sobota, lutego 10, 2007



Totalny rozklad dystrukcja, cisza, gnicie, trawienie.. tak moge nazwac ten tydzien. Ten syf to moj pokoj. Rzeczy leza juz na podlodze bo juz nie mam sily by skladac te szmaty, spocone od wypocin wypoconego mnie. Generalnei te leki powodowaly to ze pocilem sie totalnie. Woda lala sie luzko mokre rzeczy mokre... i zimno. Fuck a moglem siedziec w Sydney.



Wszyscy mnie generalnei denerwowoali. Poklucilem sie nieomal z wszystkimi z ktorymi moglem a z tymi ktorymi juz nei moglem bo bylem poklucony jeszcze bardziej pojechalem.. Bo czulem sie okropnie. Zapomnialem ze wogole bylem na jakichkolwiek wakacjach w cieplych krajach. Myslicie ze mam wyzuty sumienia z racji moich klutni... nie. ani troche . Ten stan troche podnosi moja asertywnosc w przeciwnym razie wszyscy by mi weslzi na glowe... a tak jest rownowaga.



Brodka skonczona... Monika zadowolona. To juz jej ulubiony teledysk.. a ja mam ulge... bo juz mam to za soba... Tu robimy z Wojtkeim testy na 35mm i to jest nasza szansa... tasma i tylko tasma... on robi wilki z pewna rezyserka a ja bede robil ta novike...



Pozowalem jak moglem chodz glod dawal mi we znaki... bo bardzo malo jadlem w tym tygodniu... i ponownie... z prostej przyczyny... nie chcialo mi sie wstac by jesc... tak wiec o to i cala prawda o Kondziu... mam to gdzies przynajmniej nei udaje.

Brak komentarzy: