wtorek, listopada 03, 2009

WOODY DREAM ALLEN NIGHT




INT. 309 14TH STREET NEW YORK - HOTEL ROOM NR 18

PRZED KONCERTEM

Za godzine ide zobaczyc mistrza. I nie w kongresowej w ciasnych komunistycznych kwadraciakach, tylko u siebie tu gdzie zyje i mieszka. Musialem kupic buty i spodnie bo nie mialem nic co przypominalo by ubranie wyjsciowe. Jednek te moje colorowe ciuszki sa zbyt casual jak na zycie w tym meiscie.




Szczegolnie kiedy sie idzie na kolacjo-koncert za 200 baksow jak nie wiecej. Ale obiecalem sobie kiedys, ze go zobacze i go zobacze. Jest to czesc planu trzydizestoletniego od trzydziestki pod tytulem. Robie to co zawsze chcialem robic i nikt mi w tym nie przeszkodzi. To bardzo piekny plan i idea, ze bedzie to trwalo do szescdziesiatki bardzo mnie dopinguje. Mysle ze wogole zycie mozna podzielic na trzy akty...


Do trzydziestki, do szescdziesiatki i po szescdziesiatce... Trzeci akt nie musi byc ostatecznie tak samo dlugi jak pierwsza ekspozycja lub akt dugi... Ale za to powinien byc podsumowujacy caly temat zycia i pobudzic do refleksji...



Czyli skoro mam juz trzydziesci lat i moja ekspozycja charakteru zostala dokonana i pierwszy zwrot akcji za soba teraz po otwarciu aktu drugiego rozpoczyna sie przemiana charakteru... Protagonista sie uczy... Ja sie ucze :)





PO KONCERCIE

Dziwnie. Jeszcze nie bylem swiadkiem ogladania ikony KINA w przestrzeni tak bliskiej (gdzies z dwa metry) i jednoczesnie niedostepnej. To bardzo trudne a jednoczesnie fascynujace. Wlacza Ci sie wariat w stylu KING OF COMEDY ktory chcial by z nim porozmawiac wiedzac, ze tak blisko siedzi obok Ciebie a jednoczesnie wiesz ze szacunek jaki mozesz dla niego miec to nie przekraczac tych granic i dac mu ta prywatnosc.



Wszedl, usiadl, zagral... Juz tak ostatnim tchem, juz wie ze to nie ten sam dzwiek. Wiem o tym dobrze bo widzialem na you tubie jak gral w 1972 roku w tv show i wymiatal... Teraz z zamkneitymi oczami... Gra, ludzie bija bravo.... Ludzie to wogole inna historia... Popartowcy yapies WAPSY i ja do nich nalezalem. Reprezentowalem przedluzenie jego istestewa w slawny poniedzialek tu w Nowym Yorku... Zdjecia, aparaty, I phony, komorki, fleshe, jedzenie, smigajace karty kredytowe, Woody Allen, Jazz, fortepian, sweter...





Mysle ze dla niego to jest przedluzenie mitu ktory wykreowal i kreuje do dzis. Mit tzyma go przy zyciu. Bo mi to wieczna kreacja a kreacja to zycie... Kiedy przestanie kreowac i tworzyc mit umrze...
Dlatego zrobilismy zdjecia i zrobilismy film by podtrzymac jego mit i jego kreacje...
Dziekuje KACPER za dokonanie mojego kolejnego marzenia, kiedy sie spelniaja czuje ze zyje, czyli kreuje... swoj wlasny juz mit spelnienia...

CUT TO:

1 komentarz:

Pheuka pisze...

Cieszę się, że spełniło się jedno z twoich marzeń... i to tuż przed trzydziestka jedynką!!!!!