poniedziałek, maja 08, 2006


SYLWIA MA SWOJ PIERWSZY SZKIC ROBOCZY - Dokladnie wczoraj w nocy skonczylem prace nad szkicem roboczym do SYLWI - filmu pelnometrazowego o zwariowanej piosenkarce. Dzisiaj uroczyscie wydrukowalem dwie kopie tego 129 stronicowego dziela i zrobilem honorowe zdjecie. Wojtek i Ja trzymamy, kazdy swoja kopie scenariusza z nadzieja, ze juz w koncu bedzie z tego film. Mozna by dlugo opisywac proces i meke powstawania tego dziela, ale przechodzac do konkretow powiem ze. To nie jest takie proste jak by mozna bylo sobie wyobrazic. W tym drafcie jest wiecej bledow niz znakow, ale z pewnoscia jest to kolejny krok do tego by w koncu mogl on stac sie FINAL DRAFTEM. Kolejne fazy poprawiania i szlifowania scenariusza bede opisywal w tym blogerze. Jest to efekt dwu miesiecznej pracy nad treatmentem ktory skonczylem we Wroclawiu w grudniu 2005. Teraz po tej przerwie powrocilem i spisalem to wszystko w formie jezyka filmu. Marzenia marzeniami, ale na papierze wychodzi cala esencja danego pomyslu. Widac czarno na bialym co sie ma a czego nie. Sam proces pisania to czekanie na wene, ktora przychodzila do mnie zazwyczj po przebudzeniu, z przerwa do drzemki przed teleexspressem po to by dalej pisac az do wieczora, gdzie przed snem przychodzily najciekawsze pomysly. Wtedy sie zatrzymywalem. Myslalem o nich przed snem. Po to by rano na swierzo je zapisac i tak przez 10 dni. Niewychodizlem z domu i generalnie nie czulem sie dobrze. Po czterech dniach zlapaly mnie niezle doly. Czulem sie jak bym chorowal i nie mogl wyjsc na dwor. chodzilem na pol godzinne spacery by nie zwariowac. Kiedy mialem dzemke przychodzila do mnie bardzo okrutna mysl bezczynnosci wobec przemijania i smierci. Szczegolnie, kiedy nie przykrywalem sie i lezalem, mialem wrazenie ze smierc to naprawde koniec wszystkiego. Totalny dol jednym slowem. Po tygodniu zaczely mnie meczyc koszmary. Pewnego dnia zciagnolem sobie pewien makabryczny obraz holokaustu i tak mi sie wryl w glowe, ze tej samej nocy mialem taki koszmar, ze kiedy sie obudzilem robilem wszystko by juz nie zasnac. Tak bardzo nie chcialem by sen powrocil. Dzis mija pierwsza doba od ukonczenia draftu i czuje sie tak jak by wogole tych 10 dni pisania nie bylo. Jak by to byla jakas choroba o ktorej trzeba zapomniec. Bol dupy od siedzienia, ktory trzeba zapomniec i innych efektow ubocznych ciaglego pisania. Czuje sie lepiej i nawet wiecej, taki troche oczyszczony z tych marzen o super filmie. Teraz to wszystko jest na papierze a ja przygotowuje sie do kolejnej fazy. SZLIFOWANIA... Z tej nauki dochodze do rownania ktore odkrylem piszac ten szkic roboczy
MARZENIA O NAJPIEKNEIJSZYM FILMIE SWIATA podzielic przez WYZYGANIE MARZEN NA PAPIER W FORMIE ZNAKOW rowna sie SZKIC ROBOCZY FILMU hm...

Brak komentarzy: