piątek, stycznia 16, 2009

Jade dzis w nocy o czwartej rano. Spakowany, przygotowuje sie do podrozy, odetchnac w koncu po tym wszystkim. Przygotowac sie do tego co bedzie potem. Co kolwiek bedzie, bo ma byc. Prostuje sie ostatnio, jak by ktos z zewnatrz mnie naginal bym sie nie garbil. Zmieniam sie fizycznie, psychicznie, mentalnie, uklada sie to co bylo zachwiane, to co sie chwieje bedzie sie chwialo, bo ma sie chwiac. A wam ludzie koputerowych spowiedzi dzis mowie pomyslcie o tej dwunastej o czlowieku, ktory odchodzi z tej planety o czlowieku ktory byl usmiechniety i przeszedl godnie przez zakrety zycia. Kazdy je z nas ma, bo bez zakretow bylo by za prosto. Snil mi sie koniec swiata. Tym razem niezidentyfikowana wojna. Na pieknym niebie rozgrzmialy sie fajerwerki, tylko to nie byl nowy rok, to byly pociski i BUM huk w uszach ludzie biegaja. Dziwne helikoptery zucaja male odlamki, biegne dostaje paroma w plecy, tak dziwnie swedzi, piecze, ale adrenalina mowi do tego domu. A przecierz to byl taki piekny spokojny dzien. W srodku przestraszony slysze jak beton peka pod ciezarem uderzenia i zaraz wszystko sie zawali zaraz bedzie koniec i rzeczywiscie wali sie spada i otwieram oczy a tu przyklejony muppet z ktorym sypiam. niebieski abstrakcyjny ufff jestem w swoim pokoju hm chyba czas na sniadanie. Co ja dzis zjem, aaaa to co wczoraj i przed wczoraj ...

... zycie :)

Brak komentarzy: