czwartek, sierpnia 27, 2015

DZIESIĘĆ STRACHÓW czyli UNIVERSITY OF SYDNEY UNION








Kiedy miałem dwadzieścia pięć lat odnalazłem się w dość nie przyjemnej dla mnie sytuacji. Był rok 2003, mieszkałem już dobre pięć lat w Sydney w Australii, utrzymując się z posady full time kioskarza na kampusie University of Sydney.  Pięć dni w tygodniu od szóstej rano do czternastej rozwoziłem gazety i magazyny po kioskach całego kampusu.

Moim Bossem i przyjacielem był PAUL DECKER - starszy o dobre trzydzieści pięć lat kompan, który przyjeżdżał po mnie swoją toyotą o 5:50 i razem przechodziliśmy przez trud dnia.  Czasami się sprzeczaliśmy czasami było śmiesznie, czasem po prostu dopadała mnie monotonia rutyny każdego dnia, kiedy jedyną rzeczą, które się zmieniały to nagłówki gazet i magazynów i ich daty.  

Byłem pierwszą osobą która rozpakowywała złe wiadomości lub te dobre. Bardzo mnie to wszystko martwiło a przede wszystkim moja kariera. Co z tym filmem? co ze mną? 

Zapraszany na imprezy emerytalne moich sześćdziesięcioletnich koleżanek z pracy, utwierdzały mnie w tylko jednym fakcie. Jak tu zostanę to też będę miał taką imprezę. Może nie dzisiaj ale kiedyś w mojej wersji przyszłości.  Przecież byłem filmowcem. A trzeba było płacić rachunki.  Gwoździem do mojej sytuacyjnej trumny okazał się przyjaciel JARROD, który poprosił mnie, czy nie mógłbym wziąć udział w jego artystycznej sesji na jego kursie fotograficznym. Chciał pokazać emigranta, który rano pracuje jako gazeciarz a wieczorem marzy o robieniu filmów jako reżyser. 




Kiedy wykonywał to zdjęcie o 6 rano, gdzie miał idealne światło z tyłu początku kolejnego dnia, byłem totalnie zdołowany. Ten obiektyw wycelowany w moją stronę było potwierdzeniem mojego upadku jakiego doznałem. Nie chciałem się nawet patrzeć na obiektyw. No rób kurwa to zdjęcie i daj mi święty spokój.

Kiedy przyszedłem do domu, postanowiłem napisać w swoim pamiętniku MOJE DZIESIĘĆ STRACHÓW. Strachów 25 latka, którym wtedy byłem.  Dokładnie 15 czerwca 2003 roku.


SYDNEY 15 CZERWCA CZASAMI WARTO NAPISAĆ O WŁASNYM ŻYCIU

MOJE DZIESIĘĆ STRACHÓW

1. Przede wszystkim najbardziej obawiam się faktu, że nigdy nie będę reżyserem. To już nie odnosi się do sukcesu, ale sedna, że nigdy nie będę w industy. Że nie będę mógł czerpać korzyści z pracy. To, że nie będę miał z tego pieniędzy.

2. Drugim ważńym moim straszydłem, którego się bardzo boję to to, że nie znajdę kobiety, którą bym pokochał. Wiem, że mam dopiero dwadzieścia pięć lat, ale z innej strony, może mam już dwadzieścia pięć lat.

3.Trzecim moim straszydłem jest samotność. Sam sobie zafundowałem taki los, ale dlatego, że nie pracuje w filmowej industry, jeszcze bardziej mnie to przygniata. Boję się, że życie prześlizgnie mi się pod palcami a ja nawet tego nie zauważę. Myśląc o filmach zapomnę o najważniejszym z darów. Czyli życia samego w sobie.

4. Czwartym moim straszydłem to fakt, że nie mam kontaktu z rodzicami. Z dnia na dzień oddalam się od nich a oni ode mnie. Ja się starzeję ale oni razem ze mną. Bycie tu sam bez kobiety i bez żadnego najdrobniejszego sukcesu, który by pchnął mnie do przodu, daje mi bardzo dużo niepewności, czy dobrze robię będąc tutaj sam. Sam nie wiem, kiedy te pięć lat przeminęło.

5. Piątym moim straszydłem to to, że moje filmy, nigdy nie będą się podobały i całe życie spędzę na marzeniach ściętej głowy.

6. Szóstym moim straszydłem to to , że zobaczę w lustrze tego wielkiego grubasa i tym grubasem będę ja. I nic nie będę mógł na to poradzić.

7. Siódmym moim straszydłem to to , że całe życie spędzę tu pracując fizycznie, roznosząc gazety lub inne pracę do których tak naprawdę się nie nadaję. Nie wiem jad długo będę potrafił wytrzymać tą presję bez żadnych środków, które pozwoliłyby mi o tym zapomnieć jak alkohol lub narkotyki.

8. Ósmym straszydłem to fakt, że moim rodzice mogą umrzeć a ja bardzo bym nie chciał by tak się stało. Wiem, że to jest jeszcze daleka droga, bo są jeszcze wyjątkowo młodzi ale sama myśl o tym przybiera mnie o dreszcze.

9. Dziewiątym moim straszydłem to to , że nigdy nie będę miał rodziny i dzieci. Że pochłonięty pracą i pogonią za sukcesem nie zdążę zasiać tego co w życiu jest naprawdę najważniejsze. Bo po to jesteśmy.

10. Dziesiątym i ostatnim straszydłem to prześladująca mnie od zawsze myśl, że zginę lub umrę przed zrobieniem tego jedynego w swoim rodzaju filmu na który tak czekam. Mojego pełnego pełnometrażowego i tylko mojego filmu.


Jeszcze dobry rok mieszkałem w Australii zanim wszystkie siły i przemyślenia pozwoliły mi zadecydować o migracji do Polski. Resztę opowiem innym razem. Natomiast piszę o tym, ponieważ mój boss i przyjaciel PAUL DECKER przyjeżdża do mnie specjalnie z Australii w odwiedziny. To będzie jego pierwsza podróż do Europy. I nie mogę się już go doczekać.

A w środę drugiego września zobaczy skończony film W SPIRALI na pokazie przedpremierowym.
Mojego pełnometrażowego i tylko mojego filmu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Brawo Konrado. Warto było czekać na odwiedziny Bossa i pewnie Przyjaciela :)