poniedziałek, kwietnia 30, 2007

WIELKA MAJOWKA



No i zaczelo sie. Maj sie niedlugo zacznie i wszyscy powariowali. Wyjezdzaja przyjezdzaja wypoczywaja, nie myslac o jakiej kolwiek pracy. Wydaja pieniadze przestajac zarabiac. Ci, ktorzy zostali i tu ciekawostka, zastanawiaja sie w samotnosci, kto jest ich przyjacielem lub wrogiem. To sa bardzo psychologincze podroze dla tych, ktorzy nie potrafili odwaznie ruszyc dupe gdzie kolwiek. Do ktorych ty nalezysz? Ja do tych drogich... to na pewno. Zostalem. Potrzebuje psychologinczej podrozy w spokoju rather then, wycieczki i piknik pod zimnym wiatrem i przyslowego piwka przez duze Fka. Pracuje nad tym scenariuszem do ZMIANY. Tak staram sie zastanowic od czego powinienem zaczac w sprawdzaniu skal i mielizn mapy.

Popatrzcie na to zdjecie ku gorze. Jest to zdjecie z 1944 roku bitwy o apcyfik. Niezla jadka i generalnie wszytsko gra ale i tu niespodzianka jest spychany do oceanu X wing ze STAR WARS... a ja wciaz nie dosc ze wierzez w zdjecie, podoba mi sie ze to jest moj ulubiony X wing... i tak powinno byc w filmie a komedii przede wszystkim czyli.

WIERZYMY W TO CO WIDZIMY
A NIERZECZYWISTOSC W KTORA WIERZYMY PRZYJMUJEMY ZA PRAWDE BO JA LUBIMY...

Co to dokladnie znaczy? Znaczy to ze chcemy w to wierzyc... Ja na przyklad podjaral bym sie gdyby w walce o pacyfik walczyly X wingi... przecierz to tylko zdjecie przecierz to tylko film mowimy potem sobie... ale chcielibysmy by tak bylo

Ja zawsze uwielbialem te filmy po ktorych po wyjscui z kina chcialem byc przez chwila ta postacia... chociarz na chwile.... tak jeszcze za nim wejde do tramwaju do domu lub za nim rzeczywistosc normalnosci tego swiata mnie przyciszala. Dlatego chodzilem na filmy amerykanskie nie tylko dla historii ale dla samego swiata.. dla tych gadzetow, dobrobytu, ktore w nim byly.. Dla tego luzu ze moj bohater byl bogatszy ode mnie i mogl sobie pozwolic na taki styl zycia o ktorym ja moglem tylko marzyc... kochal sie z kobeitami ktorych nawet nie znalem... az w koncu mial tekie problemy o ktorych nie chcial bym nawet marzyc bo czesto rownaly sie z utratem zycia.. ba ja bym sobie z nimi nie poradzil... a mu sie udalo... bo chcialem by mu sie udalo bo go lubilem nie zazdroscilem mu bo przecierz to tylko film.

Woody Allen... szczegolnie w filmach Anie Hall manhattan i Hanna i jej siostry... pokazywal mi swiat intelektualistow swiat WASPOW nowoyorskich i pieknych wyedukowanych kobiet.

albo filmy Harrisona Forda z lat 90 tych... Zawsze pod koszula.. w garnicie... z piekna zona i malymi pieknymi dziecmi... ktore go kochaly a on je chronil przed kazdym z niebezpiecznienstw...

albo Faith Club w korym gosc tak pojechal po wolnosci ze nie raz sam chcialem poweidzeic swojemu szefowi ze mam go w dupie i ze jest tylko trybikiem wielkiej machiny... itd

do czego zmierzam..... ze w tym filmie ZMIANA chcialbym tez znalesc srodek postaci jak i jego zaplecza ze pomimo wszystko uwierze ja sam w historie... w niego w jego swiat... pomimo tego ze bedzie on obserwowany przez male zakzywione zwierciadlo by dodac temu wszystkiemu komicznosci... przecierz to tylko film.

Ogladam notorycznie DR STRANGELOVE... jestem po wielkim wrazeniem powagi calej sytuacji i kontrastem ich postaci. Cala sytuacja jest mega powazna... ma byc wojna nuklearna i wszyscy generalnie umra... mowie o 150 milionach zabitych tak na spokojnie... jest tez zaplecze... w ktore wierzymy. procedury operacyjne, pokoj wojenny i generalnie nic nie wzkazuje na to ze moze byc to komedia a jednak.

Poczatkowa muzyka daje nam do zrozumienia ze to nie bedzie powazne.. pomimo tego ze widziemy bombowca B 52 :) no i postacie sa karykaturami ludzkich dusz... general Ripper to totalny szaleniec... chodz mowi bardzo powaznie o tym ze np:cala operacje zaglady ludzi wymyslil, kiedy dokonywal stosunku sexualnego z kobieta. No i Dr Strangelove... totalny popapraniec na wozku z niemieckim akcentem... mowiacy o exterminacji ludnosci i holocauscie... A my sie smiejemy...

bo Kubrick znalazl sposob na opowiedzenie tej historii... w koncu DR STRANGELOVE ma tez pod tytul

DR STRANGELOVE czyli jak sie nauczylem nie bac i pokochac bombe... :) Mysle o moim prezydencie... i pod tytulem Cezarego, ale o tym jeszcze nie moge pisac....

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam KA* )x
biorąc pod uwagę twoje inspiarcje filmowe do pierwszego w twojej karierze filmu.. przyznaje..moze sie urodzic cos ciekawego..nie zapeszam..trzymam kciuki..i wierze ze ci sie uda )

miss.strangelove )

aksinowicz pisze...

Dziekuje. To bardzo mile co piszesz anonymousie. Komedia to bardzo trudny gatunek. Jak powiada mistrz scenariusza Robert Mc Kee... w komedi rownanie jest bardzo proste. Jesli widownia sie nie smieje znaczy ze to nie jest komedia. Proste, prawda? :)

Anonimowy pisze...

Jesli widownia sie nie smieje to znaczy ze pogrzeb ) widowisko traumatyczne )

aksinowicz pisze...

hm... Ale pamietam ze czasami to widownia byla dretwa jak kiedys mowilem smieszne teksty jak recytowalwm. tekst byl bombowy wszyscy sie zawsze smiali a kiedys mowie to gdzies indziej i mogila... czasami to spoleczenstwo nie chce sie po prostu smiac... czasami jak mam zly humor.. mam jakiegos dola.. hm... oj niech ktos sprobuje mnie z tego wyciagnac to jest w tarapatach :)