piątek, czerwca 01, 2012

POWRÓT DO LEGOLANDU - CZYTANIE

Inowacyjnosc... tak, mozna nazwac to co bede robil w poniedzialek. Scenariusze, ktore leza i czekaja na swoje odpalenie, tak naprawde sa gotowymi planami wielkich budowli. Jezeli nie ma na nie pieniedzy, mozna chociaz porozmawiac o jego projekcie z architektem. Takim architektem jestem ja a w poniedzialek odbedzie sie czytanie tekstu z podzialem na role. Wybralem czterech aktorwo, kazdy odpowiedzialny za jedna z faz zrozumienia scenariusza. MIKOLAJ ROZNERSKI - bedzie czytal role glowna - TOMKA JOANNA KORONIEWSKA - bedzie czytala wszystkie postacie zenskie SEBASTIAN STANKIEWICZ - bedzie czytal pozostale role meskie GRZEGORZ MLUDZIK - bedzie czytal wszystkei dydaskalia I tak przed publicznoscia pelna odbedzie sie czytanie mojego scenariusza. A o czym jest POWROT DO LEGOLANDU... oto i moj statment w tej sprawie. Nazywam się Konrad Aksinowicz. Jestem DDA. Powrót do Legolandu jest efektem mojej prywatnej terapii, którą przeszedłem dwa lata temu, po 30 latach życia w relacji z ojcem alkoholikiem. Pisząc scenariusz miałem świadomość, że nie będzie to komedia, mimo iż takie najchętniej bym robił. Jednak rzeczywistość, w której dorastałem ja i niewiarygodnie wielka ilość innych DDA w Polsce, jest inna. Oprócz tego, że scenariusz powstał trochę w ramach mojej własnej pracy nad sobą, powstał także dlatego, że powstać musiał. Jako artysta z takim, a nie innym doświadczeniem, mam głębokie wewnętrzne poczucie obowiązku zrobienia tego filmu. Jest to historia o młodych ludziach borykających się z różnymi problemami. O ludziach żyjących w czasach piemieniajacego ustroju lat dziewięćdziesiątych. O czasach, kiedy jedni mieli wszystko, a inni nic. To sentymentalny powrót do czasów gumy hubba bubba, skaczących kapsli, czy śmingusa dingusa na podwórku. Dla kogo? Dla takich jak ja. Dla młodszych. Dla starszych. Dla uzależnionych, współuzależnionych. I przede wszystkim dla tych, którzy z nimi żyją. Czułbym się nie w porządku gdybym nie walczył o ten film. Kino oprócz funkcji relaksacyjnej pełni też rolę pewnego rodzaju autoterapii, jest emocjonalnym przeżyciem, zwłaszcza, gdy mowa o dramatach. Wchodzimy do sali kinowej i wychodzimy z niej już zupełnie inni. Tak było ze mną w 1994 roku, kiedy w sobotę rano o 9:30 poszedłem do kina na film "Lista Schindlera". Po tych trzech godzinach wyszedł stamtąd inny człowiek. Człowiek, który już wiedział, że jego misją jest robienie filmów i opowiadanie ludziom o sprawach ważnych. Ten człowiek wtedy zakochał się w kinie… i dziś daży je tą samą miłością, co tamtego sobotniego poranka. Ten człowiek to ja i jestem dumny z tego, że mogę spełniać swoją obietnicę. W Polsce jest ponad 4 miliony alkoholików. Średnio na jednego przypada dwójka dzieci, co daje OSIEM MILIONÓW DZIECI ALKOHOLIKÓW. Dzieci, które jak ja przeżywały ciężkie chwile w dzieciństwie. Dzieci, które w życiu dorosłym nie potrafią sobie radzić ze sobą, swoimi emocjami, wieloma innymi problemami. Mają kłopoty z utworzeniem relacji, związków. Dzieci, które się męczą, nie wiedząc, skąd tyle wewnętrznych rozterek, schiz… Dzieci tak skrzywdzonych w dzieciństwie i zagubionych w świecie dorosłym… Chciałbym opowiedzieć tą historię, właśnie z punktu widzenia dziecka, którym kiedyś byłem. By każdy, kto mieszka pod jednym dachem z alkoholikiem, mógł zastanowić sie nad własnym życiem i skonfrontować je z tym, co zobaczy w mojej historii. By zrozumiał, że nie jest sam w trzymaniu tej trudnej tajemnicy oraz wstydu za pijącego w rodzinie. Wiem doskonale jak to wyglądało. Wiem kim byłem przed terapią, kim jestem po i o kogo walczę wstając każdego dnia. O siebie spokojnego. O siebie normalnego. I gdy myślę o tym, że w naszym kraju znajduje się kolejne OSIEM MILIONÓW ludzi z takim poczuciem, zagubieniem…czuję, że ten pieprzony film musi powstać. Swoją historią nie naprawię świata. Nie zmienię statystyk. Ale pomogę uświadomić czym jest problem. Pomogę zrozumieć jak z nim walczyć. I pomogę uwierzyć, że się da. I że jest wyjście. Film jest tani. W zasadzie mógłbym go zrobić na aparacie fotograficznym, by móc wejść z nim wszędzie tam, gdzie duża kamera nie dałaby rady. Chciałbym wykorzystywać jak najwięcej naturalnego światła, by prawda tam zawarta urzeczywistniała tamten czas. Postawiłbym na oryginalny casting, rezygnując z wielkich gwiazd tabloidow i skoncentrowałbym się na ostatecznym efekcie. Na dzień dzisiejszy nie potrafię powiedzieć, kto miałby grać w tym filmie. Wiem natomiast, że powinienem go zrobić teraz. Nie za pięć lat. Nie za dziesięć. Czuję, że ludzie potrzebują tego filmu właśnie teraz. Ja i moi rówieśnicy, jako trzydziestolatkowie i to ostatnie pokolenie PRLu - mamy jeszcze dużo do nadrobienia, by móc w pełni rozkoszować się życiem w wolnym kraju. By zrozumież wartości, dla których kiedyś swobodnie wychodziliśmy na powietrze, a teraz siedzimy w domu obwarowani niepotrzebnym natłokiem informacji. Film Powrót do Legolandu to podróżą po polskiej rzeczywistości tamtych czasów, a problem alkoholowy jest próbą wytłumaczenia nam wszystkim, że nie ma co dłużej trzymać tego wstydu w sobie… I ja zamierzam to zrobić. ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA WYDAZENIE CZYTANIA TEGO TEKSTU Powrot do Legolandu by Konrad Aksinowicz klub MIOTŁA http://www.facebook.com/miotla addres: ul: odrowąźa 9 lok 213 4 czerwca 2012 godzina 20 sta. Potem dyskusja o scenariuszu

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

nie było dobrych aktorów? ten roznerski to tragedia. koroniewska jeszcze gorzej?!?!!?!?!!!?

aksinowicz pisze...

ojej... czytanie to bylo czyms nowym... inowacyjnym... aktorzy si enei znali.. robili to non profit... ciesze sie ze mogli mi pomoc i zelgo slowa nie powiem o ich grze.. byc moze Mikolaj mowil czasem za cicho.. i nie bylo to slyszalne.. ale oni nie mieli rzadnej proby.. to byl totalny spontan.. Docen to prosze bo naprawde w tych czasach trudno o ludzi ktorzy potrfi poswiecic dla ciebie cztery godziny swojego zycia.. by czytac tekst, ktory narazie nie ma ani kasy ani niczego.. ma tylko zajawke i dobra wole :)

Unknown pisze...

Kurcze fajne ma Pan podejście do tematu. To może być film na ktorym wielu z nas z pokolenia przemian przypomni sobie czasy dzieciństwa. Dzieciństwa może i biednego, gdzie w domach działy się różne historie, ale także dzieciństwa gdy nawet najmniejszy prezent czy chwila gry u bogatszego kumpla w Mario sprawiały ogrom radości. Takie rzeczy doswiadczały dzieci urodzone w końcu lat 70 i na poczatku 80 tych. Żadno inne pokolenie w Polsce nie doświadczyło tak wielkich przemian jak my. Trzymam kciuki za stabilne fundusze które pozwolą na realizację tego projektu. Tym bardziej że moja córka jutro bierze udział w castingu w Zielonej Górze. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Dno, "jako artysta" itd. Dno.