środa, października 22, 2008

10 rocznica wyjazdu do Sydney

Dzisiaj obchodze dziesiata rocznice emigracji do Australii. To moze brzmi bardzo dziwnie ale naprawde przezylem tam swoje i bylem gdzies przez 6 lat non stop... tylko raz w 2001 przyjechalem na dwa tygodnie...

Teraz jak widze jak ludzie dwudziestoletni odwiedzaja swoich najdrozszych co pare meisiecy kiedy wyjezdzaja za granice na emigracje ... usmiecham sie... wiem jakie to dla nich wazne wiem jakie to wazne bylo dla mnie jak bylem tam sam jak palec... zero polskiego, zero czego kolwiek. Szesc samotnych wielkanocy szesc samotnych wieczorow bozego narodzenia sylwestrow itd...

Oczywiscie nie zamienil bym tych przezyc na nic innego, ale ciesze sie ze juz ich nie ma. Ciesze sie ze pisze to dzisiaj bedac w domu, ptrzac na moja mame jak oglada drzyzge... ze moge ja obserwowac sobie... a znalem tam wielu ludzi bo w koncu poznalem polakow emigrantow lat 80 - 81... oni niektorzy nie widizeli swoich matek nigdy nie byli w kraju... szalency zazwyczaj nieszczesliwi bez niczego... ale naprawde bez niczego...

zawsze sie balem ze wyladuje jak taki jeszcze jeden emigrant. A z innej strony Australia bedzie zawsze moim drugim domem. Bede tam czasami odwiedzal tak jak zolnierze jezdza na obchody westerplatte lub D day w normandii. Bede sobie ta date odswierzal kazdego roku by przypomniec sobie co mam i co mialem tam w tym kraju mlekiem i miodem plynacym :) co tam przezylem.

P.S

Walcze o tytul filmu... ZMIANA ktory ZMIANA juz nie jest... walcze o zupelnie inny tutul ale narazie cos mi sie nie udaje a szkoda.. bardzo szkoda... bo wiem ze mam racje

ZMIANA byl tytulem roboczym a to co tutaj mi proponuja odbiera mi cala energie ... ach te korporacje

Brak komentarzy: