piątek, czerwca 26, 2009

Bo wlasnie na tym polega sekret zycia, ze pewnego dnia budzisz się i umiera Michael Jackson. Pewnego dnia umiera twoja babcia, matka, ojciec, twój najlepszy przyjaciel. Pewnego dnia umierasz sam. Nie chce się za bardzo rozchodzic na ten temat bo jak sami wiecie ten rok jest juz dla mnie przesiaczony zaloba po Tadziu i o śmierci rozmyslalem az za nadto. Dla tych którzy nigdy nie stracili bliskich (a wierzcie mi sa tez tacy) z pewnoscia smierc Michaela będzie wydarzeniem dla którego warto będzie popasc w zadumę, zadac sobie parę pytań. Bo tak naprawdę wiekrzosc nie traci zbyt wiele. Zyjemy we własnej skorupie osobistych problemów. To nie nam dzis zalało mieszkanie w skutek powodzi i nie nam umarł ktos w wypadku autokaru za Berlinem. To nie nam wybuchła bomba pułapka w Iraku i tak dalej. Nam zmarł Michael Jackson i to jest dzis wydarzeniem. Bo, pomimo faktu, ze od lat jest nam ta osoba obojętna, wręcz znienawidzona przez nagonkę medialna i zdjęcia kiedy pokazywał swoje dziecko z siódmego pietra hotelu w Berlinie. Dzis jednak zakonczyla się jego historia. Dzis jednak sięgniemy po nasz ulubiony utwór i przypomnimy sobie, pokazując na face booku, blogach :) jak bardzo nam się to kiedyś podobało lub dalej podoba. Mysle jednak, ze dzieje się cos jeszcze co odczuwamy podświadomie a mianowicie, ponownie dowiadujemy się o swojej smiertelnosci. Bo wierzcie mi lub nie, wszyscy chcemy byc nieśmiertelni :) Chcemy zyc wiecznie, nie chcemy byc zapomniani. I znów przypominam sobie scenę z Gwiezdnych Wojen, kiedy stary Jedi Ben Kenobi bezszczelnie mówi Lordowi Vaderowi podczas jego walki ze jak go pokona i umrze, będzie mial wiekrza moc niz kiedy kolwiek wcześniej. Skubany zuchwalec. Juz wtedy wiedzial, ze za jego smiercia będzie i zemsta młodego naiwnego Luka która doprowadzi go do rozwiązania zagadki ze powodem tego wszystkiego byl jego stary, he he he...

Przepraszam za mój cynizm,.... ja po prostu staram się myślec pozytywnie i rzadna smierc nie stanie mi na przeszkodzie by zyc dalej. Bo cala rzecz w tym zeby zyc, w tym cala rzecz...

wtorek, czerwca 23, 2009

Biurokracja biurokracja .... co to za organizm, wciaz jestem pod wrazeniem po dwu dniowym zmaganiu sie wlasnie z nim.

Biurokracja od dziecka kojarzyla mi sie z dwoma filmami. Obywatelem Piszczykiem Andrzeja Munka i zabawniejsza kreskowaka dwanascie prac Asterixa, gdzie jedna z prac bylo zalatwienie pewnego fromularza. Oczywiscie wysylali ich do roznych okienek i pieter, az do zwariowania ogolengo. Przyznaje, ze wczoraj zalatwiajac pewien papier z urzedu skarbowego i nowy paszport mialem wrazenie, ze troche to wszytsko nie ma sensu, ale skoro i tak z tym nie wygram i wy tez nie wygracie. trzeba sie temu poddac i obserwowac co tez uczunilem i z przyjemnoscia wam o tym opowiem.

Ludzie pracujacy w takich urzedach to bardzo specyficzni ludzie. Wygladaja specyficznie, ubieraja sie specyicznie i co najwazniejsze maja hierarchie obcasa.

Bo w kazdym urzedzie jest dlugi korytarz. A kazdy korytarz ma stary parkiet lub panele. Po tych korytarzach chodza biedni ludzie i pomiedzy nimi urzedniczki z teczkami, ktore przemieszczaja sie z jednego pokoju do drugiego, proszac o wazny podpis lub pieczotke. Wlasnie...... zaowazylem ze taka Halinka sekretarka lub inaczej, halinki sekretarki nosza kapcie. Wygodne bezszelestne pantofle by moc czmychac po tych panelach bezszelestnie, by zapalic papierosa lub zapazyc przyslowiowa herbate. Ale juz Inspektorki i magistry panie... o nie nie nie... sto procent WYSOKICH OBSASOW... !!!! one wszystkie chodza na szpilkach, ktore tluka sie po tych panelach nie milosiernie a ze korytarz dlugi to tylko slychac puk puk stuk stuk...

I powiem wam wiecej. Czym wyzsza ranga tym bardziej stukajace obcasy. I tak sobie mysle czy to jest moda czy moze psychiczny onanizm pracy. NIe.... nie.... nieee..... To sama przyjemnosc... bo oni stukaja w rytmie. Kazda z tych urzedniczek ma swoj rytm chodzenia. Ma swoja szybkosc w wykonywaniu zadan. One lubia ten dzwiek, bo lubia chodzic po korytarzach. kazde chodzenie po korytarzu do innych biurokratycznych drzwi to jak przywilej zanoszenia dziennika do pokoju nauczyelskiego w podstawowce. Bo one musza sie maxymalnie nudzic w tych biurach... Wiem, bo bylem w nie jednym pomiszczeniu, kiedy pewna pani zle powiedziala mi numer pokoju i tak bylem kierowany i przekierowywany.

Aaaa i jeszcze jedna ciekawostka kotrej nie widze u swoich przyjaciolek....a zaobserwowalem w tym biurokratycznym jak ze innym swiecie. Pani u ktorej zalatwialem ta sprawe byla bardzo ladna... :) Oczywiscie nic w tym nie normalnego, bo nawet w wielkim biurokratycznym swiecie piekne i mlode kobiety maja swoje miejsce... ale ona miala cos co ja rozni od innych pieknych mlodych urzedniczek. A mianowicie miala piekny zarecznynowy pierscionek z brylantem. Oj mowie wam swiecil sie i odbijal w jej okularach... oczywiscie miala tez wysokie obcasy i zetelnie wykonywala swoja prace. Ciekawe dlaczego u kobiet znajomych z jednej i drugiej imprezy nie moge zauwazyc jak ze pieknego precederu blyszczacych kosztownosci... inny swiat no mowie wam inny swiat.

Aaacha musze tez opowiedziec o urzednikach bo tez tacy sa... Sweterki od mamy w stylu kononowicz. Buty wloskie na miekiej skorce. Spodnie na kancie ALE UPRASOWANE... i stalowe wielkie wrecz miedziane OBRACZKI na reku... no i tak to juz jest w tym swiecie urzednikow. Ciekawe czy sa tam romansy i takie tam, bo przecierz nie bez powodow one chodza na szpilkach do tych roznych pokojow ... :)

Sie nastalem mowie wam :)

niedziela, czerwca 21, 2009




wiem wiem wiem... moze to nie jest dzielo sztuki, moze to nie jest pomnik popiersie ulica... ale jest zaulek a co najwazniejsze. Znowu Tadziu nas polaczyl.



To juz nie byl pogrzeb. Bylo to spotkanie po szesciu miesiacach. Nie bylo telewizji. NIe bylo mediow, tlumow, pseudo fanow przyjaciol... byla esencja.



I znowu rozmawialismy o nim i ponownie Tadeusz Szymkow byl z nami. I powiem wam wiecej. Chce wiecej. Bo to bardzo mile uczucie.



Mialem zaszczyt odslonic ta tablice i nie bynajmniej byl to pzypadek. Dziekuje Tadziu, ... Madziu... czuje sie zaszczycony :)



A to wycieczka na wroclawka fontanne. Ciekawe bardzo ciekawe :)





piątek, czerwca 19, 2009

Jutro Wroclaw.


Te moje informacje beda lakoniczne czyli wybiurcze czyli nie scisle dotyczace powodu mojego przyjazdu do Wroclawia. Dzis mam kaca i jeszcze trudniej jest mi sklecic jakie kolwiek zdanie...uff. Nawet mysle, ze wciaz jestem pod wplywem alkoholu he he... na rower sie nie wybieram, bo z moim szczesciem odbiora mi zaraz prawo jazdy za promil ... ale przecierz nie o tym chcialem pisac a o Tadeuszu zwanego Szymkow.

Jutro Tadzio dostaje od miasta swoja ulice tablice i zaulek. Dokladnie jeszcze nie wiem, ale z pewnoscia wsystko to opisze tu na blogu i zrobie pare zdjec sraj phonem. Bardzo mnie to cieszy, bo bedzie to ulica na ktorej poznalem Tadzia kiedy krecil seszele w 1989 roku. Obok tetru polskiego. Jutro wszystkiego sie dowiem i zrelacjonuje z pewnoscia :)

czwartek, czerwca 18, 2009



Dalton Trumbo, geniusz scenariopisarstwa, patriota he he ... pisze jak jakis biograf. To make long story short, widzialem dzis program o nim. Dokladnie ten ktory widnieje na tym plakacie na gorze. Moge tylko poweidziec ze jest to gosc ktory przez 20 lat byl na czarnej liscie hoolyywwwoood za bezsensowne komisje sledcze w sprawie rzekomych przynaleznosci komunistycznych. Jest to gos ktory po mimo pwszystko byl soba i pisal filmy, tylko ze nie byl w czolowkach wymieniany jako pisarz. Jego filmy byly nominowane a nawet dostal oskara tylko ze nikt go nie odebral...



Dopiero Kirk Duglas zatrudnil go do filmu Spartacus i mogl powoli powrocic do zawodu by producenci powoli zmienili wszystkie kredyty w filmie umieszczajac jego nazwisko...

Niezly dokument




Dalton Trumbo kolejny hero ...

wtorek, czerwca 16, 2009

DEEEEEBKI 2009

Bo Nikodem mial urodziny
Bo Wojtek mial urodziny
Bo Justyna miala urodziny
bo....


tam kazdy mial urodziny







czasem slonce







czasem deszcz







i znowu deszcz




deszcz i pizdziawka





mroczny wiatr




picie palenie palenie picie palenie picie palenie



i jeszcze zimniej







mi puscilo dopiero na czwarty dzien







no i do domu




i taki to byl dlugi weekend w Debkach

wtorek, czerwca 09, 2009

ZAPRASZAM POLA - BRON PANIE BRON



Ciesze sie ze juz skonczone sa prace nad tym teledyskiem. Nasluchalem sie tej piosenki do bolu. Robilem tez wersje angielska i generalnie snila mi sie ta melodia po nocach. Wsciekalem sie na nia, nie mogac ja wywalic z systemu. Tak sie zastanawiam caly czas czy moglem zrobic wiecej. Czy moglem to bardziej przemyslec lub dopilnowac postprodukcji. Lub ktora z tych szesciu wersji montazowych byla najlepsza. NIe ma co gadac. Z pewnoscia jest to pierwszy teledysk od DE MONO - ASFALTOWE LAKI i bedzie to zawsze swieto dla mnie, ze znowu ktos pozwolil mi zrealizowac pewien pomysl, ktory nosilem pare lat. Juz od dwoch lat zamierzalem zrobic horror w dzien. Chcialem zrobic go dla Brodki. Zreszta pierwsza wersja MIAL BYC SLUB to jak najbardziej cmentarne klimaty z trumnami i takie tam. Niestety Sony razem z Brodka nie zgodzili sie na to i byla szkola. A dzis horror w dzien. W szufladzie czekaja jeszcze trzy pokrecone pomysly wiec strzezcie sie artysci bo bardzo bym chcial je kiedys zrealizowac. :)

niedziela, czerwca 07, 2009



Scenariusz do Con Fuoco ma swoja nowa wersje. Cezary zrobil z tego mojego pisarskiego belkotu to czego dokladnie chcialem. Tak sie ciesze. Czytam go i widze nowe obrazy. Znowu zaczolem marzyc. Patrze na ta makiete z lego tego miejsca. Powoli widze ludzi, ktorzy poruszaja sie tam w przestrzeni, juz mi znanej. Powoli mysle o ich twarzach. Jak wygladaja, poruszaja sie, jedza, mowia.

I duzo Hitchcocka... oj naogladalem sie PSYCHO i chce wiecej. Co za film !!!!!!!!!!!!!!!!! . Jak bardzo przypomina mi Con Fuoco az w szoku. Tu Cezary sugeruje Peckinpaha i STRAW DOGS lezy na stole az okdladka DVD sie usmiecha, ale to PSYCHO wciaz siedzi w glowie no i jeszcze BULWAR ZACHODZACEGO SLONAC Wildera i TRAMWAJ ZWANY PORZADANIEM Kazana nie mowiac juz o MATNI Polanskiego, wiec

KAZAN
PECKINPAH
HITCHCOCK
WILDER
POLANSKI

jak najbardziej wymiennie... A skoro Hitchock to Bernard Herrmann. Ludzie co to za muzyka... ile emocji. Mysle ze polowa tych wszystkich filmow ma wielkie odniesienie w stylu do Kompozytora

kim by byli

POLANSKI
SPIELBERG
HITCHCOCK
BURTON

bez

KOMEDY
WILLIAMSA
HERRMANNA
ELFMANA

Sam nie wiem. Ale z pewnoscia ich muzyka jest wielkim dopelnieniem tych historii i tych artystow. Ale powracajac do Herrmana.
Bogata mocna w traby amplituda symfoni i te smyki w psycho... mowie o glownym temacie. Jestem w Szoku.

SCENA Z NOZEM W LAZIENCE i te dzwieki tysiaca smykow to jak postepowana nerwica w SZCZEKACH WIlliamsa jedna wielka inspiracja,

To oni mnie inspiruja do Con Fuoco i az sam sie dziwie, bo pamietam jak jeszcze pare lat temu na dzwiek o Hitchcocu i jego filmach chciao mi sie zygac... jednak teraz z admiracja ogladam kazda ramke kazda kurwa ramke...

hm.. moze dojrzewam :)

NIeeee tam.

To sytuacja mnie do tego ciagnie... jak kamien w wodzie przyczepiony do trupa...

sobota, czerwca 06, 2009

Czasami jak mnie juz zbierze wchodze do apple/trailers i ogladam wszystko co sie rusza i nosi zmiano TRAILERA. Czasem ogladam clipy promocyjne filmow. Staram sie zaboserwowac swoja pozycje w tym film busnesie jeszcze przed tym jak jeden krytyk z drugim bedzie mi tu mowic co jest dobre a co zle. Jest to przedwczesne zaswajaniem sie z tym co bedzie. Lub co juz jest. Poniewaz trailer oznacza dla mnie - Tak zakonczylismy zdjecia powoli przygotowujemy sie do promocji bo chcemy to sprzedac. Chca mi sprzedac film. Dopiero kiedy oglada sie ich dwadziescia lub trzydziesci. Mozna zaowazyc czym producenci chca nas karmic. Jakie jest przeslanie koncowki pierwszego dziesieciolecia nowego milenium. To bardzo wazne, bo czas ma swoje prawa i tak tez je widzi kino.

Tak szybko moge tylko powiedziec, ze grafika w filmie jest juz podstawa. Nie ma. Powtarzam nie ma juz trailerow bez ich urzycia. Dzis Ci ludzie maja mase pracy nad literkami in motion. Nie mowiaz o wymiataczach animacji ktorej jest pelno i bedzie jeszcze wiecej. To sa juz normy ktorych nie sposob ignorowac. Jednak mnie wciaz interesuje sam film. Szukam tego czegos co zaciekawi mnie od samoego poczatku. To co widze przeraza mnie, bo czuje ze nie ma tak naprawde nic dla mnie.

I tu na przyklad nowy film SAMA MENDESA pt: AWAY WE GO. Muzyka spokojna jak z reklamy BRAVI z kulkami. Dwojga trzydziestolatkow... witam w klubie :) W zwiazku, poszukujacy miejsca na narodzini swojego dziecka. Milosc, Nadzieja, Cieplo, Prawda, Narodziny, Uczucia, 2009 w tej kulturze ganiajacych samolotw I podow i dzieci ktore nie reaguja na swoje imie.

Ok... kupuje to, choc przygnebia mnie fakt, ze jest to .. takie zwyczajne. Czyzby ludzie potrzebowali tych prawd by sie lepiej poczuc? Nie wiem. Ja wciaz potrzebuje kina w kinie... Czegos co nie jest prawdziwe a w co wierze... tu wciaz slodka prawda z nadzieja.

Ide dalej... Film producenta TIMA BURTONA... pt:9 Animacja o zniszczonym swiecie i zemscie na robotach.. ok
W koncu BRUNO... fuck... zrobili ten film na 35 mm wyglada jak wypucowana szmata. BORAT i to chamskei video dawalo mi mozliwosc utorzsamienia sie z tym ze jest to spontan... Dzis ogladajac ta 35 mm zylete trudno jes mi wkrecic sie w to, ze ktos ustawiajac obrzydliwego PANEVISION z wielkim obiektywem bedzie sugerowal ze ktos cyzli Bruno robil tych ludzi w chuja..

cos czuje ze Bruno to juz nie Borat... a szkoda.

Ide dalej.... nowy film z Brucem Willisiem . Jakas mega produkcja o second life w komputerach. Taki matrix ale blizej realnosci. Ludzie zasypiaja by poruszac sie w swiecie wirtualnym mogac wszystko i znowu morderstwo i znowu Bruce..
Nawet nie wspomnieli o metrixe by nikt sie nie zbulwersowal... 15 efektow na sekunde smart ass dialog i duzo dzwiekow.

A ja znowu nie usytasfakcjonowany. Nie wiem, moze moj filmowy swiat zatrzymal sie wraz z momentem kiedy przestalem w nie wierzyc? Kiedys chodzilem do kina tak nie winnie. wkrecalem sie w jego swiat jak dziecko. Teraz mam tak ze wszystko to co mnie nie zaiteresuje przelacza moja przezutke na filmowca. Wtedy jest struktura katy obiektywy swiatlo muzyka aktorswto...

ale sa momenty kiedy znowu jestem dzieckiem w kinie... Jak wtedy na LEKTORZE, jak wtedy w AZ POLEJE SIE KREW lub w ostatnio ogladanym PSYCHO Hitchcoka.

Potem orientuje sie ze przecierz dorbze wiem jak trudno miec ten filmowy deal. Ile trzeba czekac by wkoncu zrobic. Jak trudno jest byc na czasie... Do czego zmierzam... To co widzimy to w 50 procentach projekty ktore, byly dopieszczane latami. Finansowane w planach busnesowych obserwowane przez doradcow inwestorwo producentow.

Wierzcie mi lub nie na koncu tego wszystkiego jest koperta... lub jej nie ma. A wtedy nie jest do smiechu

I wtedy widze projekt AWAY WE GO i widze jak sam z siebie pcha ta koperte swoim cieplym, milosiernym, kocham Cie,
I tak dalej i tak dalej...

Wierze ze siedza gdzies teraz ludzie ktorzy maja takei pomysly na film i przedstawienie tego swiata, ze zmienili by go wraz z jego projekcja. Jednak koperta jest koperta i wiele tych dziel bedzie musialo stac sie ksiazka lub linkiem na blogu.

zobaczymy

środa, czerwca 03, 2009


Kubrick bal sie latac. Gosc robi film o stacji kosmicznej na ksiezycu i odysei jupitera a nie potrafil poleciec do wlasnego kraju, bal sie prawdopodobienstwa wypadku. Do tego stopnia, ze Full Metal Jacket byl krecony pod Londynem a palmy byly przywiezione juz sam nie pamietam z kad... a EYES WIDE SHOT odtworzone w Londynie. NOWY YORK w dekoracjach.

Bal sie Latac. Bal sie Bomby Atomowej. Kochal zycie a Lsnienie nazywal filmem optymistycznym, bo jesli sa duchy to znaczy ze jest zycie po smierci.

Lars von Trie to kolejny fanatyk anty lotow. Nie byl na rozdaniu oskarow wlasnie z tego powodu a jego ulubionym festiwalem to Canes, bo wtedy podrozuje londowo. Pomimo tego, ze prawdopodobienstwo wypadku na drodze i w powietrzu w przeliczeniu i statystyki sa o wiele wiekrze, jednak podswiadomie wolimy londowo.



Dotknela mnie ta tragedia zaginionego Airbusa, bo jestem naiwny. Naogladalem sie tych wszystkich Cast Away z Tomem Hanksem i innych jemu podobnych filmow. Bo wole myslec, ze porwaly ich ufolodki z bliskich spotkan trzeciego stopnia. Poniewaz czasem musze przemieszczac sie samolotem a w roku 2008 naliczylem ich ponad trzydziesci. Empatuje z kazdym z tych pasazerow, bo znam ta trase.

Lecac z Argentyny pokonywalismy ten sam ocean i wiem ilu ludzi jest w takich samolotach i jak kazda turbulencja jest znoszona przez poszczegolnych pasazerow. Jak niewygodnie jest w tej 10 godzinnej podrozy, kiedy chce sie tylko spac lub myslec o swoim zyciu. Przecierz jest to zawsze nowy rozdzial przemieszczania ciala z jednej pulkuli na druga.

Szczegolnie te dlugie loty maja ta nieskonczona mysl o tym, ze polowa pasazerow przynajmneij raz mysli o tym czy doleci. Pisalem juz kiedys o tym opowiadanie, jesli pameitacie bo ta panika jest w nas, bo jestesmy tylko ludzmi. I wszyscy podrozujacy teraz ta trasa i nie tylko, mysla o tych ludziach. Mysla o sobie.

Samolot do Sydney to wciaz 24 godziny w powietrzu. Wierzcie mi lub nie, ale to jakas niekonczaca sie masakra. Ale wciaz twierdze, ze trzeba podrozowac. skracac czas tej podrozy i nie bac sie. Pomimo, ze te uniwersalne juz procedury miedzynarodowego kodeksu zmuszaja nas do sluchania tych bredni o maskach tlenowych i wyjsciach awaryjnych. Zalaczam tu film kiedy razem z Piotrem Kubiaczykiem lecielismy do Egiptu i bylismy jedynymi pasazerami. Nawet wtedy zaloga byla zmuszona by nam mowic o naszych prawach ostatniego ratunku.



A kiedy juz bylismy w powietrzu i rozmyslalismy o katastrofie smialismy sie z przekory, ze na drugi dzien w teelexpresie powiedzieli by ze rozwalil sie wielki Boing i zginely dwie osoby i zaloga... to byl by news ...

Juz widze jak moj ojciec puka w niemalowane drewno i pluje za siebie. Ale ja tylko tak sobie filozofuje myslac o tych ludziach nie mam zlych intencji. Naprawde. Ja po prostu nie moge sie pogodzic, ze nikt nie wierzy po obejrzeniu 10 sezonow ZAGUBIONYCH, ze ktos tam gdzies zaczyna nowe zycie na wyspie...


hm


Wlasnie sie dowiedzialem przypadkiem z netu ze ZAMIANA otwierala SEATTLE POLISH FILM FESTIVAL szkoda ze mnie tam nie bylo i nic nie wiedzialem...

Jak by powiedzieli australijczycy.. BAGA....

poniedziałek, czerwca 01, 2009

Pewnego dnia czas zaczol sie cofac. I prosze was nie pytajcie sie mnie dlaczego, bo na niektore pytania nawet ja nie znam odpowiedzi. I nie byl to przypadek Benjamina Buttona, tylko wszystkich zyjacych na tej Ziemi. No prawie wszystkich. Oj, znowu zamieszalem na samym poczatku i nie wiem jak bede mogl wam opowiedziec historie ta historie. Z pewnoscia zawiloscia przerasta nawet mnie.

Kurcze, jak to ugrysc byscie zalapali o co chodzi. Moze od poczatku. Na poczatku byl, byl cmentarz i pan Pawel, ktory zwariowal pewnej nocy. Kurcze znowu nie zrozumiecie o co chodzi. To ze zwariowalpan Pawel nie ma rzadnego znaczenia w histori ktora chce wam opowiedziec. No to inaczej.

Pewnego dnia Ziemia zaczela wydalac. Ludzie ktorzy umarli zaczeli wstawac w swoich trumnach. Na poczatku wszystkim wydawalo sie to szalone. Pan Pawel, grabasz byl pierwszym czlowiekiem ktory zaowazyl pewien fenomen ze umarlali wstawaly wlasnie na tym a nie innym cmentarzu w odpowiednim czasie. Naukowcy szybko odkryli ze dokladnie wstawali w ukladzie matematycznym w dniu kiedy umarli. Czyli jak pierwszy trup zmarl zalozmy 3 czerwca 2009 roku i obudzil sie dzien pozniej 4 czerwca, gosc ktory umarl 2 czerwca obudzil sie 5 czerwca. Ja nie wiem czy jest to dla was jasne ale generalnie czas od 4 czerwca 2009 roku zaczol isc do tylu. I tak ludzie ktorzy umarli w maju budzili sie w lipcu. Ci co w marcu w sierpniu i tak dalej.

Malo tego. Dzialo sie to tylko na tym cmentarzu w Sobieszowie kolo Jeleniej Gory. Naukowcy twierdza, ze zrodlo gor karkonowskich i jego zawartosc Chemiczna podeszla te grunty na tym a nie innym cmentarzu lecz nikt w to tak naprawde nie wierzyl. Szybko jedyna wytlumaczalna teoria tego zdazenia byla laska Boska. Nikt tego nie potrafil wytlumaczyc.

Ludzie szybko przyzwyczaili sie do tego nowego fenomenu i nie bali sie umeirac bo na drugi dzien i tak wykopywano ich z Ziemi. Wiecej. Ludzie ktorzy zmarli pare lat temu czekali na swoja kolej by w odpowiedznim czasie odkopac ich i nawet narodzila sie tradycja rocznic oczekiwania.

Maly Michas znal dziadka tylko z opowiesci. Od czterech lat obchodzi 8 listopada dzien oczekiwania bo wlasnie w tym dniu za dwa lata podobno mieli by odkopac jego dziadka Kazimierza. Uroczystosc odbywala sie w ten sposob, ze rodzina spotykala sie na wieczerzy odmawiajac modlitwe i przy salatce i kieliszku wodki obgadywali sprawe co zrobia kiedy Kazimierz obudzi sie za te dwa lata tego dokladnie dnia.

Kazimierz bowiem byl skurwysynem i nienawidzil calej rodziny. Byl sknera, kanalia, alkoholikem, hulaka, kobieciarzem, kanciarzem i drobnym hazardzista. To wlasnie jego majatek zostal podzielony juz lata temu i bedac szczery, doskonale radzili sobie bez niego.

- Trzeba bedzie go wywiesc do inengo miasta i zajebiac. Wujek Franek byl najwiekrzym zwolennikiem dziadka Kazimeirza. To wlasnie Kazimierz wbil mu keidys noz w plecy, kiedy poklucili sie przy parti tysiaca dobieranego o 50 zlotych.

- Wiesz, ze nie da sie wywiesc do inego miasta. Szybko zorientuje sie dlaczego wstal i pozabija nas wszystkich.
Zona Kazimierza, Jadzia juz wiedziala, ze nie ma juz dla neij rzadnego ratunku.

- Mamo, moze trzeba go zamknac w piwnicy, no nie wiem w koncu bedzie pamietal dlaczego umarl za pierwszym razem.

No tak... znowu pokrecilem. zapomnialem wam powiedziec ze rodzina zamordowala Kazimierza i dzieki uprzejmosci wujta Sobieszowa zaretuszowala to jako tragicnzy wypadek. Fakt ze mial 35 ran cietych nozem, ale sam Wujt wiedzial jakim chujem byl Kazimierz i spokojnie bylo mu to na reke.

- Trzeba bedzie powiadomic Wujta jak sie obudzi. Kiedy on ma sie obudzic? Spytala Jadzia?
- Za trzy miesiace. 5 stycznia. Wujek Franek byl poinformowany. Tak wujta Franek zajebal wkrotce po tym kiedy przestraszyl sie, ze moglby go wydac.

Maly Michas patrzyl sie na to i sluchal przy oparach wodki i papierosow. Nie wiedzial jak sie do tego ustosunkowac. W koncu trudno sie do czego kolwiek ustosunkowac jak ma sie tylko dziesiec lat.

Ale jako dwunastolatek byl juz zupelnie innym chlopcem. Wyrosnietym jak na swoj wiek i bardzo inteligetnym. To wlasnie jutro miala sie odbyc uroczysta resurekcja jego dziadka i byl bardzo tym wszystkim podniecony. Gorzej reszta rodziny. Wujta szybko zalatwili spowrotem. Wywiezli go do innego miasta i sprzatneli. Nawet sie nie nie nadazyl cieszyc zyciem na nowo. Okazuje sie ze nawet cudami swiata mozna spokojnie manipulowac. Ale z Kazikiem nie mial abyc prosta sprawa. Oni sie go po prostu bali.

Na zajutrz ( he he co za slowo na zajutrz) Znaczy, kolejnego dnia. Odbyla sie antystypa. Antystypa to sniadanie lub obiad dla calej rodziny, ktora przyjechala z calej polski, po to by opowiadac o zmarlym po czym jechalo sie na cmentarz odkopywalo trumne, szlo orszakiem do kaplicy, gdzie sie ja otwieralo. Potem natrualnie msza zapoznawcza lub innymi slowy msza dzienkczynna za zmartwychwstanie pana i takie tam. A potem zazwyczaj nieboszcyzk budzil sie i szlo sie z nim ucztowac do domu tlumaczac mu co sie dzialo w czasie kiedy lezal zakopany pod ziemia. Oczywiscie oni wygladali dokladnie tak jak przed zejsciem. Nie bylo rzadnych powypadkowych ran lub opuchlizn lub ja wiem koscistej szczeki po chorobowej. Byli tacy jakimi ich pamietali bliscy. Jesli mial ktos 50 lat mial 50 ... jesli mial ktos 80 mial 80 jesli mial ktos 4 mial 4...

Antystypa Kazimierza przebiegla bez zazutow. Byl anaprawde stypa. Rodzina prawie wogole ze spba nie rozmawiala. Podenerwowani patryzli sie na siebie. Jedynie MIchas jadl jego ulubiona salatke i grzyby marynowane.

- Juz nie moge sie doczekac kiedy poznam dziadka. Powiedzial Michas.
- Synku jedz nie gadaj, Zdenerwowany Tato uspokajal go.

No i poszli orszakiem na cmentarz gdzie przywital ich ksiadz.

- Zgromadzilismy sie tutaj w dniu pana, by celebrowac resurekcje Kazimierza. Pan tez zmartwychwstal trzeciego dnia i obiecal ze jego dzieci doznaja tego samego. Jest to kolejny dowod na to ze szczegolnie zmilowal sie nad calym Sobieszowem i ich mieszkancow. Kto wie moze te Ziemie odzyskane kryja w sobie tajemnice pana naszego, Modlmy sie. Przez wstawiennictwo najswietrzej mari panny, zawsze dziewicy. Z prochu powstawaj bo w prochu juz byles. Nie grzesz juz Kazimierzu, bo pan nie da Ci juz drugej takiej szansy.

Ksiadz pokropil wyjmowana trumne przez grabazy i zostala ona dostarczona na katafalg gdzie w kaplicy zostala otworzona.

- Kurwa jak zywy jeszcze spi. Moze go od razu tu nozem? Szeptal w powadze wujek Franek. Ciiii.. uspokajala go Jadwiga.

Ksiadz kontynulowal. - Kazimierz nie byl dobrym czlowiekiem. Kazdy o tym chyba wie i pameita ile zlego wyzadzil i rodzinie i sobie na tym swiecie. Pamietam jak dzis keidy uklardl cal a zawartosc ofiary parafialnej z pasterki po to by wydac te swiete pieniadze na pobliskie ladacznice mieszkajace w lesie.

- Tato jakie ladacznice. Spytal sie Michal. - Aaa taki maly burdel w hoteliku niewazne,

- Moge tylko zyczyc rodzinie wszystkeigo najlepszego, bo wiemy ze Kazimierz nie moze sie zmienic i nie zmieni sie. Jest mi o tyle przykro wiedzac ze wdowa po Kazimeirzu odkupila parafialne grzechy swojego meza i powinna nalezec sie im nagroada.

Nagle przerwal. Popatrzyl w strone trumny i szybko opuscil kaplice. Kazimierz przebudzal sie. Rodzina podeszla do trumny patrzac si ena neigo jak sie budzi.

Kazimierz otworzyl jedno oko. Potem drugie. Usmiechnol sie tylko.

- Jadzka ale ty jestes pomarszczona.

W domu panowala wspanial atmosfera. Syn Kazmierza a Ojciec Michasia podlizywal sie jak za starych dobrych czasow.

- No i wiesz tato potem przystapilismy do Uni europejskiej potem wygralismy puchar w pilce noznej na euro 2012 to byl wielki naprawde wielki czas dla Polski. Bylismy mistrzami tato. Byl kryzys a potem Bum... okazalo sie ze wyslzismy na tym zwyzkowo. I to od nas teraz kupuja wszystkie samochody z general motors.

- Co ty mi tu pieprzysz o samochodach. Kto to jest?

Kazimierz patrzyl sie na twarz chlopca ktory usmiechal sie do niego jak zabaweczka.

- To jest MIchas.
- Jaki kurwa Michas.
- No Michas
- Michas
- acha
- Nie pamietam rzadnego michasia. Czemu on sie tak kurwa dziwnie do mnie usmiecha.

Rodzina przestala jesc az w koncu przemowila Jadwiga

- Bo to twoj wnuczek.
- Nie ciebie sie pytam pomarszcozna istoto. Zastanow sie zanim wbijesz mi jeszcze raz noz w serce.

Kazimierz wstal i podszedl do michasia.
- Wstan jak do Ciebie mowie.
- Ni chuja. Odpowiedzial MIchas.

- Synku jak zwracasz sie do swojego dziadka. Tato szybko zareaqgowal.

- Nie rozmawiam z toba tylko z nim. Czyli nie wstaniesz?
- Nie.
- Jaki cwaniak.

Kazimierz usmiechol sie po raz pierwszy. Rodzina w naturalnym szoku ze stresem.

- Masz niezle nasrane dziadu. Michas kontynuowal.
- Jaki znowu dziadu.
- dziadu jak ci z dziadow Mickiewicza. dziad dziadu dzadzik dziadol dziaaaaaad.

- Co to za dziecko? w kogo on sie wdal? Kazimierz usmiechol sie i potrzasnol jego policzek.
- Moja krew moja krew. Michas usmiechnol sie jak by przed chwila znalaz nowego przyjaciela.


Michal i Kazimierz szybko sie dogadali. Szybko opowiedzial mu o spisku na jego zycie, wiec razem w zmowie. Rodzina nie miala rzadnych szans.

chodzili razem na ryby, do kina na lody do lasu na grzyby. Pili razem piwko i grali w karty. Lubili rozmawiac i gawedzic.

- Nie wywiezli by mnie do lasu. Tlumaczy Kazimierz. Zatlukli by mnie w mieszkaniu. Sa do wszystkiego zdolni. Nie sa inteligetni tak jak ty. To musza byc geny.
- A to prawda ze chodziles na ladacznice do lasu?
- Kto ci o tym powiedzial?
- Ksiadz
- Ksiadz, zwyrol. Tak chodzilem ale do momentu do kiedy byla tam pewna moja znajoma.
- Co sie z nia stalo?
- Popelnila samobostwo. Nie wytrzymala presji tej porypanej wioski. Zreszta czekaj... kiedy ona umarla?

Kazimierz i Michas staneli przed nagrobkiem Ludmily. Nagrobek nie mial krzyza oddalony od innych grobow gdzies pod murem.

- Z moich obliczen to za tydzien powinna wstac dziadku.


i tu was rozczaruje.... bo chce zakonczyc to opowiadanie wlasnie tutaj... chce byscie pomysleli jak dalej mogla by sie potoczyc ich historia i czy to wogle ma jakis sens, choc pamietajcie w swoich rozwazaniach i fantasmagoriach na ten temat

KAZDY BEZ SENS MA SWOJ SENS :)


... milego tygodnia