CO ROCZNY KARPI HOLOCOUST
Nigdy nie lubilem tej TRADYCJI... od malolata od takigo tyci tyci zawsze przerazalo mnie to jak te biedne ryby umieraja... oczywiscie wiem ze kazda ryba musi wczesniej umrzec (nie koniecznie smiercia naturalna) (lub nawet napewno nie smiercia naturalna) ale jako dziecko zawzze syzbko przyzwyczajalem sie do zwierzaka w wannie i wiedzac ze mam jaki kolwiek wplyw na jego los staralem sie przedluzac egzekucje. do dzis nie lubie jesc dziada jak juz jest a jest bo zawsze byl. Bo taka jest tradycja. A one (ponoc nie nasze lecz japonskie) plywaja jedna obok drogiej w malych zbiornikach wodnych niczym bydlo w wagonach, i potem obrzydliwa wanna siekiera, skrobanka, patroszonko, patelnia, panierka, groszek, galaretka jeb
talerz i
wesloych swiat
Komentarze
Nie mogę patrzeć na te ryby w supermarketach... po prostu płaczę wtedy.
Tradycja wiadomo była, jest i raczej na pewno będzie, ale to na szczęście to od nas zależy, czy wprowadzamy ją w życie.
Dobrze, że tylko tej tradycji ze Świąt Bożego Narodzenia nienawidzisz. Ja nie nienawidzę tradycji prezentów. Nie o to chodzi w te święta. Przecież to czas, który spędzamy z bliskimi oraz czas Bożego Narodzenia. Nie mówię o chodzeniu do Kościoła na pasterkę czy coś takiego, ale o przemyśleniu znaczenia tych świąt i samego Bożego Narodzenia a nie cieszenia się z prezentów.
Nienawidzę czasu kolacji, kiedy każdy czeka do końca tylko po to, żeby dorwać się do prezentów. Pół godziny, prezenty rozpakowane i to wszystko. Następne dni to TV, jadło i spanie... eh... leniuchowanie a w moim przypadku nauka na kolokwia... Bezsens totalny.
Czy to, jak spędzamy Święto Bożego Narodzenia, kiedyś się zmieni? Czy nabierze ono kiedyś duchowego znaczenia?
Ale obiam się, że to opóźnianie to jeszcze gorzej. U nas nigdy nikt nie chce zabić jak to określasz "dziada" ;p i sam... no własnie - umiera? zdycha?
~
Lil.
w.
W tym roku większość naszej rodziny nie dostanie prezentów, bo są biedni i nie mają za co ich kupić. Krępowaliby się, gdybyśmy coś im dali. My z mężem damy sobie po upominku w domu, po Wigilii, a dzieciaki znajdą coś pod choinką u babci - jako jedyne.
Wigilia to wspólne kolędowanie, to Biblia czytana przez starszego syna, życzenia i ukryte łzy wzruszenia, to wspomnienia dobrze i złe, smutne i radosne. A karpia po prostu od zawsze kupujemy martwego, mrożonkę. Nie podoba mi się pomysł, żeby rybę męczyć... ale zjeść można, byle martwą kupić. Tam, gdzie żywych nie sprzedają, oczywiście.
Wywalczyłam po wielu latach pracy te wolne dni - niedziele i Święta - kiedy nie jeździmy do marketów, nie nadrabiamy zaległości w sprzątaniu, ale cieszymy się sobą, pichcimy i odwiedzamy bliskich. Teraz mi te drobiazgi smakują, jak nigdy przedtem!