niedziela, sierpnia 17, 2008

ROZMOWA Z SAMYM SOBA :)

Czesc

czesc, no co tam u ciebie?

W chuj goraco...

A wiesz ze w polsce burze i zawieruchy...?

Podobno... mamy jakies nowe rakietnice

tak, dobrze slyszales

fuck boje sie

nie ma sie czego bac, to ma nam pomoc

Nie wiem ale jak widze czolgi i rakiety i maszerujacych zolnierzy zawsze jednak mam gesia skorke

Podobaja Ci sie maszerujacy zolnierze?

Nie, bynajmniej , nie... ale staram sie nei myslec, ani o rakietach, wojnach, olimpiadach i zawiruhach

wiec o czym myslisz?

Mysle od paru dni czy byc moze warto byloby troche pobyc zaryzykowac i pobyc skurczysynem

Skurczysynem?

Tak... Nie wiem czy w tym swiecie bycie wszechmocnie dobrym wychodzi na dobre

Nie rozumiem

proste, AUTOKRACJA

Autokracja?

tak. Mysle o autokracji. rozmawialem juz z chlopakami. Sa gotowi na nia bo chca lepszch efektow.

tylko nei obedzie sie bez ofiar. A ofiara stal by sie nieczemu winny rumunski scenarzysta

ktoremu prawdopodobnie przekrece troche scenariusz do gory nogami. Z boza pomoca oczywiscie, bo mam malo czasu
ale mam blogoslawienswo z gory i z dolu... ale wciaz mnie meczy ze ten chlopak pisal to przez 5 lat

a ja uz nie mam czasu na te potyczki pisarko rezyserskie. Po prosttu nie mam...

a najgorsze jest to ze na szczere pytanie typu

A NIE BOSZ SIE ZE TO CO NAPISZESZ BEDZIE GORSZE... BARDZIEJ CHUJOWE OD TEGO CO JUZ JEST NAPISANE

i niestety z wszystkich moich kalkulacji wychodzi ze NIE... nie boje sie... moze byc tylko lepiej

bo, kiedy cos rozumie to w to wierze, kiedy wierze chce by inni wierzyli, kiedy inni wierza... jestesmy w domu

czyli w robocie ... :)

ciekawe.. bardzo dziekuje za rozmowe...

Ja ciebei tez... bardzo...

dupek

elnuch

smiedziel

twoja stara

pierze

w rzece

wcale nie....

2 komentarze:

Aneta Majewska SHOW pisze...

No to pojechałeś...
Ale i tak wierzę, że się uda.
Sobotnia noc. Napij sis trochę sangrii, może będzie łatwiej. Myślę, że NIE trzeba być skurczysynem, by zmienić czyjś scenariusz, chocby pisany przez 5 lat.
No bo pomyślmy: jak się pisze scenariusz filmowy? Jesli jest się szczęśliwym posiadaczem dobrego pomysłu, można go napisać praktycznie prze dwa dni, cóż więc może znaczyć 5 lat? Trudny czas- ot co. Każdy się z nas sie z tym zmaga. Choćby najszczęśliwszy (nawet Spielberg, czy Cammron), ale to nie znaczy że nie można z takim scenarzystą spędzić miłego wieczoru (cos dla odmiany) i przy ciężkim szkle wyjaśnić na czym polegają marzenia o dobrym fimie.

Czy juz życzyłam wszystkiego najlepszego?
:)

aksinowicz pisze...

od razu mowie ze TUDOR - THE WRITER... nei zgadza sie na zmiany ktore chce wprowadzic. Przez ostatni tydzien tlumaczylem, inni tlumaczyli ale on generalnei chce trzymac caly film tak jak byl i walczy o kazda strone. Czyli tlmacze cos godzine... a potem przez godzine on mowi mi ze dobrze zmieni ale zupelnie inaczej... Z tad te rozterki.. Cammeron uz dawno by go zalatwil.. wierz mi slyszalem od Chrisa (montazysty) jaki jest cammeron bo pracowal z nim przy ALIENS.. bylo NO MERCY... SPIELBERG robil to co ja jak mial lat ...Czyli projekty dawane mu w TV.. szkolil swoj craft.... zrobil DUEL.. jako strzal. wspanialy scenariusz ktory poczol.... doprawdy wysmienita historia.. MOVIE OF THE WEEK... potem The Sugarland Express i SZCZEKI przy ktorym siedzial sobie ponad 7 meisiecy krecac go... jaj mam 5 tygodni preparacji... 5 tygodni krecenia... dlatego nie mam juz kolejnego tygodnia by dyskutowac kazdy pomysl... porostu napisze pokaze producenta i pojde dalej