środa, września 04, 2013

WRZESIEŃ



Wrzesień. Mój ulubiony miesiąc. Ulubiona pora przed zaśnięciem. Tak mogę tu opisać, tą moją sielankę, która przeżywam właśnie w tym czasie. Tu i teraz z Marysią. Tu i teraz w tym Wrocławiu. Tu i teraz w tym mieszkaniu. Z tym psem. Z tym szalonym przyjacielem z młodości. Z tym dziwnym miastem wspomnień i traumy DDA. Jestem. Żyję. Oddycham. Budzę się rano, by być sobą a nie po to, by kogoś uszczęśliwiać na siłę. Marysia pozwala mi na ten komfort. Tego nie miałem jeszcze, a może miałem tylko nie widziałem? Czy to zaleta Marysi? Czy moja? Czy, może tego czasu? Nie wiem. Nie zastanawiam się nad tym. Bo po co... skoro działa...



Kiedy coś działa, czy zastanawiamy się na jakiej zasadzie? Mój nowy iPhone działa, bo działać powinien. Mój pięcioletni stracił ostatni pracujący guzik. Odpowiedź jest prosta. iPhone 3 przestał działać, bo był za stary. Był przewidziany na dwa lata, nie na pięć. Przedłużyłeś mu jego żywotność za wszelka cenę. Cenę tego, że teraz, kiedy odbierasz telefon, słyszysz co Ci ludzie do Ciebie mówią. Nawet, może masz i lepszą przyjemność z tego... a tam...



Benek jest moim przyjacielem jeszcze ze szkoły muzycznej. Poznałem go dokładnie 1 września 1985 roku. Czy to nie brzmi dość archaicznie..? tak, że niby jesteśmy już starsi.. Wow.. Jestem starszy. Za 35 lat będę miał 70 lat a dziesięć lat później osiemdziesiąt i co koniec... wow... :) Jestem w połowie znaczy się, czy jak...? Czy dopiero, kiedy będę po czterdziestce. Właśnie tak myślimy. Nie przejmujemy się nekrologami, jeszcze nie. Mamy swój przelicznik. Ile się da... Banek to dobry kompan. Interesujący, bardzo intensywny. Jeśli myślicie, że kiedykolwiek byłem intensywny, to Banek jest do potęgi Benkowej odpowiednikiem mojej wcześniejszej intensywności. Ale pracujemy nad tym i wielki sztab magicznych psychoanalityków, mam nadzieje :)



Wciąż jestem Coca Colikiem. Jak powiadał Peter La Fontaine.. Ja nie lubię guinnessa w puszce.. Lubie smak jej aluminium. Mogę powiedzieć to samo. Szczególnie, że teraz te puchy są taki malutkie. Lubie smak aluminium.. Tak sobie skromnie żyje..



A tu jest CYPRYS. Dziewięcioletni Labrador o bardzo miłym usposobieniu. Właśnie leży zdyszany, po jednym z moich wyczerpujących spacerów. Choć jeśli powiedział bym mu słowo spacer..., prawdopodobnie by wstał i szczerzył na sama myśl ponownego wyjścia. Tak już mają psy. Mam i ja... To tyle z mojego państwa ZUBAX... a jak w waszym państwie?

Brak komentarzy: