Pewnego dnia czas zaczol sie cofac. I prosze was nie pytajcie sie mnie dlaczego, bo na niektore pytania nawet ja nie znam odpowiedzi. I nie byl to przypadek Benjamina Buttona, tylko wszystkich zyjacych na tej Ziemi. No prawie wszystkich. Oj, znowu zamieszalem na samym poczatku i nie wiem jak bede mogl wam opowiedziec historie ta historie. Z pewnoscia zawiloscia przerasta nawet mnie.
Kurcze, jak to ugrysc byscie zalapali o co chodzi. Moze od poczatku. Na poczatku byl, byl cmentarz i pan Pawel, ktory zwariowal pewnej nocy. Kurcze znowu nie zrozumiecie o co chodzi. To ze zwariowalpan Pawel nie ma rzadnego znaczenia w histori ktora chce wam opowiedziec. No to inaczej.
Pewnego dnia Ziemia zaczela wydalac. Ludzie ktorzy umarli zaczeli wstawac w swoich trumnach. Na poczatku wszystkim wydawalo sie to szalone. Pan Pawel, grabasz byl pierwszym czlowiekiem ktory zaowazyl pewien fenomen ze umarlali wstawaly wlasnie na tym a nie innym cmentarzu w odpowiednim czasie. Naukowcy szybko odkryli ze dokladnie wstawali w ukladzie matematycznym w dniu kiedy umarli. Czyli jak pierwszy trup zmarl zalozmy 3 czerwca 2009 roku i obudzil sie dzien pozniej 4 czerwca, gosc ktory umarl 2 czerwca obudzil sie 5 czerwca. Ja nie wiem czy jest to dla was jasne ale generalnie czas od 4 czerwca 2009 roku zaczol isc do tylu. I tak ludzie ktorzy umarli w maju budzili sie w lipcu. Ci co w marcu w sierpniu i tak dalej.
Malo tego. Dzialo sie to tylko na tym cmentarzu w Sobieszowie kolo Jeleniej Gory. Naukowcy twierdza, ze zrodlo gor karkonowskich i jego zawartosc Chemiczna podeszla te grunty na tym a nie innym cmentarzu lecz nikt w to tak naprawde nie wierzyl. Szybko jedyna wytlumaczalna teoria tego zdazenia byla laska Boska. Nikt tego nie potrafil wytlumaczyc.
Ludzie szybko przyzwyczaili sie do tego nowego fenomenu i nie bali sie umeirac bo na drugi dzien i tak wykopywano ich z Ziemi. Wiecej. Ludzie ktorzy zmarli pare lat temu czekali na swoja kolej by w odpowiedznim czasie odkopac ich i nawet narodzila sie tradycja rocznic oczekiwania.
Maly Michas znal dziadka tylko z opowiesci. Od czterech lat obchodzi 8 listopada dzien oczekiwania bo wlasnie w tym dniu za dwa lata podobno mieli by odkopac jego dziadka Kazimierza. Uroczystosc odbywala sie w ten sposob, ze rodzina spotykala sie na wieczerzy odmawiajac modlitwe i przy salatce i kieliszku wodki obgadywali sprawe co zrobia kiedy Kazimierz obudzi sie za te dwa lata tego dokladnie dnia.
Kazimierz bowiem byl skurwysynem i nienawidzil calej rodziny. Byl sknera, kanalia, alkoholikem, hulaka, kobieciarzem, kanciarzem i drobnym hazardzista. To wlasnie jego majatek zostal podzielony juz lata temu i bedac szczery, doskonale radzili sobie bez niego.
- Trzeba bedzie go wywiesc do inengo miasta i zajebiac. Wujek Franek byl najwiekrzym zwolennikiem dziadka Kazimeirza. To wlasnie Kazimierz wbil mu keidys noz w plecy, kiedy poklucili sie przy parti tysiaca dobieranego o 50 zlotych.
- Wiesz, ze nie da sie wywiesc do inego miasta. Szybko zorientuje sie dlaczego wstal i pozabija nas wszystkich.
Zona Kazimierza, Jadzia juz wiedziala, ze nie ma juz dla neij rzadnego ratunku.
- Mamo, moze trzeba go zamknac w piwnicy, no nie wiem w koncu bedzie pamietal dlaczego umarl za pierwszym razem.
No tak... znowu pokrecilem. zapomnialem wam powiedziec ze rodzina zamordowala Kazimierza i dzieki uprzejmosci wujta Sobieszowa zaretuszowala to jako tragicnzy wypadek. Fakt ze mial 35 ran cietych nozem, ale sam Wujt wiedzial jakim chujem byl Kazimierz i spokojnie bylo mu to na reke.
- Trzeba bedzie powiadomic Wujta jak sie obudzi. Kiedy on ma sie obudzic? Spytala Jadzia?
- Za trzy miesiace. 5 stycznia. Wujek Franek byl poinformowany. Tak wujta Franek zajebal wkrotce po tym kiedy przestraszyl sie, ze moglby go wydac.
Maly Michas patrzyl sie na to i sluchal przy oparach wodki i papierosow. Nie wiedzial jak sie do tego ustosunkowac. W koncu trudno sie do czego kolwiek ustosunkowac jak ma sie tylko dziesiec lat.
Ale jako dwunastolatek byl juz zupelnie innym chlopcem. Wyrosnietym jak na swoj wiek i bardzo inteligetnym. To wlasnie jutro miala sie odbyc uroczysta resurekcja jego dziadka i byl bardzo tym wszystkim podniecony. Gorzej reszta rodziny. Wujta szybko zalatwili spowrotem. Wywiezli go do innego miasta i sprzatneli. Nawet sie nie nie nadazyl cieszyc zyciem na nowo. Okazuje sie ze nawet cudami swiata mozna spokojnie manipulowac. Ale z Kazikiem nie mial abyc prosta sprawa. Oni sie go po prostu bali.
Na zajutrz ( he he co za slowo na zajutrz) Znaczy, kolejnego dnia. Odbyla sie antystypa. Antystypa to sniadanie lub obiad dla calej rodziny, ktora przyjechala z calej polski, po to by opowiadac o zmarlym po czym jechalo sie na cmentarz odkopywalo trumne, szlo orszakiem do kaplicy, gdzie sie ja otwieralo. Potem natrualnie msza zapoznawcza lub innymi slowy msza dzienkczynna za zmartwychwstanie pana i takie tam. A potem zazwyczaj nieboszcyzk budzil sie i szlo sie z nim ucztowac do domu tlumaczac mu co sie dzialo w czasie kiedy lezal zakopany pod ziemia. Oczywiscie oni wygladali dokladnie tak jak przed zejsciem. Nie bylo rzadnych powypadkowych ran lub opuchlizn lub ja wiem koscistej szczeki po chorobowej. Byli tacy jakimi ich pamietali bliscy. Jesli mial ktos 50 lat mial 50 ... jesli mial ktos 80 mial 80 jesli mial ktos 4 mial 4...
Antystypa Kazimierza przebiegla bez zazutow. Byl anaprawde stypa. Rodzina prawie wogole ze spba nie rozmawiala. Podenerwowani patryzli sie na siebie. Jedynie MIchas jadl jego ulubiona salatke i grzyby marynowane.
- Juz nie moge sie doczekac kiedy poznam dziadka. Powiedzial Michas.
- Synku jedz nie gadaj, Zdenerwowany Tato uspokajal go.
No i poszli orszakiem na cmentarz gdzie przywital ich ksiadz.
- Zgromadzilismy sie tutaj w dniu pana, by celebrowac resurekcje Kazimierza. Pan tez zmartwychwstal trzeciego dnia i obiecal ze jego dzieci doznaja tego samego. Jest to kolejny dowod na to ze szczegolnie zmilowal sie nad calym Sobieszowem i ich mieszkancow. Kto wie moze te Ziemie odzyskane kryja w sobie tajemnice pana naszego, Modlmy sie. Przez wstawiennictwo najswietrzej mari panny, zawsze dziewicy. Z prochu powstawaj bo w prochu juz byles. Nie grzesz juz Kazimierzu, bo pan nie da Ci juz drugej takiej szansy.
Ksiadz pokropil wyjmowana trumne przez grabazy i zostala ona dostarczona na katafalg gdzie w kaplicy zostala otworzona.
- Kurwa jak zywy jeszcze spi. Moze go od razu tu nozem? Szeptal w powadze wujek Franek. Ciiii.. uspokajala go Jadwiga.
Ksiadz kontynulowal. - Kazimierz nie byl dobrym czlowiekiem. Kazdy o tym chyba wie i pameita ile zlego wyzadzil i rodzinie i sobie na tym swiecie. Pamietam jak dzis keidy uklardl cal a zawartosc ofiary parafialnej z pasterki po to by wydac te swiete pieniadze na pobliskie ladacznice mieszkajace w lesie.
- Tato jakie ladacznice. Spytal sie Michal. - Aaa taki maly burdel w hoteliku niewazne,
- Moge tylko zyczyc rodzinie wszystkeigo najlepszego, bo wiemy ze Kazimierz nie moze sie zmienic i nie zmieni sie. Jest mi o tyle przykro wiedzac ze wdowa po Kazimeirzu odkupila parafialne grzechy swojego meza i powinna nalezec sie im nagroada.
Nagle przerwal. Popatrzyl w strone trumny i szybko opuscil kaplice. Kazimierz przebudzal sie. Rodzina podeszla do trumny patrzac si ena neigo jak sie budzi.
Kazimierz otworzyl jedno oko. Potem drugie. Usmiechnol sie tylko.
- Jadzka ale ty jestes pomarszczona.
W domu panowala wspanial atmosfera. Syn Kazmierza a Ojciec Michasia podlizywal sie jak za starych dobrych czasow.
- No i wiesz tato potem przystapilismy do Uni europejskiej potem wygralismy puchar w pilce noznej na euro 2012 to byl wielki naprawde wielki czas dla Polski. Bylismy mistrzami tato. Byl kryzys a potem Bum... okazalo sie ze wyslzismy na tym zwyzkowo. I to od nas teraz kupuja wszystkie samochody z general motors.
- Co ty mi tu pieprzysz o samochodach. Kto to jest?
Kazimierz patrzyl sie na twarz chlopca ktory usmiechal sie do niego jak zabaweczka.
- To jest MIchas.
- Jaki kurwa Michas.
- No Michas
- Michas
- acha
- Nie pamietam rzadnego michasia. Czemu on sie tak kurwa dziwnie do mnie usmiecha.
Rodzina przestala jesc az w koncu przemowila Jadwiga
- Bo to twoj wnuczek.
- Nie ciebie sie pytam pomarszcozna istoto. Zastanow sie zanim wbijesz mi jeszcze raz noz w serce.
Kazimierz wstal i podszedl do michasia.
- Wstan jak do Ciebie mowie.
- Ni chuja. Odpowiedzial MIchas.
- Synku jak zwracasz sie do swojego dziadka. Tato szybko zareaqgowal.
- Nie rozmawiam z toba tylko z nim. Czyli nie wstaniesz?
- Nie.
- Jaki cwaniak.
Kazimierz usmiechol sie po raz pierwszy. Rodzina w naturalnym szoku ze stresem.
- Masz niezle nasrane dziadu. Michas kontynuowal.
- Jaki znowu dziadu.
- dziadu jak ci z dziadow Mickiewicza. dziad dziadu dzadzik dziadol dziaaaaaad.
- Co to za dziecko? w kogo on sie wdal? Kazimierz usmiechol sie i potrzasnol jego policzek.
- Moja krew moja krew. Michas usmiechnol sie jak by przed chwila znalaz nowego przyjaciela.
Michal i Kazimierz szybko sie dogadali. Szybko opowiedzial mu o spisku na jego zycie, wiec razem w zmowie. Rodzina nie miala rzadnych szans.
chodzili razem na ryby, do kina na lody do lasu na grzyby. Pili razem piwko i grali w karty. Lubili rozmawiac i gawedzic.
- Nie wywiezli by mnie do lasu. Tlumaczy Kazimierz. Zatlukli by mnie w mieszkaniu. Sa do wszystkiego zdolni. Nie sa inteligetni tak jak ty. To musza byc geny.
- A to prawda ze chodziles na ladacznice do lasu?
- Kto ci o tym powiedzial?
- Ksiadz
- Ksiadz, zwyrol. Tak chodzilem ale do momentu do kiedy byla tam pewna moja znajoma.
- Co sie z nia stalo?
- Popelnila samobostwo. Nie wytrzymala presji tej porypanej wioski. Zreszta czekaj... kiedy ona umarla?
Kazimierz i Michas staneli przed nagrobkiem Ludmily. Nagrobek nie mial krzyza oddalony od innych grobow gdzies pod murem.
- Z moich obliczen to za tydzien powinna wstac dziadku.
i tu was rozczaruje.... bo chce zakonczyc to opowiadanie wlasnie tutaj... chce byscie pomysleli jak dalej mogla by sie potoczyc ich historia i czy to wogle ma jakis sens, choc pamietajcie w swoich rozwazaniach i fantasmagoriach na ten temat
KAZDY BEZ SENS MA SWOJ SENS :)
... milego tygodnia
Kurcze, jak to ugrysc byscie zalapali o co chodzi. Moze od poczatku. Na poczatku byl, byl cmentarz i pan Pawel, ktory zwariowal pewnej nocy. Kurcze znowu nie zrozumiecie o co chodzi. To ze zwariowalpan Pawel nie ma rzadnego znaczenia w histori ktora chce wam opowiedziec. No to inaczej.
Pewnego dnia Ziemia zaczela wydalac. Ludzie ktorzy umarli zaczeli wstawac w swoich trumnach. Na poczatku wszystkim wydawalo sie to szalone. Pan Pawel, grabasz byl pierwszym czlowiekiem ktory zaowazyl pewien fenomen ze umarlali wstawaly wlasnie na tym a nie innym cmentarzu w odpowiednim czasie. Naukowcy szybko odkryli ze dokladnie wstawali w ukladzie matematycznym w dniu kiedy umarli. Czyli jak pierwszy trup zmarl zalozmy 3 czerwca 2009 roku i obudzil sie dzien pozniej 4 czerwca, gosc ktory umarl 2 czerwca obudzil sie 5 czerwca. Ja nie wiem czy jest to dla was jasne ale generalnie czas od 4 czerwca 2009 roku zaczol isc do tylu. I tak ludzie ktorzy umarli w maju budzili sie w lipcu. Ci co w marcu w sierpniu i tak dalej.
Malo tego. Dzialo sie to tylko na tym cmentarzu w Sobieszowie kolo Jeleniej Gory. Naukowcy twierdza, ze zrodlo gor karkonowskich i jego zawartosc Chemiczna podeszla te grunty na tym a nie innym cmentarzu lecz nikt w to tak naprawde nie wierzyl. Szybko jedyna wytlumaczalna teoria tego zdazenia byla laska Boska. Nikt tego nie potrafil wytlumaczyc.
Ludzie szybko przyzwyczaili sie do tego nowego fenomenu i nie bali sie umeirac bo na drugi dzien i tak wykopywano ich z Ziemi. Wiecej. Ludzie ktorzy zmarli pare lat temu czekali na swoja kolej by w odpowiedznim czasie odkopac ich i nawet narodzila sie tradycja rocznic oczekiwania.
Maly Michas znal dziadka tylko z opowiesci. Od czterech lat obchodzi 8 listopada dzien oczekiwania bo wlasnie w tym dniu za dwa lata podobno mieli by odkopac jego dziadka Kazimierza. Uroczystosc odbywala sie w ten sposob, ze rodzina spotykala sie na wieczerzy odmawiajac modlitwe i przy salatce i kieliszku wodki obgadywali sprawe co zrobia kiedy Kazimierz obudzi sie za te dwa lata tego dokladnie dnia.
Kazimierz bowiem byl skurwysynem i nienawidzil calej rodziny. Byl sknera, kanalia, alkoholikem, hulaka, kobieciarzem, kanciarzem i drobnym hazardzista. To wlasnie jego majatek zostal podzielony juz lata temu i bedac szczery, doskonale radzili sobie bez niego.
- Trzeba bedzie go wywiesc do inengo miasta i zajebiac. Wujek Franek byl najwiekrzym zwolennikiem dziadka Kazimeirza. To wlasnie Kazimierz wbil mu keidys noz w plecy, kiedy poklucili sie przy parti tysiaca dobieranego o 50 zlotych.
- Wiesz, ze nie da sie wywiesc do inego miasta. Szybko zorientuje sie dlaczego wstal i pozabija nas wszystkich.
Zona Kazimierza, Jadzia juz wiedziala, ze nie ma juz dla neij rzadnego ratunku.
- Mamo, moze trzeba go zamknac w piwnicy, no nie wiem w koncu bedzie pamietal dlaczego umarl za pierwszym razem.
No tak... znowu pokrecilem. zapomnialem wam powiedziec ze rodzina zamordowala Kazimierza i dzieki uprzejmosci wujta Sobieszowa zaretuszowala to jako tragicnzy wypadek. Fakt ze mial 35 ran cietych nozem, ale sam Wujt wiedzial jakim chujem byl Kazimierz i spokojnie bylo mu to na reke.
- Trzeba bedzie powiadomic Wujta jak sie obudzi. Kiedy on ma sie obudzic? Spytala Jadzia?
- Za trzy miesiace. 5 stycznia. Wujek Franek byl poinformowany. Tak wujta Franek zajebal wkrotce po tym kiedy przestraszyl sie, ze moglby go wydac.
Maly Michas patrzyl sie na to i sluchal przy oparach wodki i papierosow. Nie wiedzial jak sie do tego ustosunkowac. W koncu trudno sie do czego kolwiek ustosunkowac jak ma sie tylko dziesiec lat.
Ale jako dwunastolatek byl juz zupelnie innym chlopcem. Wyrosnietym jak na swoj wiek i bardzo inteligetnym. To wlasnie jutro miala sie odbyc uroczysta resurekcja jego dziadka i byl bardzo tym wszystkim podniecony. Gorzej reszta rodziny. Wujta szybko zalatwili spowrotem. Wywiezli go do innego miasta i sprzatneli. Nawet sie nie nie nadazyl cieszyc zyciem na nowo. Okazuje sie ze nawet cudami swiata mozna spokojnie manipulowac. Ale z Kazikiem nie mial abyc prosta sprawa. Oni sie go po prostu bali.
Na zajutrz ( he he co za slowo na zajutrz) Znaczy, kolejnego dnia. Odbyla sie antystypa. Antystypa to sniadanie lub obiad dla calej rodziny, ktora przyjechala z calej polski, po to by opowiadac o zmarlym po czym jechalo sie na cmentarz odkopywalo trumne, szlo orszakiem do kaplicy, gdzie sie ja otwieralo. Potem natrualnie msza zapoznawcza lub innymi slowy msza dzienkczynna za zmartwychwstanie pana i takie tam. A potem zazwyczaj nieboszcyzk budzil sie i szlo sie z nim ucztowac do domu tlumaczac mu co sie dzialo w czasie kiedy lezal zakopany pod ziemia. Oczywiscie oni wygladali dokladnie tak jak przed zejsciem. Nie bylo rzadnych powypadkowych ran lub opuchlizn lub ja wiem koscistej szczeki po chorobowej. Byli tacy jakimi ich pamietali bliscy. Jesli mial ktos 50 lat mial 50 ... jesli mial ktos 80 mial 80 jesli mial ktos 4 mial 4...
Antystypa Kazimierza przebiegla bez zazutow. Byl anaprawde stypa. Rodzina prawie wogole ze spba nie rozmawiala. Podenerwowani patryzli sie na siebie. Jedynie MIchas jadl jego ulubiona salatke i grzyby marynowane.
- Juz nie moge sie doczekac kiedy poznam dziadka. Powiedzial Michas.
- Synku jedz nie gadaj, Zdenerwowany Tato uspokajal go.
No i poszli orszakiem na cmentarz gdzie przywital ich ksiadz.
- Zgromadzilismy sie tutaj w dniu pana, by celebrowac resurekcje Kazimierza. Pan tez zmartwychwstal trzeciego dnia i obiecal ze jego dzieci doznaja tego samego. Jest to kolejny dowod na to ze szczegolnie zmilowal sie nad calym Sobieszowem i ich mieszkancow. Kto wie moze te Ziemie odzyskane kryja w sobie tajemnice pana naszego, Modlmy sie. Przez wstawiennictwo najswietrzej mari panny, zawsze dziewicy. Z prochu powstawaj bo w prochu juz byles. Nie grzesz juz Kazimierzu, bo pan nie da Ci juz drugej takiej szansy.
Ksiadz pokropil wyjmowana trumne przez grabazy i zostala ona dostarczona na katafalg gdzie w kaplicy zostala otworzona.
- Kurwa jak zywy jeszcze spi. Moze go od razu tu nozem? Szeptal w powadze wujek Franek. Ciiii.. uspokajala go Jadwiga.
Ksiadz kontynulowal. - Kazimierz nie byl dobrym czlowiekiem. Kazdy o tym chyba wie i pameita ile zlego wyzadzil i rodzinie i sobie na tym swiecie. Pamietam jak dzis keidy uklardl cal a zawartosc ofiary parafialnej z pasterki po to by wydac te swiete pieniadze na pobliskie ladacznice mieszkajace w lesie.
- Tato jakie ladacznice. Spytal sie Michal. - Aaa taki maly burdel w hoteliku niewazne,
- Moge tylko zyczyc rodzinie wszystkeigo najlepszego, bo wiemy ze Kazimierz nie moze sie zmienic i nie zmieni sie. Jest mi o tyle przykro wiedzac ze wdowa po Kazimeirzu odkupila parafialne grzechy swojego meza i powinna nalezec sie im nagroada.
Nagle przerwal. Popatrzyl w strone trumny i szybko opuscil kaplice. Kazimierz przebudzal sie. Rodzina podeszla do trumny patrzac si ena neigo jak sie budzi.
Kazimierz otworzyl jedno oko. Potem drugie. Usmiechnol sie tylko.
- Jadzka ale ty jestes pomarszczona.
W domu panowala wspanial atmosfera. Syn Kazmierza a Ojciec Michasia podlizywal sie jak za starych dobrych czasow.
- No i wiesz tato potem przystapilismy do Uni europejskiej potem wygralismy puchar w pilce noznej na euro 2012 to byl wielki naprawde wielki czas dla Polski. Bylismy mistrzami tato. Byl kryzys a potem Bum... okazalo sie ze wyslzismy na tym zwyzkowo. I to od nas teraz kupuja wszystkie samochody z general motors.
- Co ty mi tu pieprzysz o samochodach. Kto to jest?
Kazimierz patrzyl sie na twarz chlopca ktory usmiechal sie do niego jak zabaweczka.
- To jest MIchas.
- Jaki kurwa Michas.
- No Michas
- Michas
- acha
- Nie pamietam rzadnego michasia. Czemu on sie tak kurwa dziwnie do mnie usmiecha.
Rodzina przestala jesc az w koncu przemowila Jadwiga
- Bo to twoj wnuczek.
- Nie ciebie sie pytam pomarszcozna istoto. Zastanow sie zanim wbijesz mi jeszcze raz noz w serce.
Kazimierz wstal i podszedl do michasia.
- Wstan jak do Ciebie mowie.
- Ni chuja. Odpowiedzial MIchas.
- Synku jak zwracasz sie do swojego dziadka. Tato szybko zareaqgowal.
- Nie rozmawiam z toba tylko z nim. Czyli nie wstaniesz?
- Nie.
- Jaki cwaniak.
Kazimierz usmiechol sie po raz pierwszy. Rodzina w naturalnym szoku ze stresem.
- Masz niezle nasrane dziadu. Michas kontynuowal.
- Jaki znowu dziadu.
- dziadu jak ci z dziadow Mickiewicza. dziad dziadu dzadzik dziadol dziaaaaaad.
- Co to za dziecko? w kogo on sie wdal? Kazimierz usmiechol sie i potrzasnol jego policzek.
- Moja krew moja krew. Michas usmiechnol sie jak by przed chwila znalaz nowego przyjaciela.
Michal i Kazimierz szybko sie dogadali. Szybko opowiedzial mu o spisku na jego zycie, wiec razem w zmowie. Rodzina nie miala rzadnych szans.
chodzili razem na ryby, do kina na lody do lasu na grzyby. Pili razem piwko i grali w karty. Lubili rozmawiac i gawedzic.
- Nie wywiezli by mnie do lasu. Tlumaczy Kazimierz. Zatlukli by mnie w mieszkaniu. Sa do wszystkiego zdolni. Nie sa inteligetni tak jak ty. To musza byc geny.
- A to prawda ze chodziles na ladacznice do lasu?
- Kto ci o tym powiedzial?
- Ksiadz
- Ksiadz, zwyrol. Tak chodzilem ale do momentu do kiedy byla tam pewna moja znajoma.
- Co sie z nia stalo?
- Popelnila samobostwo. Nie wytrzymala presji tej porypanej wioski. Zreszta czekaj... kiedy ona umarla?
Kazimierz i Michas staneli przed nagrobkiem Ludmily. Nagrobek nie mial krzyza oddalony od innych grobow gdzies pod murem.
- Z moich obliczen to za tydzien powinna wstac dziadku.
i tu was rozczaruje.... bo chce zakonczyc to opowiadanie wlasnie tutaj... chce byscie pomysleli jak dalej mogla by sie potoczyc ich historia i czy to wogle ma jakis sens, choc pamietajcie w swoich rozwazaniach i fantasmagoriach na ten temat
KAZDY BEZ SENS MA SWOJ SENS :)
... milego tygodnia
Komentarze