mam JET LEG. Co to jest JET LAG i czy mam pan go przy sobie. Mam go w sobie, odpowiedziałem. Wróciłem wczoraj z Nowego Yorku i nie mogłem spać. I kiedy pan go zażył? pytają. Nie zażyłem, on będzie trwał jeszcze przez dobre parę dni, bo dziś wstałem o trzeciej rano i jeszcze nie zmróżīłem oka. Niech pan już jedzie. Puszczają mnie wolno z JET LAGIEM w systemie :) Więc z tego morał taki, że Policjanci nigdy nie mieli Jet Lega, może kaca, jego mniejszego brata :)