poniedziałek, stycznia 22, 2007



Ostatni dzien W SYDNEY... No powoli zaczelo mi odbijac takie rayze Fubber... plus rekord tam w Penrith... 50 stopni... u nich na werandzie... weic szok... glowa bolala od slonca.. masakra... wzielismy mundury ojca Jarroda i troche sie pobawilismy w zolnierzy..



Ostatnia wieczerza.... bardzo milo mnei ugoscili ci ludzie naprawde.. bardzo milo



niestety nie moglem wziasc mojego ulubionego krzesla.. ale z penwoscia je kiedys zabiore.. za duzo wspomnien.. by tak go zostawic tu na pastwe losu..



]Moj samolot przygotowuje sie do lotu



NO I DRAMAT,.... za duzo ksiazek za duzo bagazu.. musialem zostawic moje super zajebiste klocki lego.... i ponownie nei bede ich miala przez lata cale.. i ponownie musialem cos zostawic.. i ponownie panie stiuardesy vbyly pod tym wzgledem BEz wzfledne i zero... mercy.. wiec LEGO wrocily do Jarroda :(

Brak komentarzy: