sobota, maja 29, 2010

DLA WAS WSZYSTKICH

DENIS HOPPER NIE ŻYJE

Wróciłem do domu. Nic w lodowce na moje życzenie, bo przecież wiedziałem, że nie będzie mnie z dwa tygodnie. Możecie się domyślać, że coś tam kręcę, choć ostatnio jakoś nie chce mi się mówić o kręceniu czego kolwiek. Nie mam ochoty pokazywać co ostatnio zrobiłem lub zrobię. Przechodze jakąś kolejną transformacje i jakoś dobrze mi nawet z tym. Wróciłem do pustego domu, bo nie chce by ktoś w nim tak naprawdę był. Jak możecie sobie wyobrazić to od człowieka zależy którą drogą pójdzie. Te świadome wybory później same nas oceniają, bo przecież, kiedy wchodze do pustego domu po chwili może być mi smutno ale z drugiej strony to mój świadomy wybór, że mieszkam sam. To mój świadomy wybór, że nie ma tu żadnej kobiety, że nie ma tu żony czekającej z obiadem. Lub nie czekającej z niczym. Ponieważ bylem w podróży miałem czas by przemyśleć na nowo pare spraw i dojść do wniosków, że tak naprawde te wybory są jak najbardziej świadome. Szczególnie teraz kiedy zamykam pewne rozdziały. We wrześniu wspominałem, że przestałem pić alkohol. Był to świadomy wybór z racji tego, że uczęszczałem na grupową terapie dla Dorosłych Dzieci Alkoholików. DDA tak to można najprościej nazwać. Terapia się zaraz kończy choć czuje, że dla mnie się już skończyła gdzieś z tydzień temu. Była to najlepsza szkołą poznania siebie od środka, która kiedy kolwiek mogłem przeżyć. Była to też najlepsza szkołą filmowa jaką miałem. Ostatnio też przestraszyłem się internetu. Trochę te technologie mnie, nas tak naprawde pożerają. Te SMSy te Facebooki, Skypy, strony... Kiedy czytam o tym wszystkim w przysłowiowym przekroju, dociera do mnie jak bardzo pojęcie wolności stało się czymś niewymiernym. Bo jesteśmy wolni a jednak podglądani. Jemy to co chcą byśmy jedli. Oglądamy to co chcą by było oglądane, ta wolność słowa tak narpawde nie ma żadnej siły. Liczy się globalizm... Liczą się liczby, statystki, sondaże. Ja mam swój osobisty sondaż i statystykę i mogę spokojnie powiedzieć. To był mój wybór. To jest mój świadomy wybór że dziś przychodze do pustego mieszkania. To jest mój świadomy wybór, że na moim stole leżą porozwalane rzeczy w tej samej konfiguracji nieporządku, jak przed wyjazdem. Że mogę trzymać wszystkie zdjęcia swoich byłych dziewczyn miłości kochanek i nie podskakuje mi ciśnienie, że ktoś może to wykorzystać przeciwko mnie, choć z drugiej strony i ty i ja dobrze wiemy, że wszystko jest i może być sprawdzone. To zależny tylko od szczęścia lub pecha by ktoś to wykorzystał przeciwko Tobie. By ktoś wykorzystał twój status na Facebooku lub cokolwiek innego co jest zamieszczane tam przez znajomych bez waszej woli. Czuje się bardzo spokojny po tej terapii. I kiedy odwiedziłem swojego ojca który mieszka sam i jest tak sam jak tylko można być samemu. Patrze na to i myślę... wow... to wciąż wybór mojego ojca. Choć może on o tym nie wie bo w tym czterdziestopięcioletnim pijaństwie można się tyle razy okłamać, że już nic nie wydaje się dorzeczne i prawdziwe. To ja widzę... tak to są świadome wybory. Denis Hopper umarł to z pewnością nie był jego wybór... ale jak najbardziej związany ze świadomością...

środa, maja 19, 2010

Musieliśmy przerwać zdjęcia przez pogodę. Smutno mi na myśl że te pory roku tak się pomieszać, bo dobrze pamiętam jak bywało pięknie w maju. Jak chodziło się w krótkim rękawku i poranki były takie inspirujące do życia. Wczoraj miałem sen ze zostałem zastrzelony. Był to mój stary znajomy z Sydney o imieniu Dylan. Jak dobrze go pamiętam to właśnie on miał problemy z narkotykami i tego dnia w tym śnie równiez był roztrzęsiony. Był na tyle niezrównoważony ze od razu wydal mi się podejrzany. Taki przedziwnie miły a zarazem przebiegły. Ktoś komu nastrój mógłby siei zmienić z minuty na minute z sekundy na sekundę. Ja spokojnie leżałem po kołdra na materacu. Bylem w samej bieliźnie. Wstałem chcąc iść do łazienki kiedy on wyjoł pistolet i strzelili. Pierwszego strzału nie czułem ale momentalnie zatrzymałem się jak by wszystkie moje funkcje życiowe na ta chwile ostały. Czułem zapach krwi od środka jak by pocisk zrobił mi więcej krzywdy w środku niż na zewnątrz, ale to był pierwszy strzał. Potem był drugi. I jak jeszcze myślałem ze to koniec po pierwszy strzale po drugim bylem pewny ze nie przeżyje tego zamachu. Bylem bezradny i niepozostało mi nic innego jak obudzić się. Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak nasz mozg ma dar opowiadania. Jak perfekcyjnie pokazał mi śmierć przez zastrzelenie. Jak niejednokrotnie pokazywał mi rzeczy w taki sposób które potrafiły mnie natchnąć przez kolejne parę godzin po przebudzeniu. Dobór scenograf i aktorów jak i gra aktorska, wszystko w niepowtarzalnym stylu. Oczywiście SA leprze sny i gorsze.. ale to tak jak w życiu... trzeba robić a pewnego dnia możne wykluje się jakaś perełka :)

czwartek, maja 13, 2010

HARRISON FORD 1942 -





Miałem bardzo realistyczny sen dziś w nocy. Śniło mi się że zmarł Harrison Ford. To było tak naturalnie przeze mnie przyjęte jak każda wiadomość tego typu, jak każda katastrofa tego typu, jak każdy wypadek, który odsłuchuje w popołudniowych wiadomościach. I tym razem był to kolejny news ze Harrison Ford nie żyje. I widzę jego ruchome obrazki na czarno biało i myślę sobie kurcze ale szkoda. I pokazują te urywki z Indiany Jonesa i Gwiezdnych wojen, kiedy był jeszcze taki młody i pełen wigoru i te ostatnie zdjęcia kiedy był już takim dziadziusiem takim dziadkiem Harrison Ford jakiego wcześniej w ogóle nie widziałem. Nawet pomyślałem sobie, kurcze jak dawno go nie widziałem nie wiedziałem że aż tak postarzał się no tak był już na niego czas. I był wywiad z nim i on mówi tym swoim spokojnym Harrisonem że z życia wyczerpał co się dało i nie żałuje minuty... i koniec... Obudziłem się i lecę na imdb i wchodzę na Harrisona i uff żyje ma się dobrze i uff wygląda nie aż tak staro jak w tym śnie i uff ale fajnie. Bo z tym snem i jego śmiercią widziałem przed oczami newsy jak al Pacino, Nicholson, Spielberg, Woody Allen, Robin Williams, Eddie Murphy, Robert de Niro, i cale to pokolenie przeminie i zostaną tylko i tylko lub aż filmy. Wraz z nimi i my przeminiemy i to się stanie jak stało się z innymi wielkimi twórcami kina literatury poezji muzyki... I tak sobie myślę a przecież dopiero dzień się tak naprawdę zaczoł.. Spróbuje przeżyć ten dzień by nie żałować żadnej minuty... tylko ten jeden dzień tak na początek... bo przecież on przeminie i ja też...







środa, maja 12, 2010

2500 kilometrów drogowej żeglugi

Właśnie wróciłem z czterodniowej podroży po Polsce. Nie mogę mówić dlaczego ale łączy się to z nowym projektem filmowym. Od soboty pokonaliśmy z ekipa 2500 kilometrów po naszym kraju. zaczynając od Krakowa, potem Wrocław, Poznań, Hel, Gdańsk, Mazury , Łódź i Warszawa. Byłem w tych wszystkich miastach na dokumentacji cały poturbowany bo jednak ciało nie dobrze znosi niekończącej się podroży... Ale nie chce pisać o bólu i cierpieniu tylko o naszym kraju. Wszedzie bowiem czy w kKrakowieczy we Wrocławiu żyją nasi krajanie. Inni lecz tacy sami a może zupełnie inni mówiący tym samym językiem. Czy można zauważyć różnice pomiędzy krakowiakiem a poznaniakiem Łodzianinem lub Warszawiakiem ? Z cala pewnością tak. I to mnie w sumie fascynuje bo te różnice są widoczne a niby ci sami rodacy ten sam prezydent ten sam taniec z gwiazdami :) Każde miasto inne na swój sposób. Ten Kraków to naprawdę piękne miejsce i co najważniejsze parę osób dopilnowało by osoby które chcą się zabawić lub wypoczać znalazły tam komfort dla siebie. Mowie tu o hotelach .... Poznań i te browary to jakaś wielka wizjonerska kreacja.. Wspaniale jest moc zobaczyć skończony pomysł wymysł, który działa bo na początku zawsze tylko jest pomysł. Gdańsk i ta starówka z piękna uliczka której wcześniej nie widziałem. Czułem się jak bym cofano si eo pre set lat w wstecz a Łódź... no cóż... lodź lodź filmowa lodź.. czuć ten film tam na każdym kroku... Najmniej mogę powiedzieć o Wrocławiu bo to moje miasto i powracając tam czuje się jak bym zawitał do domu i powiedział nic się nie zmieniło tylko ja się zmieniam :)

niedziela, maja 02, 2010

4 LAT BLOGA

Szostego maja 2006 roku wpisalem pierwszy wpis na tym blogu. Az trudno uwierzyc ze to juz cztery lata dziele sie tutaj swoim zyciem z wami. Przyznaje ze nie przypuszczalem az tak dlugiego stazu tutaj. Piszac ten wpis wtedy miala byc to jeszcze jedna internetowa zabawa ktora miala przyblizyc mi ta cala internetowa technologie. Jeszcze nie bylo wtedy youtube, vimeo, facebooka az trudno pomyslec co sie wydazy za kolejne piec lat. Ostatnio nie moge tutaj dodawac zdjec tak jak kiedys. To bardzo zniecheca mnie do pisania czego kolwiek. Zamieszczania nowych wpisow, ale mam nadzieje ze to minie i znowu bede w swojej najwyzszej blogowej formie. Z innej strony duzo pracuje co nie pozwala mi tak czesto wchodzic tu i pisac choc skoro potrafilem po kazdym dni zamiany na planie napisac tu pare slow dlaczego teraz mialo by sie to zmienic. Blog tez nauczyl mnie posciagliwosci by nie mowic wszystkiego i nie dzielic sie kazdym pomyslem i niedokonczonym projektem. Natomiast te spontaniczne opowiadania tak licznie przez wszystkich czytane daly mi sile by pisac wlasne scenariusze i uwierzyc ze moglbym zrobic wlasny autorski film. Tak wiec blogu dziekuje a przede wszystkim licznie tu czytajacych blogo czytaczy ;). Pomimo roznej systemacznosci braku polskich liter i bledow ortograficznych wchodziliscie z zainteresowaniem

Dziekuje...

KONRAD AKSINOWICZ WORK