sobota, października 03, 2015

MŁODOŚĆ - NIE DLA MNIE



 Wiem, że ostatnio pisałem o filmach HOLLYWOOD i trochę z niedowierzaniem patrzyłem w przyszłość tego kina ale okazuje się, że bardzo podobnie jest w przypadku kina studyjnego autorskiego. Wczoraj byłem na filmie 'Młodość' i nie potrafiłem wysiedzieć na fotelu.

 Naprawdę żyjemy w erze informacji. Powoli zaczynam rozumieć pana Saramonowicza, kiedy opisuje codziennie na facebooku różne zdarzenia i myśli. Kiedyś zrobiłby film, co zazwyczaj kosztuje człowieka od roku do pięciu lat życia. Dziś wystarczy napisać swoją opinię i przesłanie, a na drugi dzień dzieje się coś innego.  Tak samo jest z kinem. Ono jest wcześniej opisane i przemaglowane przez krytyków przez festiwale i na końcu w postaci dzieła trafia do nas w najlepszym wypadku do kina w najgorszym w telewizorze, a pomiędzy jest ściąg internetowy.

 I dla mnie MŁODOŚĆ to film informacyjny.  Para staruszków, którzy mi dają informacje na temat życia. Wbijają mi tabloid do głowy. Mówią: jak jesteś stary to jest tak a jak jesteś młody to jest tak- zobacz. Parę obrazków młodej babki z kontrastem do starych ludzi i piosenka. I dalej. Jeden ma takie rozterki starca, a drugi ma takie rozterki starca, a młody ich obserwuje lub gra na skrzypcach. Trochę obrazków i znowu piosenka. Okay.. jestem w kinie oglądam dalej. No i kolejna scena, jeden mówi mi jedną prawdę, drugi mówi mi inną. Nie zrozumcie mnie źle... mi się podobają te prawdy. Uwielbiam prawdy starych ludzi do młodszych, szczególnie, że ja niekoniecznie muszę być stary. Mogę umrzeć o wiele wcześniej na raka lub w wypadku lub inne takie, o których nie chce tu pisać w sobotę.

 No dobrze. Ale te prawdy są mi wbijane przez dialog a w filmie ja chcę to sobie sam przetrawić. TO tak jakbym poszedł do psychoanalityka i by mi powiedział: twoja stara jest zryta masz trudne dzieciństwo nie byłeś doceniany, ta laska, którą kochasz reprezentuje twoją starą a stara to odbicie dziadka a dziadek to po wojenna trauma itd. To po godzinie bym wyszedł olśniony jak po tarocie i chyba no nie wiem nawet co bym zrobił.

 To właśnie w momencie kiedy dana prawda sama dochodzi do ciebie i ty myślisz, że tylko o tym wiesz w kinie daje ostateczne filmowe doznanie. Ja wiem a oni nie wiedzą wow. Ja wiem o sobie a oni jeszcze nie lub .. wow odkryłem to ciekawe czy inni też.

 Niestety żyjemy w świecie informacji i kiedy pisarzyk krytyk lat dwadzieścia sześć dostaje kawa na ławę przesłanie może pisać a pisać. Może kopiować dialogi, może dopowiedzieć coś swojego porównać do Felliniego i innych wariactw. A gdzie innowacja ja się pytam?

 Czuję, że albo zaraz to wszystko runie i będziemy mięć awangardę lat dwudziestych naszego stulecia, albo będzie to bardzo trudne. Ja wierzę, że zaraz kino stanie się totalnie abstrakcyjne by znowu przyciągało. BO tak jak z fotografiami. Informacja wypiera już tematykę filmu i przesłanie.  Malarze zaczęli eksperymentować, kiedy zrozumieli że ich pejzaże można uchwycić przez migawkę aparatu fotograficznego. Tak jest z kinem. Widz nie potrzebuje przesłania i informacji, ponieważ dostarczana mu jest dwadzieścia cztery godziny na dobę w prostszej formie komentarza na facebooku czy w onet.pl.

Widz potrzebuje EMOCJI.... !!!!

Ja chyba naprawdę mam inne spojrzenia na kino i coś czuję, że będę długo cierpiał z tego powodu :)


Brak komentarzy: