środa, sierpnia 05, 2015

KRYSTYNA - CZYLI JAK POWSTAŁ CLIP DO PIOSENKI MIKROMUSIC



Kiedy miałem szesnaście lat, pojechałem z mamą na pogrzeb siostry mojego świętej pamięci dziadka. Nigdy jej nie poznałem a matka znała ją tylko z opowieści ale jak rodzina to rodzina, trzeba pojechać. Szczególnie, że miejsce pogrzebu to daleka Suwalszczyzna. Dla szesnastolatka, który wtedy słuchał bestie boys i nie chciał chodzić do szkoły, propozycja wyjazdu w tygodniu na dwa dni gdziekolwiek, wydawała się pewną szansą wyrwania się z monotonni więziennego liceum. No i pojechaliśmy. W mrozie, przez zimną Warszawę, jeszcze zimniejszą ziemię wschodnią. Zziębnięty marzyłem tylko o tym, by ogrzać się w chacie ale okazało się, że przed domem stoi trumna a w środku zimno jak w trupiarni no i najważniejsze. Leżała nieboszczka w towarzystwie kobiet w chustach, płaczących w modlitwie. Orszak na cmentarz trwał z dobrą godzinę aż do momentu, kiedy wylądowaliśmy w chłodnym kościele, gdzie musiałem stać bo nie było miejsca. I tutaj mój drogi czytelniku, moje ciało mieszczańskiego wrocławianina, nie wytrzymało. Zemdlałem. Ponoć zwaliłem się bezwładnie na pewną babcie, reszty nie pamiętam. Pamiętam że leżałem na śniegu a potem piłem herbatę u organisty. Na pogrzeb już nie zdążyłem.



Organista przetransportował mnie do tego samego domu. Już było ciepło ale o dziwo, tam gdzie jeszcze dwie godziny temu leżała nieboszczka, stał stół i odbywała się stypa. Tam wtedy dowiedziałem się od pewnej babci że ów kawaler, czyli ja zwalił się na nią i czy ona nie wie czy to był podryw czy co. Babcia miała z 80 lat a może tylko chusta dodawała jej tego wieku, ale wszystkim było do śmiechu. Tylko nie mi. Ostatecznie stypa dobiegała do końca i szybko zrozumiałem że my zostajemy w tej chacie na noc. Pani która nas gościła powiedziała że będę spał a właśnie w tym pokoju, gdzie leżała nieboszczka w trumnie. Zbladłem. Spytałem się grzecznie, kurtuazyjnie, czy jest możliwość żebym spał w kuchni a nie w pokoju, bo zobaczyłem tam pewien tapczan. Pani powiedziała, że jak najbardziej tak ale na tym tapczanie. Nieboszczka zmarła.



I tak odnalazłem się pod najgrubszą pierzyną świata. Sam w najciemniejszym pokoju świata. W najcichszym pokoju świata. I zrozumiałem, że nie ma co się bać truposzczaków i pogrzebów. Jest to pewne kulturowe zachowanie bliskich, którym odchodzą bliscy. Skoro tak jest, nie było by piękniej wyobrazić sobie, że jest to pewne przejście z jednego wymiaru do drugiego. Być może pani ciocia była w tym pokoju razem ze mną ale po drugiej stronie. Na wesołym odgrzebaniu jej rodziny, która znalazła się po drugiej stronie przed nią.



Clip KRYSTYNA jest właśnie o ODGRZEBANIU i radości jaką niesie nieśmiertelność i wieczność. Oczywiście w mojej percepcji śmierci i raju, nie chciał bym zobaczyć wszystkich swoich krewnych, bo niektórzy pomimo że nie żyją nie spotkali się z moją sympatią za życia i vice versa.

Pierwszy raz chciałem zrobić ten projekt z MONIKA BRODKĄ. Miał być ślub miał być pogrzebem. I właśnie z tego powodu wygrałem ten przetarg. Niestety SONY nie podzielało mojego entuzjazmu do pogrzebów i zmieniliśmy clip na dzieci w szkole.

MONIKA BRODKA - MIAŁ BYĆ ŚLUB from Konrad Aksinowicz on Vimeo.


Parę lat później, miałem przyjemność napisania treatmentu z tym scenariuszem do piosenki G WOLFA. Wiedziałem już o tym że trumny i pogrzeby nie przyciągają zbytnio ale postanowiłem zrobić mokap z różnych czarno białych klimatów, by pokazać, oddać ten klimat. Projekt padł.

G.Wolf - Street Thing from Konrad Aksinowicz on Vimeo.


Aż wreszcie ostatnio dostałem piosenkę KRYSTYNA. Tekst pasuje jak ulał by spróbować ponownie. Może tym razem się uda. Natalia zadzwoniła i dostaliśmy zielone światło. Największą trudnością sprawiło nam przejście ze świata umarłych do świata żywych. Naturalną rzeczą było by zacząć od pogrzebu z trumną, która wjeżdża linami do dołu, odbierana z drugiej strony przez świat ludzie umarłych. Ale czy to nie było by łopatologią. Przecież na początku ludzie myślą że znajdujemy się na dziwnym weselu, które przecież się nie odbyło, więc intryguje. Rodzina podchodzi do dołu i nagle bach, jesteśmy na pogrzebie. Oczywiście kamera mogłą by wjechać do dołu i wyjechać z drugiej strony ale my chcieliśmy tajemnicę.



Ostatecznie, te najlepsze teledyski nie opierają się na logice, tylko na podprogowej informacji i uczuciach. Na tym się skupiliśmy i efekt jest taki jak zobaczycie na końcu.



Warto jest czekać z tymi swoimi pomysłami na odpowiedni moment. Nie wszystko da się zarobić od razu. Zaczynam do tego dorastać, że to co w nas siedzi, bardziej rozumiemy i wierzymy. A wiara czasem przyćmiewa umysł i wtedy rodzą się takie perełki. Dziękuje Mikromusic, dziękuje Warner Polska.



P.s Bałem się trochę, że poruszając drażniący temat śmierci może spotkać mnie kara. I spotkała. Tak się zatrułem, że podczas teledysku latałem od planu do TOY TOYA i tak przez cały dzień. Ot taka klątwa, bynajmniej nie faraona :)



1 komentarz:

falbany pisze...

Dziękuję za ten teledysk. i za historię też