niedziela, stycznia 27, 2013

Kazdej chwili szkoda



na zdjeciu Karol Szymanowski

Codziennie jakies zaskoczenia... Ostatnie chwile w Londynie... a ja tu dochodze do takich pieknych odkryc... jestem szczesliwy i te chwile szczescia pojawiaja sie coraz czesciej... to sa takei wyrazne chwile szczescia, ktore zaowazam i przygladam sie nim...

Zaczelo sie od tej wyprawy zeglarskiej i powiem wciaz kontynuluje sie to w trakcie tego pierwszego miesiaca roku 2013...

Wczoraj z pewnym Grzegorzem przez 4 godziny omawialismy IMPERIUM KONTRATAKUJE... gosc wie tyle co ja o samej sadze i ma swoj tak jak i ja wglad poglad na niektore rzeczy wiec.. byla to rozmowa dwoch freackow ... prawdziwa conwersacja na temat kazdego z charakterow.. poczawszy od Hana Solo i Ksiezniczki Lei i ich romansu... ktory jest zadziwiajaco piekny... Vadera i Luka.. Imperimu i rebelii... C 3po i jego konfliktu z komputerami systemu z pytaniem dlaczego komputery bardzie faworyzowaly r2d2 od c3po... jaki jest zwiazek r2 do 3po i wiele wiele innych smaczkow... skonczylem zabawe o 2:30 w nocy i po przyjsciu do domu rozpisywalem strukture Kostrzewy, gdzies do 4:30... bardzo powoli spokojnie przedzieralem sie od konca filmu zadajac pytania... az postanowilem zasnac... idac do domu czulem taka chwile szczescia... prawde tej calej pasji filmowej... szczescia z mozliwosci wymyslania historii... i progresu mojego pisartwa, ktory jest w koncu przeze mnie zaowazalny po tych 15 latach pisania... szedlem i slsyzalem swoj szkic w I phonie jednej z piosenek.. szkicow mam ponad 200 i czasami wlaczaja mi sie w rendomie.. moge sobie posluchac ich tak... obiektywnie... wiedzac kiedy powinienem zorbic jaki ruch, jaka zmiane by bylo to jeszcze ciekawsze.. moze kiedys nagram moze nie...

Wchodze do studia w kwietniu... narazie mam inne rzeczy na glowie.... ale nie chce o tym pisac... po prostu chce to zrobic...

Dzis bylem na wykladzie OLE tego OLE ... diamentowej drogi buddyjskiej.. bylo bardzo milo... mili ludzie sam Ole taki spokojny, casual.. mozna by powiedziec... potem wrocilem do domu o 2 w nocy na tym rowerze, ktory mozna wypozyczyc na ulicy w akoniamencie muzyki klasycznej na I phonie... szczegolnie Mussorgsky wchodzi mi w Londynie... i Strawinski...

Jesli chodzi o muzyke wspolczesna... Szymanowski i jego prace na fortepian doprowadzaja mnei do omdlenia... nie tak jak Lutoslawski lub Penderecki ktory rozwala niszczy swoja dystrukcyjnoscia...

Szymanowski i jego Maski np: to aki nieudolny poemat... taki autystyczny rekopis... bardzo przypomina mi moje zachowanie. jest matematyczne, spone a jednak laszywe... najce elemnty takiego polskiego folkloru gdzie neigdzie ktory jeszcze bardziej... niepokoi niz uspokaja... Szymanowski... rules... szczegoleni dzis na rowerze pomeidzy tymi pijanymi ludzmi Londynu czekajacymi na swoje nocne atobusy... powoli zegnam sie z Londynem... na razie..

To byly bardzo owocne 4 miesiace mojego zycia... teraz czas na nowe... bez strachu... bez nienawisci.. robie swoja robote


posluchajcie sobie mussorgskiego jakie to szalenstwo.. :) jak macie chwile..



i tak sobie dzis jezdzilem po tym Londynie :)

Brak komentarzy: