poniedziałek, marca 31, 2008

BUENOS AIRES

Co to byl za dzien!


Czasami w zyciu kazdego z nas.... nie nie ... nie chce tak zaczynac tego o czym chce wam powiedziec... Powiem tak... Ten wczorajszy dzien byl zajebisty!!! NIE PLANOWANY ZUPELNIE... no moze troche.. ale na pewno nie przemyslany



Mielismy impreze zakonczeniowa... nie wspominajac o alkoholu (za darmo) to przez moj jak ze gleboki sen dobijal sie do mnie budzik, ktory w koncu dopiol swego i sprowadzil na lotnisko... ale oczy chcialy byc zamkneite i tak kimalem godzine jak ten zul na lotnisku... same sie zamykaly te oczy... energii wlasciwie zero... lub nawet mniej niz zero..

i kiedy zobaczylem ten stadion z samolotu... uswiadomilem sobie ze... pewien chlopak wczoraj na tej imprezie, mowil mi z przejeciem o koncercie OZZEGO OZBORNA i KORN wlasnie tego dnia... i juz wiedzialem ze dzien nie skonczy sie tak po prostu...



Piekne to miasto... i dajace wiele mozliwosci... Takie polaczenie Sydney z Lisbona...



Zalogowalismy sie w pieknym hotelu.. takim naprawde z klasa.. to jest wlasnie widok z okna... no i wyobrazcie sobie, ze juz za godzine znalezlismy sie na prawdziwy meczu argentynskim pomiedzy druzyna z Buenos Aires i kogos tam... River v.s Arsenal malo tego, pilkarze z Arsenala byli w nasyzm hotelu i porozmawialem z jednym z nich o tym, ze zaraz bede go ogladal na murawie.. nie byl zbytnio zmotywowany i juz wiedzialem ze przegra jego team...

przegrali 1.0





Atmosfera meczu niesamowita... szczegolnie z mojego punktu widzenia kiedy widzialem to po raz pierwszy na zywo, ale niestety do momentu kiedy zaczeli grac... mowia ze nie byl to najlepsyz mecz ale nie znalazlem w tym nic iteresujacego.. dla siebie wolalem ogladac ludzi i kibicow niz pilke ..ludiz emnie fascynuja ostatnio



Wojtek nawet w drogiej polowie zasnol.. wogole go to nie interesowalo.... ale bylo radosnie popatrzcie na tych ludzi... oni kochaja ten sport sa tacy przy tym soba...



Wrocilismy do hotelu a tam juz czekaly dwa bilety na koncert OZZEGO... wow.. czyli kolejny stadion... i znowu ludzie.. to bardzo dziwne uczucie.. przyjechac z przyrody takiej jak w patagonskiej BARILOCHE :) by zaraz byc swiadkiem jednego dnia wejscia na jeden stadion gdzie tysiace ludzi oglada mecz a potem na innym stadionie tysiace ludzi koncert

TLUM LUDZI !!!!!!


Buenos Aires

Na koncercie bylo mnustwo metali... sami metale... pierwszy gral KORN.. ale co ja wam bede opowiadal sami zobaczcie :)




CO TAM SIE DZIALO !!!!!!!!!!!

dziki tlum ludzi.. pogo... i jedna mysl... dojsc do sceny by byc jak najblizej ozzego... i tak tez zrobilismy... na wstepie zgubilem telefon w tlumie... ups shit happeness :) i z tlumem jest tak.. do pewnego momentu da sie isc do przodu... wymijasz ludzi lub idziesz gesiego za jednym ktory innych ciagnie za soba... ale do momentu kiedy juz nic nie mozesz zrobic.. jest taki scisk ze juz po prostu mozesz albo stac albo probowac sie wycofac...

dopiero jak przychodzila znana piosenka KORNU.. jakis fan. .rozpychal w sekcji niedostepnej... ten tlum w blizszej czesci stadjionu i tym samym jeszcze bardziej dusil nas wszystk,i po to tylko by zrobic miejsce by POGOWAC... ale wlasnie pogowanie bylo szansa by przebic sie przez pogo do kolejnej sekcji tlumu skumulowanego i byc tym samym blizej

wiec kiedy piosenka konczyla sie ludzie zasysali tlum a ty byles o 20 metro blizej sceny..

wiec do czasu OZZEGO bylismy moze 50 metrow.. od sceny ale i tu zwrot akcji.... nie wytrzymalismy tam dlugo



Tuz przed koncertem OZZEGO razem z wojtkiem znalezlismy sie w sytuacji bez wyjscia.. taki scisk, ze nie mozna bylo sie juz ruszyc... a przed toba spoceni metale... male dziewczynki ktore wyja z bulu... nie widzac NIC... !!! pot fanow zaparowywal moje okulary, ale ze rece mialem kurczowo odbychajace na kims innym, nie mialem szans by je wyczyscic.. dopiero fala powietrza odparowywala pare i tak do momentu zaczecia koncertu

ale to nie wszystko... bo kiedy zaczol sie koncert i OZZY wparowal... oni wszyscy zaczeli skakac i fala ruszala sie bezwladnie tak ze nie mogles sie przewrocic co rownalo by sie ze smiercia bo by cie stratowali, ale nie bylo gdzie sie ruszycale tylko skakac i wyc do ozzego

ole ole ole ole.... OZZY... OZZY...


WIELKI SCISK... naprawde juz wrecz nie zdrowy... wojtka zgubilem po 2 pierwszych minutach otwarcia konceru OZZEGO.. i wiedzialem juz tylko o jednym

musze sie z tad jakos wydostac!!!!!!!!!!!

jak kurwa wyjsc z tego tlumu... wszystko spocone... wszystko od majtek do wlosow... zrobilem odwrot i mysle ze 15 minut potrzebowalem by przejsc do sekcji ze mozna bylo po prostu stac.. ale powiem jedno

TO BYLO ZAJEBISTE :) PRZEZYCIE :)

i taki to mialem dzien

rano budzik i na montaz

Brak komentarzy: