sobota, sierpnia 29, 2015

POSZUKIWACZE ZAGINIONEGO POCIĄGU



      Intryguje mnie ten pociąg WAŁBRZYSKI i to bardzo. Historia jest fenomenalnie interesująca i na miarę naszych czasów.

     Gdybym opisywał tą historię z trzydzieści lat temu, była by to opowieść usłana przygodami z niespotykanymi niespodziankami, pułapkami i zwrotami akcji. Byłby główny zły, który za wszelką cenę chcę odebrać mojemu bohaterowi ten skarb i jeszcze zrobiłby wszystko co w jego mocy, by bohater stracił uszczerbek na zdrowiu lub nawet pozbawił go życia.

   Byłaby to sensacja pełna pogoni i niebezpiecznych zdarzeń ale przepraszam mamy rok 2015

   Dzisiaj dwóch bohaterów wynajmuje kancelarie prawniczą reprezentantów biurokratycznej hierarchii wszelkich biurokratów. Od tego się zaczyna. Mój bohater nawet nie ma imienia i nazwiska. Jest anonimowy chroniony przez prawo i prawa mu podobne.  Biurokraci prawnicy przychodzą do innych biurokratów z rady miasta i przedstawiają niesłychaną historię o zaginionym pociągu, informacjach o możliwości jego odnalezienia i nagrodą dla ich klientów (bohaterów) w wysokości 10 procent znaleźnego.

   Pierwszy akt otwiera się niczym dobra scena z serialu Na Wspólnej i teraz może być tylko lepiej. Jeden biurokrata z Rady miasta poszedł do innego biurokrata i kolejny biurokrata skierował sprawę do wyżej postawionego kolegi, który zarządził dochodzenie w tej sprawie.

 - Czy dać im pieniądze?
 - Co jest w pociągu?
 - A co jeśli nic nie ma?
 - Do kogo to należy?
 - Do kogo należało?
 - Kto może sobie rościć prawa do pociągu?
 - Czy może sobie rościć?
 - Ile to jest dziesięć procent?
 - A jeśli to dzieła sztuki, jak to podzielić?
 - A jeśli materiały wybuchowe?
 - A jeśli broń chemiczna?
 - A jeśli oni już wzięli co najlepsze a zostawią nam to co zostało?
 - A jeśli nie ma skarbu? wyjdziemy na idiotów?
 - A jeśli skarb jest wyjdziemy na złodziei?
 - Może ktoś to po prostu wymyślił?
 - Może nie.
 - Może należy się to Niemcom, może Żydom, może Rosjanom, może Marsjanom

I tak jak w każdym filmie i historii nastąpi moment prawdy w którym okaże się czy był skarb czy go nie było. Nie wiem dlaczego ale ta cała struktura rozpoczęcia tej  historii przypomina mi polski film.

Np: Konopielka, gdzie wszyscy mówili o tym złotym koniu pod tym wielkim drzewem i kiedy już zaczęli kopać to niczego tam nie znaleźli.

Albo, i tutaj analogia może być dosłowna, jak w słynnym filmie powojennym: SKARB z panem Dymszą, skarbu nie będzie, a będzie Bomba.

Cokolwiek by się nie stało Indiana Jones załatwił by to zupełnie inaczej i nikt by się o tym nawet nie dowiedział. A tak nasi bohaterowie są tak uczciwi, że teraz przez nich rzesz biurokratów ma masę ręce roboty, czy jak to się tam mówi.



Brak komentarzy: