czwartek, września 28, 2006



Obudzilem sie na Kacu. Naszczescie mialem butelke pepsi, wiec przezylem najgorszy kryzys. Dlaczego Pepsi a nie Cola.... Bo nie mam zlotowki a Pepsi dostalem w prezencie. Prezenty trzeba szanowac nawet taka pepsi. Bo to bylo tak. Najpierw rysowalem cala noc ten nowy pomysl dla DE MONO. Pierwszy raz wymyslilem cos tak dziwnego ze nie potrafilem tego opisac slowami. Poprosilem o spotkanie z zespolem. Spotkanie odbylo sie w ich kanciapie. Byl caly zespol i generalnei pomysl spodobal sie... pisza sie na niego.. jeszcze nie zdradzam nic... bo w gre wchodzi promocja tego dziwadla... zreszta musza sie namyslec do niedzieli kiedy przedstawie pomysl na teledysk numer dwa... Ale mysle ze na 80 procent uda mi sie urodzic ta kolejna niewatpliwie perelke. Potem szybko do KOnia do AJAJDY na sloneczna gdzie juz czekal na mnei komputer i 20 minut by zmontowac caly film na zajawke... Oczywiscie nei zmiescilem sie w czasie i domontowywalem w samochodzie na laptopie Konio tak szybko jechal ze chcilo mi sie zygac.. ale montowalem potulnie, kiedy konio pedzil przez miasto jak szalony by zdazyc na skanowanie filmu z wielkim hukiem JEBNOL nas samochod... Jakis pojebany koles wjechal z za zakretu i po bajce... i tylko wielkie LUB....nie nie nie przepraszam wielkie JE BUT.... bylem troche w szoku bo montowalem i nei spodziewalem sie tego.. potem szybko do skanowania materialu, do domu bez waznego biletu. I znowu stres bo kurwa mnei zawsze lapia te lapiduchy. Naszczescie jechalem z Jasiem a on ma jak twierdzi Dobra Karme, wiec nie bylo niepotrzebnego napiecia... Szybko do domu, zmiana koszulki, przemycie ciala... i chus na spotkanei z Cezarym Harasimowiczem.... i tu pauza

No musze wam opisac co sie wydazylo wczesniej bo zapomnialem.... Kiedy szedlem na spotkanie Z DE MONAMI czyli DE MONO.... widze a tu jakas parka kobieta i mezczyzna patrza sie na mnei tak dziwnie.... no dziwnie... ja wtedy sluchalem na I podzie solowa plyte Michaela Yorka z Radiohead... i bylem w niezlym transie... pomyslelm sobie kurcze popatrzyli sie na mnie jak by mnie kojazyli z tv albo chuj wie z kad... ciekawe jak maja tacy ludzie wlasnie slawni ale nie slawni.. np ten Alan Starski scenograf (co zdobyl oskara za liste Shindlera..) i tak sobie mysle a tu zajezdza mi droge samochod.. i kto jest w samochodzie? Alan Starski.... czujecie jaki zbieg okolicznosci... ALAN STARSKI byl w samochodzie no caly dzien mnie to przesladowalo... jak to mozliwe ze nie pomyslalem o kims innym.... np Harrisonei Fordzie... lub Renacie Beger :) ciekawe jaki samochod by wtedy wyjechal.

ale wrocmy do tego spotkania z Cezarym... bylo winno.... biale.... czerwone... znowu czerwone... i znowu czerwone... ja konio jasio i jeszcze butelka gozaly na koniec. no i tak to sie skonczylo...

bez sniadania, bez kasy, bez pasty do zebow, leze i wegetuje.. A za oknami pada deszcz....

Brak komentarzy: