piątek, października 07, 2011

Trzeba wiedziec kiedy powiedzec sobie stop....


... Ostatnio duzo filozofuje. Te filozofie wychodza od prostego myslenia i tak naprawde od obserwacji... przede wszystkim obserwacji... po prostu obserwuje... Przed godzina wyszedlem z seansu Warszawskiego Festiwalu Filmowego... film mnie nie zainteresowal. Nie musze mowic czy mi sie podobal czy nie.. stwierdzilem ze wole napisac tu pare slow niz siedziec tam jeszcze poltora godziny po to by rozmawiac o tym filmie z innymi zainteresowanymi... zamknietymi w czarnej sali numer jeden... mojej ulubionej sali Zlotych Tarasow gdzie miala premiere ZAMIANA.

Wyszedlem z ulga. Bez konsekfencji. Szczerze... szedlem do domu ulicami jesiennej Warszawy. Bo czasami trzeba wiedziec, kiedy powiedziec stop.. czy chodzi to o film czy inne aspekty naszego zycia. Mysle ze jest to bardzo naturalne i prawdziwe.

Ostatnio czulem sie jak chomik, ktorego wlasciciel wypuscil go z terarium i powiedziel. Mozesz juz isc, jestes wolny. No dobrze wolny, ale wychowany w niewoli majacy swoj dom w tych pieprzonych oszczanych wiurach... jak teraz znajde potrzebne mi jedzenie.. Czy ta wspanialomyslnosc tak naprawde nie oznacza dla mnie nieuniknionej smierci? Tak sie czulem... naprawde dokladnie tak. Stalem przy tym terarium i ogladalem te wiury od drugiej strony, choc nie wiedzialem jak moge tam wejsc do srodka...

i przyszla mysl... ze moze nie bedzie tak zle z tym jedzeniem. Byc moze powinienem oddalic sie od terarium i poszukac nowych wiurow, ktore oczywiscie oszczam jak na dobrego rasowego chomika przystalo. No i poszedlem... wciaz ide.

Obserwuje naszego lub nie naszego kota Henrego. Zaowazylem ze kiedy sie go nie dotyka i generalnie daje swobode.. On sam skubany przychodzi i lasi sie ze az milo popatrzec. To od Ciebie zalezy ile tej milosci bedziemy chcieli od niego wziasc... bo z chwila kiedy bierzemy go i sciskamy kot ucieka i jeszcze wiele dni uplynie zanim ponownie zapuka do twoich drzwi pokoju.

Mysle ze tak samo jest z relacjami. Sztuka... jesli tak bardzo chcemy ja scisnac i nie poscic to zamykamy jej energie na to by mogla nam tez cos dac w zamian... trzeb dac na luz... i czus sie z tym dobrze...

czasami gram na czterech graczy we Flipera... goscie chca mnei pokonac wierzac w swoje umiejetnosci i troche szczescia, kotre akurat przy tej grze tez warto miec.. Zaowazylem ze kiedys przy konkursach spinalem sie i nie wychodzilo mi nic. Ostatnio.. dokladnie w momencie stresu patrzenia na mnie jak gram, postanowilem zapomneic ze wogoel jest jaka kolwiek rewalizacja. i jeszcze bardziej grac na luzie.. nie myslec ze pilka w kazdej chwili wyladuje tam gdzi enei powinna. Po prostu luzno gram.. tak wczoraj ugralem 325 milionow punktow na takim chiloucie... ze pomyslalem ze trzeba to bedzie rozwinac troche dalej.

Wystapienia publiczne... stresujaca rzecz.. potrafimy rozmawiac w swoim gronie ale jak przyjdzie nam cos poweidziec na zywo w telewizji spinamy sie.. tak samo przy robieniu filmow.. ci wszyscy patrzacy ludzie, klienci kiedy robimy reklame.. itd... naprawde mozna to robic dokladnie tak samo jak wczoraj gralem w tego flipera.. pomagalem sila natury by ta pilka odbijala sie z jednego miejsca na drugi.. wynik cieszyl oko mobilizujac do jeszcze wiekrzego luzu.. nigdy spiecia..

no i tak klade sie przeziembiony w piatkowy wieczor.. dzielac sie tu swoimi spotrzezeniami.. W koncu to czego nie napiszesz zawsze bedzie tylko swobodna mysla..

Brak komentarzy: