niedziela, września 20, 2015

GDYNIA GDYNIA JUŻ PO GDYNI - CZYLI JAK PRZEŻYŁEM PIERWSZĄ KOMUNIE


Będzie osobiście. Jesteście na to gotowi? No to zaczynamy. 


  Festiwal w Gdyni.  Obi Wan Kenobie z pewnością powiedziałby: Najohydniejsza przystań łajdactwa i występku, musimy uważać. Ale Gdynia to przecież nie port kosmiczny w MOS EISLEY, więc nie ma się czego bać. I przyznam, że totalnie się co do tej kwestii myliłem. Tam tworzy się powoli nasza generacja łajdactwa a z taką grupą raźniej.

 Jeszcze parę lat temu, kiedy widziałem te kasty starych producentów i reżyserów, zniszczonych od filmowego stylu życia i użalających się nad teraźniejszością i przemijaniem, bałem się ich w chuj. Dziś przechodzę obok nich i widzę, że oni siedzą i są może groźni ale oni by chcieli z nami rozmawiać. Oni by chcieli by usiąść obok nich i powiedzieć. Drogi mistrzu, szacunek za całą pracę i stres, który włożyłeś w powstawaniu swoich wielkich dzieł, które wychowały pokolenie polskiej i zagranicznej publiczności. Niestety nikt do nich nie podchodzi, bo mają na nich..., no co ja wam będę mówić. Mają inne sprawy na głowie np: Jak zrobić kolejny film. To skoro oni nie podchodzą to po co ja miałbym podchodzić. Nie podszedłem. Nie ma szacunku dla starych i dla młodych i chuj. To pierwszy fakt festiwalu. Ja mam z tym luz i oni też. Liczy się kolejny film.

I ci aktorzy, też chcą kolejnego filmu. Nikt nie chce tak naprawdę tych filmów, które już są. Chcemy tylko te, które mają dopiero powstać.  Filmy festiwalowe są pretekstem, by pogadać o tych następnych. Wyczuć kto lubi jaki film i w zależności od ważności rozmówcy w kaście, przytaknąć, że ma racje, jak coś jest genialne a coś chujowe w jego mniemaniu.

No i ja mam luz. Dlaczego? Bo właśnie skończyłem film i ciężar jeszcze nie opadł. Ja wczoraj nie chciałem walczyć o kolejny film, bo jestem wyjebany po ostatnim. Może za tydzień inaczej bym podszedł do sprawy ale tu chciałem odpocząć.



  Ja nie miałem wakacji. Słońce widziałem na ujęciach z TAMIREM i z Kasią Warnke na jej fazie na stole montażowym. Lub w ciemnej sali zgrania dźwięku.  Nie miałem słońca a tutaj była jeszcze woda. Czy to nie piękne, że taki człowieczek jak ja, widzi ten wielki zbiornik wodny w słońcu i po trzech minutach już czuje, że jego personalny I PHONE ładuje się bez podłączania go do prądu?

 Zajebiste uczucie jak szybko życie może pokazać swój spokój i to właśnie przez wodę. Woda to potęga. Zachęca do podróży. Gdyby ktoś podszedł do mnie i powiedział- Ej żeglarzu potrzebujemy jeszcze jednego śmiałka do podróży dookoła świata co ty na to? Odpowiedź byłaby natychmiastowa:

- Pojebało cie? Ja mam tu film na festiwalu, muszę go bronić weź spieprzaj dziadu :)

 Na szczęście nikt mi nic nie proponował. A ja nie musiałem być niemiły, ale marzyłem o pysznym śniadaniu. Jajka, bekon, soczek. No i mówię pani i mam. Dokładnie tak jak chciałem. Mniam mniam mniam.


Ale wracając do festiwalu. No ja pierdole ile stresu. Plecy mnie bolały, że mówię otwarcie. Jeśli miałbym organizować festiwal filmowy w głównej akredytacji byliby DARMOWI MASAŻYŚCI dla aktorów, reżīserów i producentów. Dla Producentów nawet byłby wliczony masaż erotyczny, niezależnie od płci produkcyjnej producentów. Jestem przekonany, że po roku mój festiwal byłby klasy nawet nie A ale jeszcze przed tą literką.  No aż człowiek chce kurwa, by ktoś go przytulił i pomasował. Ale mam przecież dziewczynę, której tu nie ma. Dobra sam sobie pomasuję. Więc wierciłem się rękoma tam po plecach, nie działa. 

No to opcja druga. Najebie się. Trzeba zrzucić ten ciężar jakoś. No ileż stresu, no przecież to tylko trzech ludzi  jurorów,  którzy decydują o lasach twojego filmu i twojej karierze i przyszłości. Bo oni czyli OPINIA PUBLICZNA na końcu lubią fakt.. Fakt numer dwa. Nagroda, znaczy że film jest dobry a bez nagrody, znaczy że chujowy.

Ooooo kurwa wielki mi stres jakaś statuetka, wmawiam sobie. Nikt nawet ze mną nie zrobił wywiadu. Jestem w innym spojrzeniu. Muszę mieć Inne spojrzenie na to wszystko, bo zwariuje. Wczoraj spałem w Hiltonie, dziś już jestem bezdomny. Już nie mogę chodzić na filmy, bo karta do logowania nie działa. No dobra. wyluzuj. To tylko jakieś nieporozumienia organizatorów. Oni mają inne sprawy na głowie, niż ja reżyser filmu tam jakiegoś tam w czymś tam. Trudno,  nie było wywiadów. Wielka ci egzaltacja. Pokory bracie, pokory. Wywiad sobie pierdolnij przed lustrem w toalecie publicznej za dwa złote, mówi mi mały ludzik w mojej głowie, którego się ostatnio słucham i to przynosi efekty.  Szacunek dla twórców, szacunek dla Jurorów, szacunek dla wszystkich. Okay. Daj na luz bracie.




  Mój ojciec nie mówiłem wam. Jest starym modelarzem. Od roku klei statki z małego modelarza. Więc Młody modelarz z papieru skumał się ze starym modelarzem ze Starachowic i tak się kumają od roku. Zrobiłem to zdjęcie ojcu i pokazałem mu prawdziwą skale jego ulubionych żaglowców. Oj był pod wrażeniem, był. Widzicie do czego zmierzam? To jest prawdziwe życie. Festiwal to tylko pewna mała część. Jedni chodzą do Piekiełka inni bałamucą dziewczyny (Bóg im za to zapłać, potrzebujemy namiętności i połączeń DNA) Inni patrzą na statek. Ja patrzyłem a plecy bolały.

Ostatecznie przestały boleć, kiedy dowiedziałem się, że nie wygrałem przecież mojego złotego pazura. Wygrał ktoś inny. Poszedłem zasmucony do samochodu, w którym trochę pomieszkiwałem.
Tylko tam mogłem być sam a na łódce, gdzie kimałem byli ludzie. Więc mój mercedes i ja. Siedzę za kierownicą i dołuje się. Film jest chujowy, bo nie ma nagrody. Już nigdy nie zrobię filmu, ba już nigdy nie chce zrobić filmu, po co ja to w ogóle robię.

I wtedy ten mały ludzik się odzywa i mówi.

- No i co jeszcze :)


Dziękuje za wspaniały czas na festiwalu. Przykro mi, że tak niefortunnie się skończył dla Marcina ale on by mnie zrozumiał, też kochał życie....





2 komentarze:

Milena pisze...

co za śniadanie ... :)

Detektyw Sroka pisze...

Co za podsumowanie ;) No i to smaczne śniadanie ;)