piątek, listopada 10, 2006



Impreza urodzinowa numer dwa. Rodzinka we Wroclawiu.... Zawsze kiedy przyjezdzam do Wroclawia i mieszkam u mamy to czuje totalne swieta... Winogron na stole.. firaneczki, kwiatki ktore zyja... bo moja dalia niestety umarla.... wystawilem ja na balkon... i spadly jej wszystkie liscie... blad w sztuce... no genralnie. Ojciec przyszedl i zaczelo sie to co zawsze sie zaczyna kiedy charakter mojej matki i mojego Ojca zachodzi w chemiczna mieszanke wybuchowa... Komedia Woody Allena to drobna farsa w porownaniu do tego co my tam wyprawiamy. I w tym wszystkim Jarrod ktory nie rozumie slowa... i patrzy sie na nas... hm obiektywnie.... przygody jarroda he heeeeh

Brak komentarzy: