czwartek, października 21, 2010

INTERSCENARIO CZAS ZACZAC

No i jestem w tym Wroclawiu. I znowu ci sami ludzi i kazdy w jakis sposob niespelniony zyjacy swoim malym swiatem, troche z zawezonymi i to bardzo horyzontami. A ja w tym wszystko troche jak nieudacznik z marzeniami o tym ze w koncu cos sie wydazy.

Moze jestem dla siebie i moich przyjaciol dzis surowy ale jakos takie odbieram wrazenie kiedy tu tjestem. Kocham ta miasto ale widze tez jego miasteczkowosc. Ci piekni ludzie sa ograniczeni bo to miasto ich ogranicza. Nie moga tyle i mogli by w Warszawie. Ale sa tutaj... czyli co dla nich jest wazniejsze i czego sie tak naprawde boja?

Poznalem tego Grahama Jonesa .. totalny swir... widac to i czuc... zreszta bede chyba jedynym z ktorymi beda mogli porozmawiac o kinie mowie mogli bo poznalem tez starsza pania scenarzystke z USA i tez nawiazalem jakis kontakt... Wszyskto sie okaze w przeciagu tych paru dni. Chcialbym popchnac do przodu pare rzeczy zdobyc pare kontaktow. Ale nic na sile... to bardzo wazne.. nie chce wyjsc na swira... chce wyjsc na milego czubka conajmniej... Ludzie czekaja na te moje seminarium. Cieszy mnie to i nawet nie przeraza... a wszystko jeszcze przede mna :)

Brak komentarzy: