sobota, grudnia 23, 2006



To chyba najciekawsza osoba ktora poznalem.... Mila dziewcyzna z francji ktora przyjechala tu z kuzynem i wlaczyli ze soba na plazy gdzies z godzine... przewracali siedusili... a na koncu i to bylo zabawne spiewali marsylianke... rodzina... :)



Wyzwanie numer 7.... czyli odwieczne pytanie... Czy jest mozliwe bym kiedy kolwiek zaczol serfowac... Odpoweidz brzmi... nie w tym roku... ale jestem coraz blizej...



W sumie te 5 dni serfowalismy... oczuwisic ejesli to mozna nazwac serfowaniem.. Na poczatku targasz ta deche przez calae miasteczko Od razu pomyslalem ze powienienm miec takeigo boya do deski.. ktory by to nosil za mnie... ale to juz chyba by nie przeszlo... ale ok... jestes na tej plazy... fale niby wogole ich nie ma... ale kiedy wchodzisz z ta decha... cos sie zmienia w przyrodzie i fale zaczynaja napierdalac... i bum.... lub.... jebut.... a ty razem z ta deska przywiazany... linka do nogi... OK... przechodzisz to i wyplywasz na szerokie wody... rece napierdalaja od pedalowania sutki na drogi dzien krwawia od deski... bo lezysz na niej i ocierasz sie o wosk... wiec... ZAWSZE PLYWAJCIE W TYCH PIANKACH.. nie jak ja nago... :) No i czekasz na fale razem z innymi i wtedy przychodzi fala musisz sie odwrocic czasami ci sie udaje czasami ni i wtedy LUB JEBUT lecisz na leb na szyje... czasami udaje ci sie przekrecic.. i wtedy pelalujesz iel tylko mozesz.... i lapiesz fale... czasami zamalo pedalowales wiec splywasz w glab oceanu.. i oddalasz sie od brzegu.. ale jak zlapiesz... masz ta sekunde by wejsc na ta deske.... utrzymac sie... i wraz z fala wyladaowac na brzegu... cos takiego jeszcze mi sie nei przydazylo... bez kitu :)



A wieczorem NAJEBKA

Brak komentarzy: